Dolores, Roboam i Serac, czyli co dzieje się w 3. sezonie "Westworld"? Przyglądamy się teoriom fanowskim
Mateusz Piesowicz
8 kwietnia 2020, 19:03
"Westworld" (Fot. HBO)
"Westworld" jak zawsze ma dużo tajemnic, zachęcając do tworzenia fanowskich teorii. Spróbujmy je uporządkować, sprawdzając, jakie zagadki zostały już rozwiązane. Spoilery!
"Westworld" jak zawsze ma dużo tajemnic, zachęcając do tworzenia fanowskich teorii. Spróbujmy je uporządkować, sprawdzając, jakie zagadki zostały już rozwiązane. Spoilery!
Musimy przyznać, że błyskawicznie minęło nam pół 3. sezonu "Westworld". Cztery odcinki, w których przenieśliśmy się do prawdziwego świata, poznaliśmy nowych bohaterów oraz zobaczyliśmy inne oblicza starych znajomych sprawiły, że serial HBO znów nabrał rumieńców.
Westworld sezon 3 – najciekawsze teorie fanowskie
Przez to również sieć po raz kolejny zaczęła huczeć od wymyślanych przez fanów teorii, mających wyjaśnić, co ukryli przed nami twórcy. Część z nich zdążyła się już potwierdzić lub upaść, inne wręcz przeciwnie. A każdy odcinek przynosi kolejne domysły. Sprawdźmy najciekawsze z nich.
Kto ukrywa się pod postacią Charlotte Hale?
Zacznijmy od sprawy, która wzbudzała wśród widzów sporo emocji, czyli tożsamości Charlotte Hale (Tessa Thompson). A będąc precyzyjnym – hosta, którego podstawiła w jej miejsce Dolores (Evan Rachel Wood), by przeniknąć do samego środka korporacji Delos.
Jedni twierdzili, że w rzeczywistości to jeden ze znajomych hostów z parku, inni zaś uważali, że może to być… sama Dolores. I to właśnie oni mieli rację, bo jak już wiemy z odcinka "The Mother of Exiles", bohaterka skopiowała kilka razy swoją świadomość, umieszczając ją w trzech różnych powłokach. Oprócz Charlotte są to również szef ochrony Liama Martin Connells (Tommy Flanagan) oraz Musashi (Hiroyuki Sanada).
Czy cztery kopie Dolores to jeszcze nie koniec?
Łącznie z "oryginałem" mamy już zatem cztery Dolores pod różnymi postaciami. Ale czy to na pewno koniec? Jak pamiętacie, pod koniec 2. sezonu bohaterka wyniosła z parku pięć pereł – jednostek kontrolnych skrywających świadomości hostów. Jedna należała do Bernarda (Jeffrey Wright), trzy kolejne były kopiami Dolores, zostaje ostatnia sztuka, której przeznaczenia można się tylko domyślać.
Mamy kilka opcji. Być może to następna kopia Dolores, której działania i fałszywej tożsamości twórcy nam jeszcze nie ujawnili. Może tym razem rzeczywiście jest to jakiś inny host, na którym bohaterce mogłoby zależeć (Teddy?). A może ostatnia perła jeszcze nie została przez Dolores wykorzystana, czekając na odpowiedni moment?
Westworld: na czym właściwie polega plan Dolores?
To z kolei wiąże się z ogólną wątpliwością dotyczącą planów Dolores. Bo co my właściwie o nich wiemy? Nie jest to na pewno banalna rebelia przeciwko ludzkości – a przynajmniej tak można sądzić, wnioskując z roli Bernarda, o którym sama Dolores mówiła, że sprowadziła go, by hamował jej nazbyt mordercze zapędy. Czy w takim razie możliwe jest, by bohaterka w pokrętny sposób okazała się tej ludzkości wybawicielką?
Nie jest to wcale tak niedorzeczne, jak mogłoby się wydawać, jeśli za głównego "wroga" uznamy Roboam – sztuczną inteligencję korporacji Incite, która przewiduje losy każdego człowieka na świecie. W takim rozumieniu ludzie tak naprawdę niewiele różniliby się od hostów (co było zresztą podkreślane w 4. odcinku), mając tylko pozory wolnej woli. Walcząc z systemem, Dolores sprzeciwiałaby się zatem wszelkim aspektom kontroli, również tej ograniczającej rodzaj ludzki. A że jego niektórzy przedstawiciele, jak na przykład Caleb (Aaron Paul), wciąż są w stanie ją zaskoczyć, to może i na resztę spojrzy przychylnym okiem?
Czy to wszystko prawda, czy tylko symulacja?
Kluczowe a zarazem najbardziej irytujące z serialowych pytań – ile z tego, co oglądamy, to rzeczywistość? Wszystko? Tylko część? A może nic? W gruncie rzeczy za każdą z odpowiedzi dałoby się znaleźć jakieś argumenty.
Wiemy przecież, że Roboam stworzył niemal doskonały model ludzkich zachowań. Niemal, bo wraz z pojawieniem się hostów w prawdziwym świecie, w systemie zaczęły występować dywergencje. Co zatem, jeśli niektóre z oglądanych przez nas scen są tylko symulacją – lustrzanym odbiciem rzeczywistości stworzonym przez superkomputer – a inne, te gdzie występują rozbieżności, dzieją się naprawdę? Albo nic nie dzieje się naprawdę, bo w rzeczywistości świat jest postapokaliptycznym pustkowiem, a Roboam próbuje go odbudować, testując różne wersje?
Interpretacja to tak poplątana, wielowarstwowa i pełna dziur, że niełatwo ją przełknąć. Abstrahując jednak od pokręconych i chyba zbyt skomplikowanych pomysłów z symulacjami, możliwe że przynajmniej niektóre z jej fragmentów są prawdziwe.
Roboam – superkomputer o biblijnym rodowodzie
Spróbujmy w taki sposób. Engerraund Serac (Vincent Cassel) widział, jak jego świat, a konkretnie Paryż, legł w gruzach. Nie chcąc dopuścić do powtórki, wykorzystał Roboam, by dokładnie przewidział przyszłość, w której ludzkość nie zagrozi samej sobie, nawet kosztem wolnej woli.
Hosty tej symulacji szkodzą, bo wprowadzają nieprzewidziane zmienne (Maeve pokazała, jak skutecznie zepsuć symulację) i właśnie dlatego Serac chce je wyeliminować. Albo stworzyć dla nich oddzielny świat, bo jak podkreślił, nie istnieje możliwość pokojowej koegzystencji dwóch gatunków. To natomiast mogłoby pasować do jeszcze jednej, tylko pozornie odlotowej teorii, która ma… starotestamentowe korzenie.
Odnosi się ona do nazwy, a właściwie imienia Roboam, które zdecydowanie nie wygląda na wybrane przypadkowo. Należało ono bowiem do postaci biblijnej – syna króla Salomona, pod którego panowaniem zjednoczone królestwo Izraela rozpadło się na dwie części. Można tutaj łatwo dostrzec podobieństwa do sytuacji w "Westworld".
W świecie Dolores hosty i ludzie mogliby żyć obok siebie (czy pokojowo, to inna sprawa). Natomiast w świecie Roboama nastąpiłby wyraźny podział, po którym hosty przeniosłyby się do wirtualnej rzeczywistości (lub zostały wyeliminowane). Z jednej strony wolna wola, z drugiej tylko jej iluzja naznaczona absolutną kontrolą pod przykrywką bezpieczeństwa. W tym scenariuszu Dolores rzeczywiście staje się jedyną nadzieją dla ludzkości.
Czy Serac jest naprawdę tym, za kogo się podaje?
Powyższe tropy są całkiem ciekawe, ale warto zastanowić się nad jeszcze jednym – jak ma się do tego wszystkiego Serac? Czy to naprawdę człowiek, którego życie naznaczyła tragedia z dzieciństwa i to ona motywuje go teraz do działania? Czy może ktoś zupełnie inny?
Albo raczej coś zupełnie innego, bo całkiem popularna fanowska teoria głosi, że Engerraund Serac w rzeczywistości w ogóle nie jest człowiekiem. Jest za to swego rodzaju personifikacją zaawansowanej sztucznej inteligencji, którą ta stworzyła, by reprezentować swoje interesy w prawdziwym świecie. Innymi słowy, Serac nie stoi za Roboamem, Serac jest Roboamem. Kuszące, prawda?
Zanim jednak zaczniecie szukać dziur w tej teorii, zobaczcie, co do powiedzenia na jej temat miał sam Vincent Cassel w rozmowie z Syfy Wire.
– W tym szalonym serialowym świecie wszystko jest możliwe. Dochodziło tam do tego rodzaju rzeczy, więc możliwe, że właśnie dlatego widzowie uznali to za prawdopodobne. Ale w tym przypadku nie o to chodzi. On [Serac] jest prawdziwym facetem – powiedział aktor.
Czy dajecie temu wiarę i co właściwie Cassel miał na myśli, mówiąc "prawdziwy" (w "Westworld" nigdy nie wiadomo), pozostawiamy wam do własnej interpretacji.