"Ucieczka" to czysta frajda i wielki popis Merritt Wever — recenzja serialu HBO
Marta Wawrzyn
12 kwietnia 2020, 18:03
"Ucieczka" (Fot. HBO)
Romans, thriller, czarna komedia, autentyczne życiowe kryzysy — "Ucieczka" to miks, jakiego jeszcze nie było. Miks całkiem udany, co w dużym stopniu jest zasługą fenomenalnej Merritt Wever.
Romans, thriller, czarna komedia, autentyczne życiowe kryzysy — "Ucieczka" to miks, jakiego jeszcze nie było. Miks całkiem udany, co w dużym stopniu jest zasługą fenomenalnej Merritt Wever.
Parking pod supermarketem, kobieta w aucie odbiera telefon. Sztucznym słodkim głosem tłumaczy, że musi jeszcze zrobić zakupy, a potem ma jogę. Chciałaby na nią iść, bo kupiła nową matę. Dlatego wróci do domu później. Kończy rozmowę i jej twarz staje się jednym wielkim dowodem na to, jak bardzo jest nieszczęśliwa w swoim małym życiu. I jak bardzo chciałaby się od tego uwolnić. Poznajcie Ruby, przeciętną żonę z amerykańskiego przedmieścia, która zaraz zrobi coś niezwykłego. Właściwie to już tę postać znacie, ale nie w takiej wersji. Odjechany scenariusz, szalone tempo akcji i rozbrykana Merritt Wever ("Niewiarygodne") robią różnicę.
Ucieczka od HBO to pomysłowy miks gatunków
Jak już pewnie wiecie z opisów "Ucieczki", wszystko zaczyna się od SMS-a o treści "RUN", którego Ruby za chwilę dostanie od swojego dawnego chłopaka ze studiów, Billy'ego (Domhnall Gleeson, "Black Mirror: Be Right Back"). Para 15 lat temu zawarła pakt, że jeśli jedno wyśle taką wiadomość i drugie odpowie tym samym, rzucą wszystko i razem uciekną. To nie jest realistyczna sytuacja i twórczyni serialu, Vicky Jones ("Fleabag", "Obsesja Eve"), dobrze o tym wie. Dlatego od razu wrzuca nas w środek akcji, tak żebyśmy nie mieli czasu myśleć ani my, ani bohaterowie.
Pięć odcinków (z siedmiu), które HBO przysłało krytykom, to jazda bez trzymanki i totalny miks gatunków. Komedia romantyczna gładko przechodzi w thriller, zahaczając po drodze o różnego rodzaju kryzysy egzystencjalne. Jest tu romans, są pomysły dziwne i dziwniejsze, kolejne przesiadki, torba z kasą, dramatyczne telefony i Archie Panjabi ("Żona idealna") podążająca tropem naszej słodkiej parki. Jest ganianie się po pociągu, picie w Warsie i nie jedna, a dwie sceny masturbacji w toalecie. Jest energia, błysk w oku, są głupiutkie pranki i jejku, ile tu iskier!
Ucieczka, czyli cudowny Merritt Wever show
Wzroku nie da się oderwać przez wszystkim od elektryzującej Merritt Wever, która wreszcie dostała rolę, na jaką zasługiwała od dawna. Główną, z charakterem, pozwalającą na szybkie przechodzenie od komedii do dramatu/tragedii i z powrotem. To przede wszystkim dzięki niej "Ucieczka" to rollercoaster, gdzie kolejne twisty mogą być kompletnie idiotyczne, ale emocje się zgadzają. Zawsze. I zawsze pośród tego pokręconej, z odcinka na odcinek coraz bardziej niebezpiecznej przygody powraca temat wiodący: czy naprawdę da się uciec przed samym sobą?
Postać Ruby to czyste złoto, ale oczywiście oboje główni bohaterowie znaleźli się w tak dziwnym miejscu swojego życia nieprzypadkowo. Coś im nie wyszło, z jakiegoś powodu są sfrustrowani, mają jakieś motywy, które serial ujawnia krok po kroku. Billy często bywa palantem, ale jednego nie da się "Ucieczce" odmówić: napięcie, także seksualne, można kroić nożem. Tak jak w "Obsesji Eve", z którą serial Vicky Jones łączy podstawowe założenie: sytuacje tak niemożliwe, że aż absurdalne, przemieniamy szybko w czystą zabawę, dorzucając do miksu tonę chemii między bohater(k)ami. I to wystarczy, byśmy nie pytali o sens. Przynajmniej przez jakiś czas.
Ucieczka od HBO nie jest serialem bez wad
Niestety, z odcinka na odcinek wady "Ucieczki" stają się coraz bardziej oczywiste. Im bardziej romantyczna gonitwa bez tchu z życiowymi kryzysami w tle przemienia się w film sensacyjny, tym więcej serial traci. I widać, jak trudne zadanie postawiła przed sobą Jones, łącząc w całość elementy, które niekoniecznie do siebie pasują. Łatwo jednak o tym zapomnieć, bo "Ucieczka", ze swoimi szybkimi, krótkimi (ok. 30 minut) odcinkami, pełnymi zwrotów akcji i cliffhangerów, zwyczajnie wkręca. Chce się wiedzieć, co będzie dalej, a to podstawa w przypadku każdego serialu.
Gdzieś w środku tego szaleństwa jest moment, w którym Ruby mówi Billy'emu, że zawsze chciała być dwiema osobami: tą normalną, która mieszka w domku na przedmieściu z rodziną, i tą drugą, fajną, imprezową, nieokiełznaną. On zdziwiony pyta, czemu nie chciała być tylko tą drugą osobą. Ruby nie ma odpowiedzi, ale my już wiemy, że serial działa właśnie dlatego, że ona chce jednego i drugiego naraz, a przy tym ma poczucie, że mogła już przegrać życie. Jej frustracje, poczucie winy i chęć przemienienia się z powrotem w psotną dziewczynę ze studiów napędzają serial od strony emocjonalnej. Billy, choć jest tym, który rozpoczął całą akcję, miewa problemy z nadążaniem za nią. Co nie zmienia faktu, że iskrzy między nimi aż miło.
Nie jest tajemnicą, że autorki "Fleabag" i "Obsesji Eve" specjalizują się w kobiecych bohaterkach, nieco zaniedbując przy tym mężczyzn. Tutaj też to widać i bardzo szybko da się to zaakceptować. Merritt Wever show po prostu działa, ma w sobie "to coś". Tak jak działa wątek z Archie Panjabi czy kompletnie porąbany pomysł na cameo Phoebe Waller-Bridge. "Ucieczka" to królestwo wyrazistych kobiet. A ta, którą obsadzono w głównej roli, dosłownie kocha tę konwencję i wypada w niej genialnie. I my będziemy kochać za to serial, z wszystkimi jego wadami i zaletami.
Ucieczka to świetna rozrywka na trudne czasy
Tym bardziej będziemy go kochać, że moment premiery nie mógłby być lepszy. W czasach, kiedy lekka rozrywka pełni rolę terapeutyczną, wypakowana absurdalnymi bzdurkami i niesamowitą energią "Ucieczka" jest dokładnie tym, czego trzeba uwięzionym w domach widzom. Oczywiście z zastrzeżeniem, że nie każdy kupi tę konwencję i nie każdy gładko przejdzie do porządku dziennego nad mało realistycznym punktem wyjściowym i głupotkami serwowanymi w hurtowej ilości.
Jeśli jednak było wam po drodze z "Obsesją Eve", nawet się nie zastanawiajcie, czy to dla was, bo odpowiedź brzmi: tak, tak i jeszcze raz tak. Wszyscy zasługujemy na chwilę ucieczki od rzeczywistości w dobrym towarzystwie. Zwłaszcza teraz.