Co dokładnie spotkało Claire w finale "Outlander"? Producenci serialu wyjaśniają, czego nam nie pokazali
Marta Wawrzyn
12 maja 2020, 14:02
"Outlander" (Fot. Starz)
W finale 5. sezonu "Outlander" Claire znów przeszła przez piekło, ale nie zobaczyliśmy wszystkiego. Producenci serialu tłumaczą, co powinniśmy sobie dopowiedzieć. Uwaga na spoilery!
W finale 5. sezonu "Outlander" Claire znów przeszła przez piekło, ale nie zobaczyliśmy wszystkiego. Producenci serialu tłumaczą, co powinniśmy sobie dopowiedzieć. Uwaga na spoilery!
Finał 5. sezonu "Outlander" był jednym z najtrudniejszych do oglądania odcinków w historii serialu i to mimo że najgorszego nam oszczędzono. Claire (Caitriona Balfe) została nie tylko porwana przez bandę Lionela Browna, ale też brutalnie zgwałcona i to nie tylko przez niego. Brown zaprosił innych mężczyzn, żeby poszli w jego ślady i choć widzieliśmy, jak się zbliżają, serial nie zdecydował się pokazać nam więcej. Następne, co się wydarzyło w tym wątku, to już Jamie (Sam Heughan) i jego ludzie rozprawiający się z napastnikami. Czy to oznacza, że więcej gwałtów nie było?
Outlander — zbiorowy gwałt w finale 5. sezonu
Jeśli mieliście nadzieję, że Claire oszczędzono koszmaru zbiorowego gwałtu, to niestety pora ją porzucić. Producenci "Outlander" Toni Graphia i Matt Roberts potwierdzają w rozmowie z Variety, że główna bohaterka została zgwałcona nie tylko przez samego Browna, ale też przez kolejnych mężczyzn.
Telewizja Starz zdecydowała, żeby nie pokazywać drastycznych szczegółów, tylko zasugerować, że to się wydarzyło, pokazując, jak kolejni członkowie bandy zbliżają się do Claire. Dzięki temu "możecie wypełnić lukę, że więcej niż jedna osoba ją zaatakowała" — mówi Matt Roberts.
Producent serialu "Outlander" dodaje, że początkowo napaść miała być pokazana na ekranie i zarówno Caitriona Balfe, jak i Sam Heughan zgodzili się na to. Ostatecznie postawiono na wersję, w której Claire odlatuje myślami w kierunku rodzinnego spotkania w latach 60., próbując sobie w ten sposób poradzić z traumą. Pierwotny plan był taki, że zobaczymy tylko Claire i Jamiego, jak tańczą. Ostatecznie zrobiło się z tego Święto Dziękczynienia z bliskimi Claire z obu światów.
— To też jest coś, co pozwala publice odetchnąć, bo to jest trudne do oglądania — i trudne do nakręcenia. To było naprawdę straszne nawet do nakręcenia i symulowania. To jedne z najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek nakręciliśmy — mówi Toni Graphia.
Caitriona Balfe: Outlander jak Niewiarygodne
Z kolei Caitriona Balfe w wywiadzie dla "The New York Times" tłumaczy, że sceny gwałtu w "Outlander" nie pojawiają się bez powodu.
— Jeśli opowiada się historie tego typu, trzeba podkreślić coś, co nie jest dyskutowane publicznie, po to, żeby rozpocząć rozmowy. W przypadku Jamiego w sezonach 1 i 2 zmagaliśmy się z czymś, co nie było pokazywane za często w telewizji, czyli ideą gwałtu na mężczyźnie. W przypadku Claire chodzi o psychologiczny mechanizm dysocjacji — tłumaczy aktorka.
Balfe ma na myśli wspomniany "sen na jawie" ze słonecznymi latami 60., do których uciekała myślami Claire, kiedy była bita i gwałcona. I dodaje, że serial Netfliksa "Niewiarygodne" miał pewien wpływ na to, jak nakręcono te sceny:
— W żadnym momencie tak naprawdę nie widzicie atakujących. Nie chcieliśmy im oddawać w ogóle przestrzeni.
W 6. sezonie "Outlander", który już jest zamówiony, zobaczymy, jak Claire dochodzi do siebie po tym, co ją spotkało. Jak zauważa Balfe, jej postać jest twardzielką, ale też nie jest z teflonu, dlatego wyjście z tego zajmie jej trochę czasu.