"Fringe" (4×21): Bostoński gambit
Andrzej Mandel
5 maja 2012, 22:02
Kto by się spodziewał, że jednak wróci i to jako schwarzcharakter? A jednak do "Fringe" powróciła bardzo znacząca postać. I tym razem wygląda na bardzo złą. Spoilery!
Kto by się spodziewał, że jednak wróci i to jako schwarzcharakter? A jednak do "Fringe" powróciła bardzo znacząca postać. I tym razem wygląda na bardzo złą. Spoilery!
"Brave New World" (część pierwsza) zaczął się zwyczajnie, jak każdy odcinek "Fringe", od nietypowej sprawy. Tym razem ktoś zadbał o to, aby u ludzi następował spontaniczny samozapłon organizmu. Tym kimś szybko okazał się być David Robert Jones, ale Walter nie mógł uwierzyć, że była to tylko jego sprawka.
W zakresie ratowania ludzi dzień uratowała Olivia, której specjalne zdolności rosną z odcinka na odcinek i coraz bardziej się przydają, ale całą resztę zaczął brać na siebie Walter, który słusznie podejrzewał, że jego dawny przyjaciel, Willam Bell (Leonard Nimoy, oklaski!) jednak nadal przebywa między żywymi. Widzowie szybko przekonują się, że Walter ma rację, ale on sam na satysfakcję musiał poczekać do końca odcinka.
Po fiasku (?) planu Jonesa (a może Bella?) polegającego na stworzeniu nowego wszechświata, ciężko jest orzec, jaki plan mają główni złoczyńcy. Jakikolwiek by on nie był, to środki do realizacji wybrali efektowne. Skoncentrowanie za pomocą sztucznych satelitów światła słonecznego tak, by przepaliło się do znajdującej się pod ziemią ropy z pewnością jest efektowne. Choć sterowanie z łatwo dostępnego dla zespołu Fringe miejsca, już mniej. Ale Bellowi najwyraźniej o to chodziło, gdyż miał ochotę złapać kogoś dla siebie ważniejszego. Aby to osiągnąć, był w stanie poświęcić wiele.
Nietrudno zauważyć, że konstrukcja rozgrywki pomiędzy Bellem a Walterem przypomina grę w szachy. Co twórcy nader łopatologicznie, choć niespecjalnie nachalnie nam pokazują. Pytanie tylko jaki będzie końcowy efekt bostońskiego gambitu Bella?
Uwagę zwraca nie tylko konstrukcja rozgrywki między głównymi antagonistami, ale i to jak rozwijają się zdolności Olivii. Trudno powiedzieć, czy Peterowi spodobał się sposób w jaki ocaliła mu życie, bo minę miał niespecjalnie szczęśliwą. Znalazł się jednak ktoś, kto ukradł cały spektakl, przynajmniej w mojej opinii. I to ukradł wszystkim – Bellowi, Walterowi i Olivii.
Tym kimś jest Astrid (Jasika Nicole). Cicha asystentka, która przez wszystkie sezony nosiła Walterowi szalki, mieszała próbki, biegała po żelki albo była jego oczami nagle okazała się być kimś więcej. Spodziewaliście się, że ta cicha, nieśmiała Astrid potrafi tak sprawnie posługiwać się bronią? Spodziewaliście się, że bez cienia wahania zastrzeli człowieka? Naprawdę, nie spodziewałem się, że jest do tego zdolna, ba, nie miałem pojęcia, że nosi przy sobie broń. Miło, że twórcy "Fringe" potrafili czymś naprawdę solidnie zaskoczyć, bo akurat powrotu Bella mogliśmy spodziewać się od ładnych kilku odcinków.
Z niecierpliwością czekam na ostatni odcinek 4. sezonu. Jak to wszystko się skończy?