Pytanie na weekend: Jaki jest wasz ulubiony europejski serial nieanglojęzyczny?
Redakcja
16 maja 2020, 13:55
Fot. SVT1/DR1/HBO
Kiedyś oglądaliśmy niemal wyłącznie seriale z USA i Wielkiej Brytanii, dziś to się już zmienia. Wolicie skandynawskie kryminały, hiszpańskie seriale kostiumowe czy np. seriale z Izraela?
Kiedyś oglądaliśmy niemal wyłącznie seriale z USA i Wielkiej Brytanii, dziś to się już zmienia. Wolicie skandynawskie kryminały, hiszpańskie seriale kostiumowe czy np. seriale z Izraela?
Dzisiejsze Pytanie na weekend zainspirowane zostało premierą "White Lines", serialu zaledwie oglądalnego, ale też stanowiącego kolejny dowód na pewien trend. Europejskich produkcji jest coraz więcej i są one kręcone w coraz bardziej nietypowych miejscówkach. Pandemia koronawirusa, która unieruchomiła prawdopodobnie jeszcze na kilka miesięcy produkcje filmowe w USA i Wielkiej Brytanii, tylko ten trend pogłębi. Jakie są wasze ulubione seriale z Europy?
Mateusz Piesowicz: Genialna przyjaciółka
Pierwszym tytułem, który przyszedł mi do głowy, było duńskie "Forbrydelsen", bo swego czasu ten serial wyznaczył dla mnie standardy skandynawskich kryminałów, do jakich sięgnął chyba jeszcze tylko "Most nad Sundem". Ale że od jego oglądania minęło już dobrych parę lat, a pamięć bywa zawodna, to postanowiłem poszukać czegoś innego.
Nie było jednak łatwo zdecydować się na jednego kandydata, bo wśród nieanglojęzycznych seriali naprawdę jest w czym wybierać, zwłaszcza jeśli lubi się rzeczy mniej typowe. Takie jak niemiecki "Babylon Berlin", francuskie "Les Revenants", szwedzki "Gösta", norwescy "Przybysze" czy polscy "Artyści". A przecież jest jeszcze Izrael, gdzie nie tylko ostatnimi czasy nie brakowało interesujących rzeczy, dla mnie na czele z "Naszymi chłopcami".
Czemu więc "Genialna przyjaciółka"? Przede wszystkim dlatego, że o ile do wszystkich wymienionych musiałem się chwilę przekonywać, włoska produkcja HBO kupiła mnie od razu, porywając w pierwszej kolejności niesamowitym klimatem dawnego Neapolu, a dopiero potem całą resztą. Tej natomiast też nic nie brakowało i nadal nie brakuje, bo opowieść o Lenù i Lili uważam za jedną z lepszych historii obyczajowych ostatnich lat i nie mogę się doczekać ciągu dalszego.
Marta Wawrzyn: Borgen
Mój ulubiony serialowy kierunek zaskoczył mnie samą, bo jest to Dania, i to niekoniecznie ta najbardziej znana, czyli kryminalna. Owszem, widziałam i bardzo cenię zarówno "Forbrydelsen", jak i duńsko-szwedzki "Most nad Sundem", ale jeśli mam wskazać jeden tytuł, to będzie nim "Borgen", serial o polityczny o pani premier, która musi sobie radzić w bardzo skomplikowanej rzeczywistości.
Fenomenalnie napisana postać kobieca, scena polityczna, która z polskiego punktu widzenia (ale też choćby amerykańskiego czy brytyjskiego) wydaje się dość egzotyczna, i makiaweliczne gierki w małym kraju, którego znaczenie na arenie międzynarodowej jest, no cóż, takie sobie. "Borgen" zaskakuje raz po raz i mam wrażenie, że nawet dziś, po prawie dziesięciu latach, będzie wydawał się świeży dla tych, którzy wkrótce zobaczą go na Netfliksie. A ja już się cieszę na myśl o 4. serii.
Gdybym miała kontynuować wyliczankę, to bardzo wysoko na mojej liście jest również duńska "Rita", włoska "Gomorra", niemiecki "Babylon Berlin", hiszpańska "Krawcowa z Madrytu", niemieckie "Deutschland 83", włoska "Genialna przyjaciółka", islandzkie "W pułapce" czy węgierskie "Złote życie". Wciąż też czekam na polski serial, którym rzeczywiście będziemy mogli pochwalić się za granicą.
Kamila Czaja: Most nad Sundem
Zajmowanie się od czasu do czasu Serialową alternatywą sprawia, że oglądam więcej nieanglojęzycznych seriali niż dawniej, ale nadal za mało. Jak tylko coś nadrobię, okazuje się, że została jeszcze cała masa nie tylko klasyki, lecz także bieżących produkcji (z zeszłego roku zalegam m.in. z "Naszymi chłopcami", "Nieświadomymi" i "Przybyszami"). Pewnie najlepszy spełniający językowe kryteria serial, który zobaczyłam w całości, to izraelski "Shtisel", ale przy całym uznaniu dla tej opowieści bardziej ją podziwiam, niż lubię. Podobne odczucia budzi we mnie "Genialna przyjaciółka", z którą jestem zawsze na bieżąco, jednak nie powiem, że to serial, do którego się emocjonalnie przywiązałam.
Bardzo lubię natomiast, mimo nierówności (przyszło mi omawiać 4. sezon i różnie z tym bywało) "Most nad Sundem". Może zmieniłabym ten typ, gdybym wreszcie nadrobiła więcej odcinków "Forbydelsen" albo wzięła się za polecane mi zewsząd "Borgen". Ale póki co stawiam właśnie na kryminalne zagadki nieustępliwej, niełatwej do zrozumienia Sagi oraz jej policyjnych partnerów. Z kilku nordyckich seriali, które widziałam, "Most nad Sundem" lubię najbardziej – za mocne scenariusze i postacie, wyjątkowość wynikającą z łączenia Szwecji i Danii, mroczny klimat, muzykę, świetne aktorstwo i perfekcyjną realizację. A przy tym oglądałam kolejne sprawy z dużymi emocjami.