"Opowieści z Pętli" to fantastyka skupiona na ludzkich sprawach – recenzja serialu sci-fi Amazon Prime Video
Mateusz Piesowicz
5 kwietnia 2020, 15:51
"Opowieści z Pętli" (Fot. Amazon Prime Video)
Inspirowany sztuką szwedzkiego artysty, melancholijny, skoncentrowany na emocjach – nie brzmi jak opis serialu science fiction. A jednak "Opowieści z Pętli" właśnie takie są.
Inspirowany sztuką szwedzkiego artysty, melancholijny, skoncentrowany na emocjach – nie brzmi jak opis serialu science fiction. A jednak "Opowieści z Pętli" właśnie takie są.
Prowincjonalny krajobraz przerywają ustawione w szczerym polu futurystycznie wyglądające kominy. Po gęstym lesie błąkają się bez celu wielkie roboty. Pośrodku niczego walają się szczątki dziwnych konstrukcji, których przeznaczenia można się tylko domyślać. Świat przyszłości w pełnej krasie? Nie, bo elementy rodem z science fiction są w nim tylko dodatkiem do zwykłej rzeczywistości – niesamowitym intruzem wpływającym na normalne ludzkie problemy.
Opowieści z Pętli to sci-fi inne niż wszystkie
Tych natomiast w ośmiu odcinkach "Opowieści z Pętli" nie brakuje, bo każdy z nich przedstawia inną historię z życia mieszkańców niewielkiego miasteczka Mercer w Ohio i jego okolic. Miejsca o tyle szczególnego, że będącego siedzibą Centrum Fizyki Eksperymentalnej – podziemnego ośrodka naukowego przez wszystkich nazywanego Pętlą.
Co dokładnie się tam odbywa? Można to bardzo ogólnie nazwać odkrywaniem tajemnic wszechświata. Albo po prostu zamienianiem niemożliwego w możliwe. W każdym razie wpływa to na życie ludzi w stopniu wykraczającym poza nietypowe urozmaicenie krajobrazu (jak na ilustracjach szwedzkiego artysty Simona Stålenhaga, które posłużyły za inspirację najpierw dla systemu RPG, a teraz serialu), sprawiając, że ich banalna codzienność nabiera wyjątkowych barw.
Jeśli po tym opisie spodziewacie się, że poznacie szczegóły funkcjonowania wspomnianego ośrodka, muszę was rozczarować. Choć te wydają się kuszące, tak naprawdę są zupełnie nieistotne. Tytułowa Pętla pełni tu bowiem tylko funkcję swoistego fabularnego wytrycha, usprawiedliwiając dokonujące się na ekranie i w życiach bohaterów cuda.
Te zaś dotykają bezpośrednio całkiem przyziemnych spraw, sprawiając, że fantastyka schodzi często na drugi plan, ustępując miejsca dramatowi obyczajowemu. Bo w "Opowieściach z Pętli" mniej liczy się to, co wykracza poza nasze zrozumienie, a zdecydowanie bardziej emocjonalne skutki, jakie niewyjaśnione ma na życie bohaterów.
Takie podejście od razu sprawia, że serial Nathaniela Halperna (scenarzysta m.in. "Legionu") wyróżnia się na tle fantastycznej konkurencji. Nie ma tu ani skomplikowanych scenariuszowych zagadek w stylu znanym z "Westworld", ani coraz bardziej pokręconych pomysłów, jakie starają się dostarczyć twórcy antologii w rodzaju "Black Mirror". Są za to ludzie – raz lepiej, raz gorzej sportretowani, ale zawsze znajdujący się w centrum opowieści, w którą wkroczyła tajemnicza technologia i jej następstwa.
Opowieści z Pętli, czyli fantastyka o ludzkim obliczu
Efekt tej mieszanki, choć nierówny, na pewno można nazwać intrygującym i przykuwającym uwagę. Po części również ze względu na przekonującą kreację świata, łączącą przeszłość (większa część akcji rozgrywa się w latach 80.) z przyszłością, ale tylko po części. Bo wbrew pozorom "Opowieści z Pętli" nie próbują "złowić" widzów na efekciarską realizację. Tak, niejednym kadrem można tu nacieszyć oko, jednak w większym stopniu niż w wizualną ucztę, twórca stara się nas wciągnąć w uniwersalne dla humanistyki rozważania.
Brzmi groźnie? Spokojnie, nie chodzi o nic skomplikowanego. W ramy gatunkowych historii są tu po prostu wpisane pytania, na które serial czasem daje jasne odpowiedzi, a kiedy indziej zachęca do ich poszukiwań lub interpretacji na własną rękę. Jak pogodzić się ze stratą? Czy wyjątkową chwilę można zatrzymać przy sobie na zawsze? Czy po upływie lat będziemy wciąż tą samą osobą? A może w ogóle nie ma szans, by stać się kimś innym bez względu na okoliczności?
Dodajcie do tego typu kwestii garść standardowych fantastycznych motywów (m.in. podróże w czasie, inne wymiary czy zamianę ciał), a całość wpakujcie w tryby obyczajowych historii o rodzinach, związkach, przyjaźniach czy odkrywaniu własnej tożsamości i gotowe. Czy takie podejście sprawia, że "Opowieści z Pętli" są pod jakimś względem odkrywcze? Absolutnie nie. Halpernowi i ośmiorgu różnych reżyserom (wśród których są choćby Andrew Stanton i Jodie Foster) udała się jednak trudna sztuka tchnięcia chociaż szczypty życia w nawet najbardziej banalne scenariusze.
Opowieści z Pętli potrafią poruszyć i zaskoczyć
Nie da się bowiem ukryć, że takie również się "Opowieściom z Pętli" przydarzają. Ba, bez problemu można by bronić tezy, że w gruncie rzeczy każdy z odcinków opiera się na mniejszych lub większych schematach. Zwykle jednak zupełnie nie przeszkadzają one w odbiorze, ponieważ nawet jeśli nie trafia do nas konkretna fabuła, zawsze możemy skupić się na jej uniwersalnym wymiarze, narrację odcinka traktując jako punkt wyjścia ogólnych rozważań. A czy przypadkiem nie na tym również polega fantastyka naukowa?
Znajdzie się zatem coś dla tych bardziej wymagających widzów, ale i szukający zwyczajnej ucieczki od rzeczywistości nie powinni czuć się rozczarowani. Jasne, "Opowieści z Pętli" rzadko kiedy stawiają na efektowną i trzymającą w napięciu akcję albo czysty eskapizm. To nie taki typ serialu.
Co nie znaczy, że nie można liczyć na emocje innego rodzaju. Zaangażowanie losami dopiero co poznanych bohaterów, zamienianie czysto rozrywkowej fabuły w coś ambitniejszego, a nawet zaskakiwanie sposobem, w jaki przenikają się ze sobą poszczególne historie — wszystko to sprawia, że seans wciąga, a niespieszne tempo nie równa się nudzie.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że choć każdy z odcinków to inna historia, nie mamy do czynienia z klasyczną antologią. Bohaterowie przewijają się w różnych opowieściach (losy niektórych z nich są kontynuowane), jedne wydarzenia mają wpływ na inne, a nasze informacje o świecie przedstawionym są stopniowo uzupełniane lub rozwijane. Oglądajcie zatem po kolei, zwłaszcza że samo odnajdywanie powiązań stanowi niezłą zabawę, nie będąc przy tym wielopoziomowym labiryntem, którego nie da się przejść bez mapy.
Fabularne i techniczne aspekty serialu (dodać do nich trzeba świetną ścieżkę dźwiękową autorstwa Philipa Glassa i Paula Leonarda-Morgana) uzupełnia jeszcze bardzo dobrze dobrana obsada, co tym bardziej warto podkreślić, że w większości jest pozbawiona dobrze znanych twarzy. Jonathan Pryce czy Rebecca Hall przyciągają wzrok, ale błyszczą inni, że wspomnę młodego Duncana Joinera w roli Cole'a czy Ato Essandoha jako Gaddisa. Nasza uwaga nie jest zatem w żaden sposób rozpraszana, a serial pozwala w pełni skupić się na tym, co twórca miał do przekazania.
I choć daleko mi przy tym do bezgranicznego zachwytu, doceniam łatwość, z jaką "Opowieści z Pętli" podejmują się wcale niełatwych tematów. Na pewno nie wyciągając z nich pełni potencjału, ale też nie spłycając wszystkiego do zestawu oczywistości, udało się stworzyć inteligentną, zajmującą i czytelną historię, która wymagając od widza trochę skupienia, potrafi się za nie odwdzięczyć. Nie gwarantuję, że od razu zrozumieniem natury wszechświata, ale już nieco lepszym pojęciem tej ludzkiej – czemu nie?