"Genialna przyjaciółka", czyli różne drogi Eleny i Lili – recenzja finałowych odcinków 2. sezonu
Mateusz Piesowicz
4 marca 2020, 19:20
"Genialna przyjaciółka" (Fot. HBO)
Jedna uciekła z neapolitańskiego piekiełka i odnosi sukcesy, druga w nim utknęła i stara się przetrwać. Ale czy losy dwóch przyjaciółek rzeczywiście są tak czarno-białe? Spoilery!
Jedna uciekła z neapolitańskiego piekiełka i odnosi sukcesy, druga w nim utknęła i stara się przetrwać. Ale czy losy dwóch przyjaciółek rzeczywiście są tak czarno-białe? Spoilery!
Błyskawicznie minął mi 2. sezon "Genialnej przyjaciółki", co z jednej strony dobrze świadczy o jego poziomie, bo na ten nie mogłem narzekać ani przez chwilę, ale z drugiej jest trochę rozczarowujące. W końcu to ledwie cztery tygodnie – zdecydowanie za mało czasu, by w wystarczającym stopniu nacieszyć się serialowym światem. Tęsknota za Włochami (bo już nie tylko Neapolem i okolicami) z lat 60., jest zatem jak najbardziej zasadna, ale czy to samo uczucie będzie nam towarzyszyć w stosunku do pary głównych bohaterek?
Genialna przyjaciółka to historia o rywalizacji
Tu sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, co oczywiście w przypadku tego serialu nie może dziwić. Postępowanie Eleny (Margherita Mazzucco) i Lili (Gaia Girace) często wzbudzało wszak ambiwalentne odczucia jeszcze w poprzednim sezonie, gdy ich życie było znacznie prostsze. Teraz, gdy obydwie dorosły i podążyły własnymi ścieżkami, niektóre z ich decyzji trudno jakkolwiek zrozumieć, co z kolei prowadziło do zwiększania się dystansu między nimi a widzami. Ale czy to na pewno źle?
Nie mam co do tego przekonania tym bardziej, że "Genialna przyjaciółka" nie jest typem opowieści, która próbuje się swoim odbiorcom w prosty sposób przypodobać. Prędzej celuje w relację podobną do tej łączącej Lilę i Elenę, które schodząc się i rozstając, nawet na miesiące przechodzące w lata, pozostają ze sobą w jakimś stopniu związane. Mimo że bardzo niewiele je już łączy, a wyrządzone kiedyś krzywdy wydają się nie do zagojenia, w końcu dochodzi do spotkania i wszystko gdzieś się rozpływa.
Czyż z nami i stosunkiem do obydwu bohaterek nie jest podobnie? Mieliśmy wszak pełne prawo odczuwać irytację postawą Lili, gdy ta wdawała się w romans z Ninem (Francesco Serpico), obiektem westchnień jej przyjaciółki, a potem nie czuć współczucia, gdy dziewczyna dostawała, na co zasłużyła. Mogliśmy nie znajdywać żadnych usprawiedliwień również dla Lenù, gdy ta zatapiała smutki w najgorszy możliwy sposób. Czy w ostatecznym rozrachunku miało to jednak znaczenie? Albo inaczej: czy miało znaczenie, gdy obydwie zobaczyły się po długiej rozłące, a niepokój ze spotkania szybko zniknął, zastąpiony szczerym uśmiechem?
Genialna przyjaciółka – różne losy Eleny i Lili
Wówczas, przy krótkim spotkaniu, do jakiego doszło w rzeźni, w której pracuje Lila, wszelkie dawne spory zostały momentalnie odłożone na bok. "Wrócę. Nie chcę cię stracić" – mówi Lenù, zaraz potem słysząc to samo od Lili, a ja, choć już podobne sceny widziałem, nie mogę odmówić temu wyznaniu szczerości. Wierzę w nie dokładnie tak samo mocno, jak mam pewność, że relacja przyjaciółek napotka jeszcze na swojej drodze ogromne przeszkody. Niekoniecznie związane nawet ze wspomnianym już Ninem, choć jego pojawienie się na koniec nie zwiastuje raczej niczego dobrego.
Chłopak stanowi tu jednak tylko pretekst. Jest po prostu kolejnym elementem układanki złożonej z wzajemnej rywalizacji, zależności i silnych emocji, która napędzając nasze bohaterki, doprowadziła je do zupełnie innych miejsc. W teorii zwycięsko wyszła z tego Elena – pani magister, którą dumny jak paw ojciec może triumfalnie przeprowadzić po neapolitańskiej dzielnicy, chwaląc się nią przed sąsiadami jak nowym samochodem. Zdobyła wykształcenie, przełamała niejedną barierę, wyrwała się z nędznego środowiska i poznała inne, lepsze życie, a przed sobą ma perspektywy na jeszcze więcej. A gdzie jest Lila?
Lila myślała, że dojdzie do nie wiadomo czego, a skończyła jako pośmiewisko. Lila żyła z mężem, którego nienawidziła i który ją zdradzał, wychowując przy tym syna innego mężczyzny. Lila w końcu się z tego wyrwała, porzucając jednak życiowe wygody na rzecz ciężkiej pracy i niepewnej przyszłości. Ale czy Lila przegrała? Warto chyba zadać inne pytanie: czy w ogóle mogła wygrać?
Silne emocje w finale Genialnej przyjaciółki
Przypominając sobie wszystko, co spotkało ją od finału poprzedniego sezonu, gdy kompromis, na jaki poszła, biorąc ślubem ze Stefanem (Giovanni Amura), okazał się zgniły, wydaje się, że nie miała na to zwycięstwo żadnych szans. Nie czyni to z niej oczywiście bezbronnej ofiary, bo jak nie jeden raz udowadniała, ani nie przyjmowała pokornie swojego losu, ani sama nie była bez winy w różnych sytuacjach. Ale czy miała możliwości, jakie otworzyły się przed Eleną?
Powiecie, że miała inne, więc może mieć pretensje tylko do siebie. I pewnie mielibyście rację, gdyby Lila rzeczywiście wobec kogoś te pretensje miała. Niczego podobnego jednak już po niej nie widać – cieszy się z sukcesu przyjaciółki, nie narzeka na swój los, wydaje się wręcz zadowolona z tej wersji własnego życia, na jakiej stanęło. A to przecież Lenù osiągnęła swoje cele. Albo "prawie" osiągnęła, co zresztą sama dostrzega, wracając myślami do przyjaciółki, która kiedyś ją zdradziła.
Przyjaciółki, która na "prawie" się nie tyle nie godziła, co nigdy nawet go nie spróbowała. Zamiast tego żyła w chorym związku, znosząc strach, pogardę i fizyczną przemoc. Próbując w jakikolwiek sposób zasmakować wymarzonego życia, posuwała się do czynów, które nadal trudno usprawiedliwić, ale z odpowiedniej perspektywy nieco łatwiej zrozumieć. O ile kłębiącą się w Lili kotłowaninę sprzecznych emocji w ogóle da się pojąć.
Nie wiem, czy Lenù dokonała tej sztuki, czy może tylko poznała ogólny zarys sytuacji. Pewne jest jednak, że nikt nie rozumie Lili lepiej, bo nikt inny nie może dostrzec dramatu, jaki kryje się za jej życiem. Życiem, które powinno potoczyć się inaczej i w którym był ogromny potencjał. Po raz pierwszy i jak miało się okazać ostatni, wyrażony w opowiadaniu, które Lila napisała, będąc dziesięcioletnią dziewczynką, i które w końcu spaliła, odcinając się od tamtej siebie.
Genialna przyjaciółka to uniwersalna opowieść
Wcześniej jednak zdążyła, prawdopodobnie całkiem świadomie, zainspirować i popchnąć we właściwym kierunku Elenę, która bez tej motywacji i natchnienia pewnie nigdy nie doszłaby tak daleko. Szkoła, studia, wydanie własnej książki – czy twierdzenie, że nie byłoby tego wszystkiego bez Lili to nie przesada? Znając już w sporym stopniu charakter obydwu bohaterek, sądzę że nie, co pokazuje, że "Genialna przyjaciółka" jest czymś więcej, niż tylko osadzoną w epoce historią obyczajową.
To historia przyjaźni, która czasami ocierając się o niezbyt przekonujący banał (jak w przypadku miłosnego trójkąta z Lenù, Lilą i Nino), stara się zgłębić bardzo niejednoznaczne relacje. Nie zadowala się prostymi rozwiązaniami, zmusza do szukania tych ukrytych pod powierzchnią, sprawiając przy okazji, że nasz osobisty stosunek do bohaterek jest wystawiany na próbę. Nie zapomina jednak przy tym o szczerych emocjach, podkreślając ich rolę tam, gdzie jest to potrzebne (nie chodzi tylko o główne bohaterki – przypomnijcie sobie choćby matkę Lenù zajmującą się córką w Pizie).
Dzięki temu serial portretujący odległe realia historyczne i społeczne (stanowiące tu dość wyraziste, ale ciągle tylko tło), staje się uniwersalną opowieścią o prawdziwych ludziach. Dalekich od ideału, niekiedy wręcz zachowujących się irracjonalnie i stale ze sobą rywalizujących, a jednocześnie od siebie uzależnionych.
I choć obserwując parę bohaterek, często można odnieść wrażenie, że to relacja toksyczna, twórcy wciąż skutecznie unikają wpadania w ten czy inny schemat. Czy to wystarczy, by uznać "Genialną przyjaciółkę" za równie odważną i nowatorską, jak sądzi Nino Sarratore o powieści Eleny, to się dopiero okaże. Ale na pewno jesteśmy na dobrej drodze.