Netflix ma się świetnie, a jak będzie za kilka miesięcy? Czy na platformie może zabraknąć nowych treści?
Marta Wawrzyn
23 marca 2020, 18:02
"Stranger Things" (Fot. Netflix)
Cały zachodni świat zamknięty w domach oznacza żniwa dla Netfliksa, który notuje przyrost liczby użytkowników. Tylko co będą oni oglądać za kilka miesięcy, skoro produkcja stanęła?
Cały zachodni świat zamknięty w domach oznacza żniwa dla Netfliksa, który notuje przyrost liczby użytkowników. Tylko co będą oni oglądać za kilka miesięcy, skoro produkcja stanęła?
Produkcja wszystkich seriali po obu stronach Oceanu Atlantyckiego została przerwana, podobnie jest z filmami. Duże studia już liczą straty, niektórzy, jak producenci polskiego slashera "W lesie dziś nie zaśnie nikt", decydują się oddać swoje dzieła Netfliksowi, skoro i tak nikt nie obejrzy ich teraz w kinie — ale czy Netflix i inne platformy streamingowe faktycznie mogą już ogłaszać zwycięstwo? Czy za kilka miesięcy nie okaże się, że nagle nie ma tam czego oglądać?
Koronawirus spowoduje pustki na Netfliksie?
Ted Sarandos, dyrektor Netfliksa ds. treści, powiedział w rozmowie z CNN, że w ciągu najbliższych paru miesięcy nie powinno być żadnych zakłóceń programowych na platformie, bo firma pracuje z dość dużym wyprzedzeniem nad nowymi tytułami. Problem może pojawić się później.
— Teraz mamy do czynienia z ogromnym zakłóceniem. Każda nasza produkcja na świecie jest wstrzymana. To wydarzenie bez precedensu w historii. (…) To, co się dzieje teraz, polega na tym, że pracujemy z dość dużym wyprzedzeniem, by dostarczyć wszystkie odcinki naszych seriali jednocześnie. Nie spodziewamy się zakłóceń przez kilka miesięcy, być może później w tym roku, ponieważ fizyczna produkcja nie działa — wyjaśnił Sarandos.
Jednocześnie dodał, że ekipy starają się pracować nad tym, co nie wymaga obecności na planie. W zeszłym tygodniu dla serialu "Big Mouth" zorganizowano wirtualne czytanie scenariusza, w którym uczestniczyło 40 osób. Każda ekipa opracowuje własne rozwiązania logistyczne, byle coś się działo. Przy czym jednego nie da się przeskoczyć — kręcenie zdjęć w warunkach epidemii nie jest możliwe.
Netflix wróci do pokazywania seriali po odcinku?
Jak telewizja poradzi sobie w tych trudnych czasach? Już wiadomo, że i końcówka tego sezonu, i sezon jesienny będą wyglądać inaczej, niż jesteśmy przyzwyczajeni. Większość planów seriali stacji ogólnodostępnych w USA pozamykano, zanim ekipy zdążyły nakręcić finałowe odcinki. Piloty, na podstawie których zamawia się seriale na jesień, są w najlepszym razie niedokończone. W niektórych przypadkach odwołano premierę, bo nie jest jeszcze gotowa całość ("Fargo"!). A w momencie kiedy wejście na plan będzie znów bezpieczne, może okazać się, że zaczną się problemy z kontraktami aktorów, którzy zobligowani są już pracować gdzie indziej.
Krótko mówiąc, końcówka tego sezonu w telewizji ogólnodostępnej nie będzie typowa, a i jesienią może się okazać, że nie ma czego pokazywać. Ten sam problem prędzej czy później będą mieć także stacje kablowe, nawet jeśli w tym momencie dziur w ramówkach nie widać. A jak będzie z platformami streamingowymi?
Na pewno wiele premier się opóźni, w tym wielkie premiery planowane na ten i kolejny rok. Stanęły prace na planach takich seriali, jak "Wiedźmin", "Stranger Things", "Opowieść podręcznej" czy "Władca Pierścieni". Dokładnie tak jak mówi Sarandos, problemy na Netfliksie mogą zacząć się jesienią, kiedy zapasy nakręconych seriali zaczną się wyczerpywać. I wtedy trzeba będzie kombinować.
Być może dobrym pomysłem byłby powrót do pokazywania seriali po odcinku co tydzień zamiast całymi sezonami. Plus takiego systemu jest taki, że kiedy widzowie oglądają pierwsze odcinki, ostatnie mogą być jeszcze kręcone. W taki sposób działa tradycyjna telewizja (stąd problem z "Fargo") i możliwe, że Netflix też będzie musiał się do tego uciec, jeśli ma przetrwać posuchę. Pytanie, czy Sarandos i spółka mogą zdecydować się na krok tak bardzo stojący w sprzeczności z filozofią ich serwisu.