Emmy 2020 – które seriale Akademia okradła w tym roku? Które nagrodziła bardziej, niż na to zasłużyły?
Marta Wawrzyn
28 lipca 2020, 20:28
"Better Call Saul" (Fot. AMC)
Akademia Telewizyjna ogłosiła nominacje do Emmy i pewnych wyborów jak zwykle nie da się zrozumieć. A także pewnych braków — bo jak nominacji mogło nie dostać duo z "Better Call Saul"?
Akademia Telewizyjna ogłosiła nominacje do Emmy i pewnych wyborów jak zwykle nie da się zrozumieć. A także pewnych braków — bo jak nominacji mogło nie dostać duo z "Better Call Saul"?
Nominacje do nagród Emmy co roku są pełne niespodzianek i bardzo rzadko są to niespodzianki pozytywne. Nominowanie za znane nazwiska, preferowanie mainstreamu w odróżnieniu od jakości, pomijanie aktorów, którzy rzeczywiście się wyróżnili — to wszystko standard. Zawsze. W tym roku też. Lista nominacji do Emmy 2020 bardzo się różni od wczorajszych typów Serialowej. Ale zacznijmy od plusów.
Emmy 2020 — bardzo się cieszę, że:
1. Rekord — 26 nominacji, czyli tylko trochę mniej niż "Gra o tron" rok temu — pobiło "Watchmen", bo jeśli ktoś zasłużył sobie na rekord, to właśnie serial Damona Lindelofa. I szczerze powiedziawszy, myślałam, że zostanie zignorowany tutaj, tak jak wcześniej na Złotych Globach. Wszelkie produkcje gatunkowe to coś, co różne szacowne gremia omijają, a seriale superbohaterskie znajdują się chyba na szczycie tej niechlubnej listy (wystarczy przypomnieć, jak ignorowano "Legion").
2. W gronie nominowanych pojawił się "The Mandalorian". Nie wiem, czy "najlepszy serial dramatyczny" nie jest w tym wypadku lekką przesadą (z drugiej strony, rywalem Baby Yody i spółki jest np. fatalny sezon "Opowieści podręcznej" czy przeciętne "Stranger Things" i "Obsesja Eve"), ale znów: wychodzenie Akademii Telewizyjnej poza strefę komfortu to dobra wiadomość.
3. Nominacjami została obsypana "Sukcesja". Obok "Better Call Saul" to jest teraz najlepszy serial dramatyczny.
4. Zasłużoną nominację za "Euforię" otrzymała Zendaya, choć brakuje mi też samego serialu w głównej kategorii.
5. W gronie najlepszych komedii znalazło się "Co robimy w ukryciu". Czas najwyższy!
6. Z kolei wśród najlepszych aktorek komediowych mamy nie tylko Christinę Applegate, ale i Lindę Cardellini z "Już nie żyjesz". Zasłużona nominacja, zwłaszcza teraz, po 2. sezonie.
7. "Niewiarygodne" znalazło się w gronie nominowanych. Uff.
8. Nominację dostał Paul Mescal z "Normal People". Tak, jasne, Daisy Edgar-Jones zasłużyła bardziej, ale to kwestia konkurencji, która w męskiej kategorii była znacznie mniejsza. Obecność brytyjskiego serialu w tym gronie cieszy, choćby i w tak skromnym zakresie.
9. Znalazło się miejsce dla Shiry Haas i "Unorthodox".
10. Nie został zgubiony Mark Ruffalo, który za podwójną rolę w "To wiem na pewno" powinien swoją kategorię wygrać.
11. Silna reprezentacja "Mrs. America", choć niestety bez Rose Byrne, na której mi zależało najbardziej. I w ten oto sposób przechodzimy do minusów dzisiejszego dnia.
Emmy 2020 — naprawdę mnie irytuje, że:
1. Wciąż powtarzają się te same tytuły i te same nazwiska: "Stranger Things", "This Is Us", "Ozark", "Wspaniała pani Maisel", "Opowieść podręcznej", "Westword", Sterling K. Brown, Jason Bateman (cieszy nominacja dla "Outsidera", ale to nie Bateman wyróżnił się w tym serialu, tylko Cynthia Erivo). Do tego grona dołączyła ekipa "The Morning Show" — parodii serialu o mediach z aktorstwem jak z opery mydlanej. A produkcje Ryana Murphy'ego mają aktorskie nominacje chyba już z automatu, nawet jeśli są kompletnie nieoglądalne. Ech.
2. David Simon jak zawsze został zignorowany: nic dla "Kronik Times Square", nic dla "Spisku przeciwko Ameryce".
3. Nic dla "Sprawy idealnej" po fenomenalnym (nawet jeśli przedwcześnie zakończonym) sezonie.
4. Nie zauważono Kirsten Dunst i jej cudownej roli w "On Becoming a God in Central Florida". Przypominają się "piękne" czasy, kiedy wymiatała w "Fargo" i przegrała na Złotych Globach z Lady Gagą z "American Horror Story: Hotel".
5. Bob Odenkirk i Rhea Seehorn, którzy powinni wygrać swoje kategorie za to, co wyprawiali w znakomitym 5. sezonie "Better Call Saul", zgodnie zostali pominięci. Naprawdę trudno w to uwierzyć, bo mówimy o serialu i aktorstwie na poziomie najlepszych sezonów "Breaking Bad".
6. Nie ma "Pose" w głównej kategorii. Nie ma też aktorek z "Pose" — na placu boju ostał się samotny Billy Porter.
7. Nie ma "High Fidelity" i Zoë Kravitz. Nie ma Elle Fanning i "Wielkiej". Nie ma "Better Things" i Pameli Adlon. Nie ma Hailee Steinfeld i "Dickinson". Naprawdę szkoda.
8. Spodziewałam się tego, zwłaszcza że sami, pisząc własne nominacje, mieliśmy problem z nadmiarem dobrych rzeczy w kategoriach miniserialowych. Ale i tak to powiem głośno: "Normal People" nie zostało docenione tak, jak powinno. To jeden z najlepszych seriali limitowanych tego sezonu. W przeciwieństwie do "Małych ognisk", które można raczej opisać jako przyzwoite guilty pleasure. A rola Daisy Edgar-Jones jest po prostu wybitna.
9. Jakiś chochlik wyciął Merritt Wever i Kaitlyn Dever ("Niewiarygodne"). Pewnie i tak poległyby w boju z Cate Blanchett, ale powinny tu być.
10. Nic dla Nick Offermana i "Devs". Oczywiście, czego ja się spodziewałam.
11. Świetnie, że Akademia Telewizyjna lubi "Mrs. America", bo ja też, ale gdzie jest Rose Byrne i dlaczego nie na liście nominowanych do Emmy?
12. Brak "Nowego papieża" czy "Genialnej przyjaciółki" już mnie nawet nie dziwi. A być może powinien.
13. "Hollywood", "Hollywood", "Hollywood"… Serio?