"Devs" to refleksyjny thriller w technologicznej otoczce – recenzja nowego serialu science fiction
Mateusz Piesowicz
6 marca 2020, 18:00
"Devs" (Fot. FX)
Ambitne science fiction, trzymający w napięciu thriller i głęboko ludzka historia, a to wszystko w niezwykłej oprawie. "Devs" na pewno was zaskoczy i to pod różnymi względami. Drobne spoilery.
Ambitne science fiction, trzymający w napięciu thriller i głęboko ludzka historia, a to wszystko w niezwykłej oprawie. "Devs" na pewno was zaskoczy i to pod różnymi względami. Drobne spoilery.
Szereg przypadkowych (?) obrazów. Enigmatyczna muzyka. Długowłosy i brodaty Nick Offerman. Pierwsze sceny premierowego odcinka "Devs" trudno złożyć w sensowną całość, a jednak nie sposób odmówić im hipnotyzującego uroku. Na tyle pociągającego, że po krótkim wstępie od razu chce się więcej, niemal bezwiednie dając się wciągnąć twórcom w głąb króliczej nory. Dodajmy tylko, że nora to nowoczesna, by nie powiedzieć futurystyczna.
Devs – serial twórcy filmów Ex Machina i Anihilacja
Tego jednak po nowym dziele Alexa Garlanda należało się spodziewać – w końcu pomysłodawca, scenarzysta i reżyser 8-odcinkowego miniserialu stacji FX to również twórca "Ex Machiny" i "Anihilacji". Ambitne science fiction to więc dla niego nie pierwszyzna, a dodatkowo zapowiedzi "Devs" jasno sugerowały, że jego nowe dzieło będzie podążać tropem poprzedników. I rzeczywiście, technologia oraz jej implikacje stanowią tu jeden z głównych punktów programu, ale czy na pewno najważniejszy?
Po pierwszych dwóch odcinkach (obydwa są już dostępne w HBO GO) trudno tak naprawdę jednoznacznie odpowiedzieć nie tylko na powyższe pytanie, ale również te bardziej ogólne. Bo czym tak właściwie jest "Devs"? Najprościej rzecz ujmując, to technothriller z akcją osadzoną najpewniej w niedalekiej przyszłości (ani czas, ani miejsce nie są sprecyzowane) w jakiejś wersji Doliny Krzemowej. Tam też poznajemy parę młodych inżynierów, Lily (Sonoya Mizuno) i Siergieja (Karl Glusman), zatrudnionych w technologicznej korporacji Amaya. I wszystko jest w najlepszym porządku, dopóki on nie dostaje awansu.
Zaraz po przeniesieniu do tytułowego Devs – tajemniczego oddziału Amayi, o którym nikt nie wie, czym właściwie się zajmuje – Siergiej znika bowiem w równie zagadkowych okolicznościach. Czy ma to coś wspólnego z tym, co zobaczył w oddzielonym od reszty korporacyjnego kampusu budynku? I co to dokładnie jest?
Devs zadaje dużo pytań bez jasnych odpowiedzi
Na proste wyjaśnienia serialowych sekretów oczywiście nie powinniście liczyć, ale to nie tak, że "Devs" jest tylko enigmatyczną fabułą unikającą jakichkolwiek konkretów. Przeciwnie, tych nie brakuje, więc jeśli obawiacie się kompletnego błądzenia w scenariuszowej mgle, to uspokajam – nic takiego nie ma miejsca. Rzecz jednak w tym, że ważniejsze od tego "co" się stało, jest tutaj wyjaśnienie "dlaczego". A z tym już nie jest tak prosto.
"Jeśli to prawda, to niczego nie zmienia. W tym rzecz" – słyszymy razem ze zdezorientowanym Siergiejem, próbując nie tyle rozwiązać zagadkę, czym zajmuje się Devs, co pojąć jakiegoś rodzaju głębsze znaczenie. Teoretycznie znajdujące się na wyciągnięcie ręki, bo nie dość, że regularnie odwiedzamy to miejsce, na dodatek mamy okazję zobaczyć efekty tamtejszej pracy. W praktyce jednak sformułowanie jasnej odpowiedzi jest niewykonalne, a ona sama wydaje się ulotna.
Nie pomaga w tym również niejaki Forest (znakomity Nick Offerman w wydaniu, które może was bardzo zaskoczyć, jeśli jest dla was głównie Ronem Swansonem z "Parks and Recreation"), szef Amayi, który na każdą kwestię dotyczącą sekretnego działu swojej firmy odpowiada w lakoniczny sposób, nie będąc jednocześnie człowiekiem, jakiego spodziewalibyśmy się zobaczyć na jego pozycji.
Spokojny, emanujący specyficzną aurą mieszającą sympatię z nieokreślonym smutkiem, sprawia wrażenie jakby nieobecnego i zatopionego w rozmyślaniach, a przy tym godnego zaufania. Gdy poznamy go nieco lepiej (znów nie trzeba będzie na to długo czekać), jego sposób bycia stanie się wprawdzie bardziej zrozumiały, ale czy zyskamy przez to jakąś klarowność? Nie, raczej kolejne pole do domysłów, potęgowane sprzecznościami w postawie Foresta, co nie będzie pomocne w próbie uchwycenia wymykających się odpowiedzi.
Devs łączy thriller z ambitnym science fiction
Tych nie brakuje za to gdzie indziej, bo poza ezoteryczną warstwą opowieści, mamy też drugą, już bardziej przyziemną, a zawierającą śledztwo, jakie po zniknięciu Siergieja podejmuje jego partnerka. Nie dając wiary oficjalnym wyjaśnieniom, Lily szuka odpowiedzi na własną rękę, odkrywając interesujące fakty i wprowadzając nas na grunt szpiegostwa przemysłowego. A że rękę na pulsie trzyma równie złowrogi, co skuteczny w działaniu szef ochrony Amayi, Kenton (Zach Grenier), szybko zrobi się niebezpiecznie.
Nasuwa się pytanie, czy te dwa, dość odległe od siebie aspekty serialowej historii mogą funkcjonować w symbiozie bez większych zgrzytów? Oczywiście za wcześnie jeszcze, by stwierdzić to z pełnym przekonaniem, ale po pierwszych odcinkach nie ulega wątpliwości, że przynajmniej z odnajdywaniem się w gatunkowych prawidłach nie ma Garland większych problemów.
Tam gdzie trzeba podkręcić napięcie robi to zatem bardzo skutecznie (intensywne wpatrywanie się w ekran smartfona dawno nie było tak emocjonujące), potrafi zaskoczyć nagłą zmianą kierunku akcji czy nadać niespiesznemu tempu opowieści odpowiedni rytm, by widz nie poczuł się znużony. Dodajcie do tego podkreślaną klimatyczną ścieżką dźwiękową atmosferę czającego się za rogiem, ale jeszcze bliżej niezidentyfikowanego zagrożenia, a otrzymacie "Devs" w pigułce.
Devs to wciągająca historia i wizualna uczta
Wisienką na serialowym torcie jest jednak bez dwóch zdań strona wizualna, w znakomity sposób korespondująca z enigmatyczną i zmuszającą do refleksji fabułą. Jeśli dotąd nie mieliście styczności z twórczością Alexa Garlanda, zobaczycie tutaj, że to jeden z tych filmowców, u których sposób opowiadania historii idzie w parze z wyjątkowym zmysłem estetycznym. A to właśnie dzięki temu połączeniu "Devs" fascynuje od pierwszych sekund, potrafiąc przykuć wzrok do ekranu, mimo że nie mamy pojęcia, na co właściwie patrzymy.
Przygotujcie się więc na wrażenia w rodzaju gigantycznej statui małej dziewczynki wyrastającej ponad wszystko inne w leśnej siedzibie technologicznej korporacji. Albo drzewa pełniące funkcje bardzo niestandardowego oświetlenia. Nie wspominając nawet o samym budynku, w którym znajduje się Devs, i którego wnętrza nie da się ani łatwo opisać, ani zapomnieć.
Wszystko razem sprawia, że serialowa atmosfera i pełna nieodgadnionych treści narracja wzajemnie się napędzają, tworząc bardzo spójną całość. Nierozerwalną nawet wtedy, gdy z butami wkracza w nią rzeczywistość (w postaci śledztwa Lily), co wprawdzie twórczą wizję nieco zaburza, ale nie rujnuje. Zwłaszcza że tego rodzaju uziemienie bywa przydatne – jakkolwiek fascynujące jest wsłuchiwanie się w abstrakcyjne monologi Foresta i rozkładanie ich na czynniki pierwsze, tak dobra historia potrzebuje czegoś ponad teoretyzowanie o naturze wszechświata czy ludzkich słabościach.
Czy w takim razie "Devs" jest serialem, który te potrzeby zaspokoi? Sądzę, że tak – nawet nie mając bladego pojęcia, dokąd zaprowadzi nas historia i opierając się na mglistych przypuszczeniach, co do ogólnego kierunku, w jakim zmierza Garland. Optymizm opieram jednak nie tylko na wierze w twórcę (którego specyficzny styl nie należy do najłatwiej przyswajalnych), ale też na łatwości, z jaką wsiąkłem w wykreowany przez niego świat, również pod względem emocjonalnym.
Bo choć "Devs" na pierwszy rzut oka wydaje się skupiać na zupełnie innych aspektach opowieści, jej ludzka strona jest tu podnoszona od samego początku. Czasem wprost, a czasem mniej bezpośrednio, kryjąc się za filozoficznymi rozważaniami i ponurymi wnioskami na temat ludzkiego losu, ale zawsze z wyczuciem, by przypadkiem nie skręcić w stronę banalnego traktatu o zgubnym wpływie technologii. Od tego serial FX jest póki co daleki, wyglądając na historię o znacznie większych, choć paradoksalnie skromniejszych ambicjach. Jeśli zostanie taką do samego końca, to nawet brak wszystkich odpowiedzi da się wybaczyć.