"Jeszcze nigdy…" to sympatyczny serial o nastolatce trochę innej niż wszystkie — recenzja nowości Netfliksa
Marta Wawrzyn
30 kwietnia 2020, 18:03
"Jeszcze nigdy..." (Fot. Netflix)
W temacie seriali młodzieżowych coraz trudniej mieć coś nowego do powiedzenia, ale "Jeszcze nigdy…" daje radę. To zasługa głównej bohaterki i udanego łączenia komedii z poważnymi sprawami.
W temacie seriali młodzieżowych coraz trudniej mieć coś nowego do powiedzenia, ale "Jeszcze nigdy…" daje radę. To zasługa głównej bohaterki i udanego łączenia komedii z poważnymi sprawami.
Devi Vishwakumar (Maitreyi Ramakrishnan) ma 15 lat, mieszka w Sherman Oaks w Kalifornii i chodzi do zwyczajnego amerykańskiego liceum. Tyle że nie jest typową serialową nastolatką, jakie znamy z "Beverly Hills, 90210" albo "Riverdale", bo należy do grupki pogardzanych nerdów. Jakby tego było mało, zaczęła rzucać się oczy, kiedy wylądowała na wózku po śmierci taty — a potem z niego wstała. A na dodatek z pochodzenia jest Hinduską, co też nie dodaje jej popularności w szkole.
Jeszcze nigdy…, czyli nastoletnia Hinduska w USA
"Jeszcze nigdy…", serial komediowy Netfliksa produkowany przez Mindy Kaling i pisany przez Lang Fisher ("Świat według Mindy", "Brooklyn 9-9"), choć opiera się na schematach, które znamy dosłownie z każdej młodzieżowej produkcji, już na dzień dobry się wyróżnia. I nie zmienia się to przez 10 odcinków, w udany sposób łączących humor i błahe problemy nastolatek z mądrym podejściem do poważnych tematów (jak żałoba, wykluczenie i samotność), amerykańską popkulturę z hinduską tradycją, sprawy zwyczajne z tym, co jest wyjątkowe w naszej bohaterce.
A rzeczy wyjątkowych jest w niej całkiem sporo, począwszy od tego, że choć mieszka w jednym z najbogatszych miejsc na świecie, jako córka imigrantów nie należy do warstwy uprzywilejowanej, a skończywszy na tym, że jest inteligentna, ambitna i na dobrych stopniach w szkole zależy jej przynajmniej tak, jak na chłopakach. A na chłopakach oczywiście jej zależy, podobnie jak na tym, żeby zyskać na popularności w szkole. Szybko wplątuje się w poplątaną historię ze szkolnym przystojniakiem Paxtonem (Darren Barnet), jednocześnie nie do końca świadomie coraz bardziej angażując się w znajomość z Benem (Jaren Lewison), swoim największym rywalem.
Nietypowe jak na amerykański serial o szkole są też jej najbliższe przyjaciółki: zakochana w teatrze Eleanor (Ramona Young) i spędzająca wolny czas na rozmowach z robotem Fabiola (Lee Rodriguez). "Jeszcze nigdy…" dba o to, żeby wszelkie mniejszości były widoczne na ekranie, pokazując bez lukru zarówno rzeczywistość dzieciaków z imigranckich rodzin, jak i tych białych i bogatych. Jedni i drudzy mają swoje problemy, rodzin idealnych praktycznie nie ma, a samotność nastolatków to tutaj powszechny problem. Z drugiej strony, serial wciąż jest lekką i przyjemną komedią, więc ciężkie tematy często prowadzą do banalnych rozwiązań.
Jeszcze nigdy… — udany miks schematów i świeżości
Trudno jednak na cokolwiek narzekać, kiedy jakiś serial ogląda się tak przyjemnie jak "Jeszcze nigdy…". Duża w tym zasługa 18-letniej Maitreyi Ramakrishnan, dla której to telewizyjny debiut. Młoda aktorka swoim urokiem jest w stanie nadrobić wiele braków i sprawić, że nawet sytuacje, które znamy z innych produkcji młodzieżowych, wydają się świeże. Devi pakuje się w kłopoty jak każda nastolatka, potrafi zachowywać się głupio, nieodpowiedzialnie i egoistycznie, ale da się lubić pomimo tego. Zwłaszcza że jej życie bywa mocno poplątane, a trauma po śmierci taty, nieważne jak bardzo przez nią wypychana z pamięci, powraca w najgorszych momentach. I jest to prawdziwe, bo fabuła nie sprowadza się do tego "kto z kim", a głównej roli nie gra 30-latka, jak to się często w amerykańskich serialach zdarza.
"Jeszcze nigdy…" pozwala dzieciakom być dzieciakami, owszem, mocno podpierając się stereotypowymi wątkami à la wszystkie teen dramy tego świata, ale też nie przekraczając granicy, poza którą jest już tylko młodzieżowa opera mydlana. Trójkąty miłosne to norma, ale jest też miejsce na problemy z rodzicami i własną tożsamością, przeróżne lęki, pogubienie, przesadne ambicje prawie jak z "The Politician" i całą niezwykłość światka hinduskich imigrantów w Ameryce, którzy nie chcą żyć jak w starym kraju, ale też nie rezygnują z tradycji. Co widać w wątku Kamali (Richa Moorjani), kuzynki Devi, czy też odcinku ze świętem Ganeśćaturthi.
Jest miejsce na wątek z terapią (w roli terapeutki Niecy Nash) czy trudny coming out, a szkolny przystojniak okazuje się bardziej skomplikowany, niż wygląda na pierwszy rzut oka. Jest też miejsce na odniesienia do współczesnej popkultury (jeszcze nigdy "Riverdale" nie wyglądało tak absurdalnie), humor bardzo w stylu Mindy Kaling czy nietypowych narratorów (Andy Samberg!). I nawet jeśli nie brakuje w tym wszystkim schematów, "Jeszcze nigdy…" wypada bardzo świeżo, naturalnie i na swój sposób też oryginalnie. A kiedy próbuje być czymś więcej, niż sympatyczną młodzieżową komedyjką, w dziewięciu przypadkach na dziesięć staje na wysokości zadania.
Wszystko to razem składa się może nie na dzieło wybitne czy serial przełomowy, ale bardzo przyjemny czasoumilacz — jak najbardziej. A dla rewelacyjnej Maitreyi Ramakrishnan "Jeszcze nigdy…" prawdopodobnie okaże się przepustką do kariery.