"Genialna przyjaciółka" pyta, czy da się uciec z neapolitańskiej pułapki – recenzja premiery 2. sezonu
Mateusz Piesowicz
12 lutego 2020, 20:02
"Genialna przyjaciółka" (Fot. HBO)
Powrót "Genialnej przyjaciółki" to początek nowego etapu w życiu Eleny i Lili, ale czy będzie on dla bohaterek lepszy? Początek 2. sezonu nie nastraja optymistycznie. Drobne spoilery.
Powrót "Genialnej przyjaciółki" to początek nowego etapu w życiu Eleny i Lili, ale czy będzie on dla bohaterek lepszy? Początek 2. sezonu nie nastraja optymistycznie. Drobne spoilery.
Piękny ślub, podróż poślubna do Amalfi, bogaty mąż, szansa na nowe życie – czy to nie wygląda jak bajka? Będąca świeżo upieczoną małżonką Lila (Gaia Girace) powinna dziękować losowi za wyrwanie z dotychczasowej nędzy, czyż nie? Tylko znająca swoją przyjaciółkę jak nikt inny Elena (Margherita Mazzucco) wie jednak, że sytuacja wygląda zgoła inaczej. Choć to niekoniecznie oznacza, że i ona nie poczuje ukłucia zazdrości.
Genialna przyjaciółka – 2. sezon włoskiego serialu
My z kolei powinniśmy się już do tego rodzaju sprzeczności przyzwyczaić, bo "Genialna przyjaciółka" jest ich pełna od samego początku. Nieważne, czy główne bohaterki serialowej ekranizacji powieści Eleny Ferrante są małymi dziewczynkami, czy wkraczającymi w dorosłość młodymi kobietami, ich skomplikowane relacje wymykają się prostym klasyfikacjom, dojrzewając i zmieniając się wraz z nimi, często pod wpływem wyjątkowo trudnych przeżyć. A że tych im w najbliższym czasie nie zabraknie, to niemal pewne.
Wszystko z powodu wspomnianego już ślubu, którym kończyliśmy poprzedni sezon, i zaraz po którym tę opowieść kontynuujemy, towarzysząc Elenie podczas jej ponurych rozmyślań. Bo cóż jej ze szkoły i wykształcenia, skoro to Lila odjeżdża w kabriolecie w sukni ślubnej i niebieskim kapeluszu? Wprawdzie zdradzona i upokorzona przez własnego męża, który za jej plecami ubił interes z wrogiem, ale czy ma to aż takie znaczenie, skoro właśnie osiągnęła wszystko, o czym tylko dziewczyna z biednych neapolitańskich przedmieść może marzyć?
W tym momencie nie i trudno się Lenù dziwić, że targają nią sprzeczne uczucia. Z jednej strony współczucie i zrozumienie dla przyjaciółki, z drugiej chęć pójścia tą samą ścieżką. Byle jak, z byle kim, byle nie zostać z tyłu. Rozczarowujące? Nie tego spodziewaliście się po tej historii i bohaterce? Ale to przecież samo życie – takie, do jakiego Lenù była od małego przyzwyczajana i na które czekała. Gdyby tylko ten złośliwy los nie zesłał jej innych możliwości to już mogłaby być jak Lila! Mieć piękne mieszkanie zamiast zeszytów, męża zamiast szkoły! No kto by tak nie chciał?
Genialna przyjaciółka to historia pełna paradoksów
Cóż, może Lila? W końcu to ona jest tą bystrzejszą, ona dostrzega więcej i rozumie pewne rzeczy lepiej od przyjaciółki. Pech w tym, że ona nie ma jej możliwości, więc pozostaje tylko przyjąć pisaną sobie rolę, przełknąć gorzką pigułkę i wspierać Elenę, jednocześnie piekielnie jej zazdroszcząc. I vice versa, bo jak już zostało powiedziane, sprzeczności tu nie brakuje, a przyjaźń bohaterek w 2. sezonie jeszcze zyskuje na skomplikowaniu.
Czy zyska też na tym cały serial? Po dwóch pierwszych odcinkach z ośmiu o poziom jestem raczej spokojny, widząc, że twórcy na czele z reżyserem Saverio Costanzo nie zmienili już obranego kursu. Opierając historię na dwóch bohaterkach, uczynili je tak prawdziwymi, jak to tylko możliwe, z bliska przyglądając się zarówno ich życiowym losom, jak i wewnętrznym przeżyciom. Te zresztą nadal przyjmują formę nazbyt łopatologicznego narratorskiego głosu z offu, a szkoda, bo drobne niedopowiedzenia mogłyby tej opowieści tylko pomóc.
Zbytnia bezpośredniość to jednak drobna wada w zestawieniu z całą masą zalet, jakimi "Genialna przyjaciółka" nas w tym sezonie raczy. Od pary fantastycznych aktorek w rolach głównych począwszy, po znów ogromny rozmach. Czy to obsadowy (ponad dziewięć tysięcy statystów!), czy scenograficzny, pozwalający na postawienie na potrzeby produkcji dwudziestu sześciu nowych budynków mieszkalnych. Robi wrażenie, prawda? A przecież to tylko tło dla prawdziwego dramatu.
Historia nowego nazwiska w 2. sezonie serialu HBO
Ten rozgrywa się na początku głównie za sprawą Lili – szesnastoletniej dziewczyny, która nie mając innych opcji do wyboru, dała się zamknąć w złotej klatce. Pięknym, nowoczesnym mieszkaniem z łazienką i wanną, w której można wziąć kąpiel, kiedy tylko ma się na to ochotę, można się zachwycić i choćby Lenù trudno ten zachwyt ukryć. A że w zestawie z nim jest brutalny mąż i życie według z góry ustalonego planu? Coś za coś, mówią Lili wszyscy dookoła. Albo nie mówią nic, bez słowa spuszczając wzrok na widok jej obitej twarzy.
Nie myślcie sobie jednak, że "Genialna przyjaciółka" jest w takim razie w głównej mierze bolesnym portretem życia ofiary przemocy domowej. Nie, ten aspekt historii, choć na początku ze zrozumiałych względów wysuwa się na czoło (znów są tu sceny, których nie da się łatwo wyrzucić z pamięci), absolutnie nie stanowi ani o jej sile, ani o wyjątkowości. Jest tylko jednym z elementów znacznie bardziej złożonej opowieści, konfrontującej plany i marzenia dwóch młodych kobiet z rzeczywistością, w jakiej utknęły, ale z jaką nie mają zamiaru się godzić.
A przynajmniej Lila nie ma zamiaru, buntując się i przeciwko społecznym normom, i mężowi, któremu otwarcie stawia wyzwanie, dobrze wiedząc, czym się to dla niej skończy i że znikąd nie otrzyma wsparcia. Przyjmując nowe nazwisko, poszła na kompromis, teraz dostrzega, że ten wymagał ustępstw tylko od niej i nie zamierza tego potulnie przyjąć do wiadomości. Ale czy w tym świecie jest w ogóle możliwe inne rozwiązanie?
Genialna przyjaciółka, czyli cienie życia w Neapolu
Być może tak, choć na ten moment trudno wyobrazić sobie, byśmy mieli je otrzymać właśnie za sprawą Lili. Bo choć to zdolniejsza, bardziej energiczna i pewna siebie z dwóch przyjaciółek mocniej przyciąga wzrok, z czasem coraz wyraźniej zdajemy sobie sprawę, że prawdziwą zmianę może tu przeżyć ta druga. Cicha, nierzucająca się w oczy i nie tak błyskotliwa, ale krok po kroku odkrywająca, że inne życie nie musi być mrzonką. Wie o tym zresztą sama Lila, popychając Lenù ku nauce i odciągając od tego, co stało się jej udziałem.
Cierpi przy tym, zmuszona patrzeć, jak jej własne marzenia stają się dziełem kogoś innego. Piekli się, gdy przyjaciółka nie dostrzega jej punktu widzenia, jak próbuje samodzielnie szukać swojej tożsamości i jak nawet daje się przekonać słowom Stefana (Giovanni Amura), próbując wpłynąć na jej "upór i złośliwość". Obraża się i wycofuje, wściekła, że nie znajduje zrozumienia nawet u Lenù. A potem wraca, bynajmniej nietriumfalnie, mimo że oczywiście miała rację. Dobrze bowiem wie, że tylko jej najbliższa przyjaciółka będzie w stanie pojąć, co czuje.
"Inni mnie nie obchodzą. Ty tak" – mówi Lenù Lila w jednej z nielicznych scen, gdy pozwala sobie na stuprocentową szczerość. Kontekst, w jakim padają jej słowa (Lila wraca do nowego mieszkania z podbitym okiem), mówi nam dużo i o samej bohaterce, i o relacji przyjaciółek. Bliskiej i pełnej zrozumienia, ale też niepozbawionej trudnych chwil, wątpliwości czy wzajemnej zazdrości. Relacji w stu procentach ludzkiej i właśnie dlatego tak fascynującej. Bo choć oddalone w czasie i przestrzeni, Lenù i Lila są nam bliższe, niż wiele teoretycznie bardziej przystępnych serialowych postaci.
Nieważne zatem, czy jesteście miłośnikami powieści Eleny Ferrante albo czy w jakimkolwiek stopniu interesują was włoskie podziały i zmiany społeczne sprzed sześćdziesięciu lat. "Genialna przyjaciółka" i tak ma bardzo duże szanse, by do was trafić, w tym sezonie może nawet większe niż wcześniej, choć ekranową magię coraz częściej zastępuje tu proza życia. Niewiele jest jednak w telewizji historii, które stawiając na wiarygodność psychologiczną, jednocześnie pozostają proste i wciągające. Ta bez wątpienia do nich należy.