Pytanie na weekend: Z którym serialowym odejściem najtrudniej było wam się pogodzić?
Redakcja
23 maja 2020, 13:13
Fot. FOX/ABC/CBS
W tym tygodniu gruchnęła wiadomość, że Ruby Rose opuszcza "Batwoman". Z tej okazji pytamy was o odejścia aktorów i aktorek z seriali. Które przeżywaliście najmocniej?
W tym tygodniu gruchnęła wiadomość, że Ruby Rose opuszcza "Batwoman". Z tej okazji pytamy was o odejścia aktorów i aktorek z seriali. Które przeżywaliście najmocniej?
Wiadomość o odejściu Ruby Rose z "Batwoman" wzbudziła niemałe emocje, ale takie historie w serialowym światku zdarzają się całkiem często. Aktorzy opuszczają seriale w poszukiwaniu nowych wyzwań zawodowych, postacie są bezlitośnie mordowane przez scenarzystów albo wysyłane na drugi koniec świata. Zdarza się też, że któryś z naszych ulubionych bohaterów nagle dostaje nową twarz. Nasze dzisiejsze pytanie na weekend brzmi: z którym serialowym odejściem najtrudniej było wam się pogodzić?
Marta Wawrzyn: Josh Charles — Żona idealna
Zdecydowanie największe wrażenie zrobiło na mnie odejście Josha Charlesa z "Żony idealnej", i to z kilku względów. Po pierwsze, CBS jakimś cudem utrzymał to w tajemnicy i tylko porannym spoilerowym nagłówkom z amerykańskich serwisów zawdzięczam, że nie dostałam zawału w trakcie oglądania. Po drugie, biedna Alicia! Tyle lat ściskania kciuków, żeby wreszcie wszystko było dobrze, na nic. Fani oper mydlanych muszą to przeżywać co tydzień, dla mnie to była nowość.
Po trzecie, kilka dni po odejściu Charlesa miałam przyjemność z nim pogadać przez telefon, a Universal Channel, który pokazywał "Żonę idealną" w Polsce z jakimś absurdalnym opóźnieniem, pozwolił mi opublikować rozmowę wiele miesięcy później. Mam wrażenie, że od tamtego czasu minęła cała epoka. I że żadne serialowe odejście, wcześniej ani później, nie zrobiło na mnie takiego wrażenia.
Inne serialowe rozstania, które zapadły mi w pamięć, to Robert Downey Jr. i "Ally McBeal" (Larry i Ally to była jedna z tych par, które zostałyby ze sobą na zawsze, gdyby aktor nie wylądował na odwyku), a także Nicolette Sheridan i "Gotowe na wszystko" (nie tylko zafundowano Edie kuriozalny koniec, ale też bez niej serial całkiem stracił smak). No i biedny Charlie z "Lost", ale o tym niech opowie Mateusz.
Mateusz Piesowicz: Lost – Dominic Monaghan
Josh Charles i jego odejście z "Żony idealnej" – mocne, świetnie wykonane, bez wątpienia odniosło efekt, ale nie byłem aż tak związany z bohaterem, by mocniej to przeżyć. Emmy Rossum porzucająca "Shameless" po 9. sezonie – to odejście symboliczne, bo pokazujące, że aktorka wiedziała lepiej niż twórcy, że serial trzeba już skończyć. Steve Carell odchodzący z "The Office" – do dziś nie obejrzałem sezonów bez jego udziału, a to chyba mówi wszystko.
Wszystko to dobrze pamiętam, ale czy któraś z tych sytuacji szczególnie mną wstrząsnęła? Niekoniecznie. Szukając takiego odejścia, z którym naprawdę nie mogłem się pogodzić, musiałem się więc cofnąć aż do czasów "Lost" i tragicznej historii Charliego (Dominic Monaghan). Emocje temu towarzyszące wryły mi się w pamięć bardzo mocno (tak samo jak zdanie "Not Penny's Boat") i nieważne, że potem serial poszedł w wiadomym kierunku, a sam aktor na koniec wrócił, więc efekt nieco osłabł. Wrażenie jednak pozostało i chyba już nigdy nic go nie przebije.
Kamila Czaja: Dr House – Lisa Edelstein
Na szczęście nie oglądałam "Chirurgów" na tyle długo, by musieć sobie radzić z kolejnymi szokującymi odejściami. Pamiętam parę zaskakujących rezygnacji w "Ostrym dyżurze", kilka głośnych przewrotów w serialach młodzieżowych, jakieś dziwne sytuacje w kryminalnych proceduralach. Trochę zabolało odejście Josha Charlesa z "Żony idealnej", ale że w przeciwieństwie do większości świata nie szalałam za Willem, to ten zwrot akcji kojarzę raczej z momentem, po którym serial dość szybko stracił impet, a nie z moją osobistą tęsknotą za postacią.
Ostatecznie typy mam dwa. Jeden drobny, ale czuję, że nadal nie pogodziłam się z odejściem Adama Brody'ego z "Gilmore Girls". Zniszczony nocną lekturą Biblii Dave był cudownym facetem dla Lane, potem już nigdy jej wątek tak mnie nie wciągał.
I najgorsze: Lisa Edelstein po siedmiu sezonach rezygnująca z roli Lisy Cuddy. "Dr House" był chyba ostatnim serialem, który oglądałam z zaangażowaniem nastolatki, nawet jeśli przy dalszych sezonach już nią nie byłam. Kibicowałam House'owi i Cuddy z uporem wartym lepszej sprawy, przeżywałam każdy odcinek, a po siedmiu seriach skończyło się najbardziej idiotycznie, jak można sobie wyobrazić. A obejrzany po rocznym detoksie sezon 8. to już inny, niewywołujący moich emocji serial.