Nasz top 10: Najlepsze seriale lipca 2020 roku
Redakcja
11 sierpnia 2020, 15:02
"Perry Mason" (Fot. HBO)
Które seriale warto oglądać w czasach ramówkowych pustek? Oto najlepsza naszym zdaniem dziesiątka lipca, a w niej m.in. "Perry Mason", "Doom Patrol" i "The Umbrella Academy".
Które seriale warto oglądać w czasach ramówkowych pustek? Oto najlepsza naszym zdaniem dziesiątka lipca, a w niej m.in. "Perry Mason", "Doom Patrol" i "The Umbrella Academy".
10. W domu (polska wersja, nowość na liście)
Polski wariant zbioru filmów krótkometrażowych, kwarantannowym założeniem połączonych w serial, ma wady i zalety innych tego typu produkcji (wcześniej widzieliśmy hiszpańską odsłonę "W domu" HBO Europe i międzynarodowe "Homemade" Netfliksa). Kilkanaście odcinków ogląda się szybko, ale poziom jest różny, a w pamięci zostaje z tego tylko trochę. Co nie znaczy, że nie warto.
Rodzimej wersji "W domu" nie można odmówić różnorodności i eksperymentalnego zacięcia. Już sam przegląd wykorzystanych form to całkiem ciekawy materiał do analizy. Od klasycznych dokumentów po mniej czy bardziej stylizowane artystyczne historie po wyrażenie pandemicznych emocji za pomocą animacji. Duże wrażenie zrobiły na mnie skrajności takiego spektrum, czyli "Maski i ludzie" Pawła Łozińskiego oraz "Księżyc" Tomka Popakula, ale dobrze wspominam też kilka innych propozycji.
Ranking miesiąca to nie miejsce, by raz jeszcze omawiać każdy z czternastu pomysłów (recenzja tutaj), ale warto chociaż wspomnieć o "Kioto, 21 kwietnia" Anny Zameckiej i Sunga Rae Cho i "To nie my" Jerzego Skolimowskiego, czyli wyjściach w pandemicznych obserwacjach poza Polskę. Zachęcam też do filmów Jacka Borcucha, Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta, Jana P. Matuszyńskiego czy surrealistycznej animacji Renaty Gąsiorowskiej.
Chociaż "Koronaświrusy" Xawerego Żuławskiego, "Ślimak" Krzysztofa Garbaczewskiego i "Ukryj mnie w samolocie lecącym do Marrakeszu" Krzysztofa Skoniecznego to eksperymenty, które mnie przerosły, fani stylu tych reżyserów powinni być zadowoleni. A całe "W domu" może niekoniecznie mocno zmienia czy rozwija myślenie o kryzysie, o którym opowiada, ale ma na tyle dużo oryginalności, że nie powinno się serialu HBO Europe zignorować. [Kamila Czaja]
W domu jest dostępne na HBO GO
9. Central Park (nowość na liście)
Animowany musical Lorena Boucharda, Nory Smith i Josha Gada w czerwcu i w lipcu konsekwentnie realizował to, co zarysowano w pierwszych odcinkach. Po całym 1. sezonie trudno pewnie uznać ten serial aż za arcydzieło, którego nigdy nie zapomnimy, ale był to uroczy cotygodniowy seans, w którym świetny koncept gatunkowy i piosenkowy przerastał fabułę.
Rodzina Owena (Leslie Odom Jr., "Hamilton"), zarządcy Central Parku, to grupka uroczych ekscentryków. Serial pokazuje, jak dzieciaki, Molly (Kristen Bell, "Veronica Mars", "Dobre Miejsce") i Cole (Tituss Burgess, "Unbreakable Kimmy Schmidt"), uczą się przełamywać swoje lęki i jak dorośli, Owen i Paige (Kathryn Hahn, "Pani Fletcher", "I Love Dick), próbują radzić sobie z pracą i rodzicielstwem. Niby nic wyjątkowego, ale tu z niesamowitym urokiem i w genialnej obsadzie, do której dodać należy Josha Gada w roli… narratora całości, wprost o byciu narratorem opowiadającego.
W planie "wielkiej" intrygi Tillermanowie walczyć muszą o ocalenie parku przed milionerką Bitsy (w tej roli… Stanley Tucci) i jej zgorzkniałą asystentką, Helen (Daveed Diggs, "Snowpiercer" i "Hamilton"). Lipcowe odcinki, tak jak wcześniejsze, krążyły między drobnymi rodzinnymi przygodami a wątkiem zmagań ludzi o dobrych intencjach z bezwzględną, choć przy tym zabawną, hotelową potentatką.
"Central Park" to jednak przede wszystkim piosenki – bardzo zróżnicowane gatunkowo, od klasycznego Broadwayu po rap, rewelacyjnie zrymowane, a przy tym niosące często optymistyczne przesłanie, że nie wolno się poddawać. Gdyby w serialu nie śpiewano i nie omawiano zasad narracji, można by go uznać za kolejną dowcipną animację o sympatycznej rodzinie, która dzięki wzajemnemu wsparciu wychodzi cało z opresji. Warstwy musicalowa i metaserialowa sprawiają jednak, że warto potraktować "Central Park" jako coś nieprzeciętnego. [Kamila Czaja]
Central Park jest dostępny na Apple TV+
8. The Umbrella Academy (nowość na liście)
"The Umbrella Academy" zafundowało widzom reset w 2. sezonie i był to świetny wybór. Popaprana rodzinka Hargreevesów, wrzucona do Dallas z początków lat 60. i dodatkowo jeszcze porozrzucana po osi czasu, świetnie odnalazła się w nowym otoczeniu. Zwłaszcza Klaus (Robert Sheehan), który w błyskawicznym tempie dorobił się nie tylko fenomenalnego nowego wyglądu, ale i własnej sekty.
Wyróżnił się również wątek (Emmy Raver-Lampman), której protesty w obronie praw czarnoskórych obywateli wybrzmiały szczególnie mocno ze względu na to, co obecnie dzieje się w USA. Tymczasem Vanya (Ellen Page) spotkała bratnią duszę i oczywiście, że prędzej czy później wszystko musiało się pokomplikować. Diego (David Castañeda) zresztą też przekonał się, że romanse to nie taka prosta sprawa, kiedy jesteś jednym ze słynnych dzieciaków z mocami.
Choć ekipa The Umbrella Academy znów miała do wypełnienia misję najbardziej poważną z możliwych — zapobiec apokalipsie, oprzeć się pokusie ratowania prezydenta — 2. sezon to przede wszystkim świetna popkulturowa zabawa. Serial Netfliksa jeszcze nigdy nie wyglądał tak dobrze, jak w klimatach retro, a i muzycznie chyba udało się przebić 1. serię. Krótko mówiąc, wyszedł idealny letni blockbuster, który godnie zastąpił nieobecne w tym roku "Stranger Things". [Marta Wawrzyn]
The Umbrella Academy jest dostępne na Netfliksie
7. Obsesja zbrodni (awans z 10. miejsca)
"Obsesja zbrodni" to zaledwie sześć odcinków, w których poznaliśmy prawdziwą historię obywatelskiego śledztwa w sprawie kalifornijskiego zbrodniarza, który w latach 70. i 80. popełnił 50 gwałtów i 12 morderstw – i pozostawał do niedawna na wolności. Serial z jednej strony opowiadał o samej sprawie, która po latach zakończyła się aresztowaniem i procesem emerytowanego policjanta, a z drugiej o osobie, dzięki której ten człowiek trafił za kratki.
I to właśnie ta osoba, nieżyjąca już pisarka i nieformalna detektywka Michelle McNamara, stanowi o niezwykłości "Obsesji zbrodni". Kolejne odcinki pokazują, jak autorka, porównywana do Trumana Capote'a, coraz bardziej zatraca się w ściganiu zbrodniarza, jednocześnie walcząc za pomocą coraz większych dawek leków z depresją i stanami lękowymi. Dochodzi do tragedii, która zaskakuje przyjaciół McNamary i jej męża, komika Pattona Oswalta. McNamara umiera, pozostawiając po sobie niedokończoną książkę i sprawę bardzo już bliską rozwiązania.
Nawet jeśli true crime to nie wasza bajka, zobaczcie ten serial koniecznie, bo przedstawia osobę, która będzie was zadziwiać raz po raz swoim podejściem do tematu. Nie jest przesadą stwierdzenie, że talent pisarski McNamary, jej empatia i sposób, w jaki skupiała się na ludzkim wymiarze zbrodni, przyczyniły się do pewnych przemian w tym gatunku. True crime to coraz rzadziej szukanie sensacji w tabloidowych historiach, a coraz częściej skupianie się na ofiarach i próby pokazywania ludzkiej strony koszmaru. [Marta Wawrzyn]
Obsesja zbrodni jest dostępna na HBO GO
6. Quiz (nowość na liście)
Już sam fakt, że za "Quiz" odpowiadają Stephen Frears ("Skandal w angielskim stylu") i James Graham ("Brexit"), sugerował historię nie tylko fabularnie wciągającą, ale i nakręconą w specyficznym klimacie. I faktycznie, reżyser i scenarzysta, sięgając po tabloidowy skandal sprzed prawie dwóch dekad, tak rozłożyli akcenty, że sensacyjność tematu nie przesłania głębszych warstw sprawy.
Przede wszystkim historia majora Charlesa Ingrama (Matthew Macfadyen, "Sukcesja"), jego żony Diany (Sian Clifford, "Fleabag") i innego fana teleturniejów, Tecwena Whittocka (Michael Jibson), nie jest tu tak jednowymiarowa, jak chciały to widzieć media i jak wskazywały wyroki. Frears i Graham, sugerując na początku jasne rozstrzygnięcia, z czasem zasiewają w widzach coraz więcej wątpliwości, czy naprawdę chodzi tu o oszustwo polegające na podpowiadaniu Ingramowi kaszlem podczas programu "Who Wants to Be a Millionaire?".
Jeżeli dodać do tego fakt, że o skandalu rozgrywającym się w programie ITV miniserię nakręciło właśnie ITV, a "Quiz" pokazuje świat telewizyjnych programów zdecydowanie nielaurkowo, tym bardziej trzeba docenić trzyodcinkową produkcję za bycie czymś więcej niż zgłębianiem "spisku" i kolejnym telewizyjnym procesem sądowym. Ten krótki miniserial to przede wszystkim wciągająca, świetnie zagrana rozrywka, ale dzięki autorskiej wizji Frearsa i Grahama – nie tylko. [Kamila Czaja]
Quiz jest dostępny na HBO GO
5. Bezpaństwowcy (nowość na liście)
Głośny i aktualny temat, Yvonne Strahovski w jednej z głównych ról, a na drugim planie m.in. Cate Blanchett oraz Dominic West. Miniserial australijskiej telewizji ABC wyglądał naprawdę obiecująco i choć ostatecznie próżno doszukiwać się w nim czegoś odkrywczego, trzeba przyznać, że oparta na faktach opowieść spełniła swoje zadanie.
W sześciu odcinkach, których akcja kręciła się wokół osadzonych i pracowników ośrodka dla imigrantów w południowej Australii, dostaliśmy więc kilka z życia wziętych historii. Niektóre, jak inspirowany losami Cornelii Rau wątek Sofie (Strahovski), wydawały się wręcz nieprawdopodobne. Inne, choćby opowieść o uciekającej z Afganistanu rodzinie, znacznie łatwiej wpisywały się w typową uchodźczą narrację. Sukcesem twórców serialu jest to, że na ekranie wszystkie sprawdziły się co najmniej nieźle.
Warto docenić również fakt, że przedstawiając oczywiste wady systemu imigracyjnego i opowiadając się po stronie ludzi, którym odmówiono człowieczeństwa, "Bezpaństwowcy" uniknęli wpadnięcia w absolutny banał. Po obydwu stronach barykady mamy więc niejednoznaczne postaci, nierzadko zmuszone do podejmowania decyzji w sytuacjach, gdy właściwy wybór nie zawsze równa się dobremu. Prosta czarno-biała rzeczywistość? To nie tutaj.
Takie podejście do tematu jest też wymagające wobec samych widzów, którzy zamiast sensacyjnej, grającej na emocjach historii, otrzymują coś mniej efektownego, za to pozwalającego postawić się na miejscu bohaterów. A mam wrażenie, że to jest w przypadku tego serialu ważniejsze niż cokolwiek innego. [Mateusz Piesowicz]
Bezpaństwowcy są dostępni na Netfliksie
4. Doom Patrol (awans z 7. miejsca)
Paranormalna afera seksualna. Spotkanie rodzinne kończące się strzelaniną. Cudowna czołówka (niestety) fałszywego serialu. Podróż w kosmos. Różowe stworki zarażające głupimi pomysłami. Wizyta w wesołym miasteczku i na dnie upiornej studni. Co to, odrzucone pomysły wyjątkowo kiepskiego scenarzysty? Nie, to tylko miesiąc w towarzystwie ekipy z "Doom Patrol".
Miesiąc, w którym wyobraźnia twórców serialu wzniosła się na niespotykany nawet tutaj poziom, zamieniając zwykłe szaleństwo w równie barwną, co często wyjątkowo mroczną przejażdżkę obłąkanym rollercoasterem. Bo przy wszystkich możliwych absurdach i tak nigdy nie dało się zapomnieć, że daleko tej historii do radosnej, a jej bohaterom do poukładania własnych spraw.
Larry i Cliff przeżywali więc kolejne etapy rodzinnych rozczarowań, choć ten pierwszy znalazł niespodziewaną pokrewną duszę, a drugi spadł na Ziemię (dosłownie), by odkryć, że może jednak w relacji z córką nie wszystko stracone. Jane ustąpiła pola niejakiej Mirandzie i przekonała się, że to błąd. Rita wróciła do aktorstwa, została superbohaterką i starała się rozprawić ze wspomnieniem matki – oczywiście, że wszytko naraz. Przy tym sercowe rozterki Vica wyglądały naprawdę zwyczajnie.
Zwłaszcza że była przecież jeszcze dorastająca Dorothy i najmniej sympatyczny z jej wymyślonych przyjaciół, który przeraża wszystkich tak bardzo, że są gotowi posunąć się do najgorszego, by go powstrzymać. Ale jakkolwiek skończy się nadejście Candlemakera, wszystko, co widzieliśmy do tej pory, wystarcza, by "Doom Patrol" został nam jeszcze długo w pamięci. Nie tylko ze względu na swoje odloty. [Mateusz Piesowicz]
Doom Patrol jest dostępny na HBO GO
3. Klub Opiekunek (nowość na liście)
W przeciwieństwie do Marty podchodziłam do produkcji Netfliksa bez znajomości powieści. Pewnie przez to nie mogłam docenić pewnych zabiegów uwspółcześniających i równoczesnego zachowania wierności duchowi książek. Ale zupełnie nie przeszkodziło mi to w uznaniu "Klubu Opiekunek" za jeden z najlepszych seriali lipca i jedną na najmilszych niespodzianek roku. Chociaż może nie powinnam być aż tak zaskoczona, skoro za całość odpowiada Rachel Shukert ("GLOW").
Na pozór to dość konwencjonalna opowieść o grupie wczesnych nastolatek działających w tytułowym klubie oferującym opiekę nad dziećmi. Biznes pozwala naprawić dawne przyjaźnie i zbudować nowe, a dziewczyny wspierają się nie tylko zawodowo. Nie brakuje w ich życiu problemów rodzinnych, zdrowotnych i uczuciowych, więc dzieje się sporo.
Serial Netfliksa to także wyraziste i świetnie zagrane bohaterki – Kristy (Sophie Grace), Claudia (Momona Tamada), Mary Anne (Malia Baker), Stacey (Shay Rudolph), Dawn (Xochitl Gomez). Żadnego słabszego ogniwa, każdej z nich chce się kibicować, każda jest "jakaś", ma określone motywacje i złożoną sytuację. Zresztą dopracowano też dalszy plan, a rodziców początkujących biznesmenek grają m.in. Alicia Silverstone i Marc Evan Jackson.
"Klub Opiekunek" konwencjonalność obraca na swoją korzyść, dając widzom poczucie bezpieczeństwa i wielką dawkę pozytywnych emocji, jednak nie rezygnując przy tym z wykorzystania ramy opowieści o dorastaniu do pokazania naprawdę całej gamy problemów. Rozwiązania nie ograniczają się tu do frazesów, a chociaż bywa słodko, to tego rodzaju serial może sobie na słodycz pozwolić, przywracając przy okazji widzom trochę wiary w ludzkość. [Kamila Czaja]
Klub Opiekunek jest dostępny na HBO GO
2. Mogę cię zniszczyć (awans z 3. miejsca)
Cztery kolejne odcinki serialu Michaeli Coel pozwoliły mu wskoczyć niemal na szczyt naszej listy, potwierdzając jednocześnie, że daleko tej historii do telewizyjnych standardów. Gdyby się ich trzymać, procesowi uzdrawiania głównej bohaterki nie towarzyszyłyby wszak zmieniane gwałtownie nastroje czy narastające z każdej strony wątpliwości. Tych nie brakowało w "Mogę cię zniszczyć" właściwie tylko w jednym – stwierdzeniu, że powrót do normalności to wyjątkowo burzliwy proces.
Wspomnieć można choćby niejakiego Zaina (Karan Gill), którego odważne publiczne oskarżenie przez Bellę musiało przynieść tonę satysfakcji, zwłaszcza na tle wszystkiego, co przechodziła bohaterka. Udział w grupowej terapii to sukces zupełnie innego rodzaju, jednak równie warty podkreślenia. Jeszcze bardziej natomiast fakt, że wiązało się to ze spotkaniem Theo (Harriet Webb) – postaci z przeszłości Belli, będącej kolejnym dowodem na to, że w "Mogę cię zniszczyć" nikogo i niczego nie powinno się traktować jednoznacznie.
Również wspomnianych kroków naprzód naszej bohaterki, bo nie były one stawiane bez jakichkolwiek konsekwencji. Te serial podkreślał przede wszystkim w relacjach Belli z przyjaciółmi – na pozór niezmiennych, w gruncie rzeczy jednak stopniowo się osłabiających. Ale czy można się temu dziwić, skoro brakowało jej reakcji nawet na starania wyraźnie gnębionej wyrzutami sumienia Terry, o zauważeniu podobnych swoim problemów Kwame nawet nie wspominając?
Twórczyni absolutnie nie stara się więc czynić z bohaterki ideału, wprost mówiąc o jej licznych wadach, ale nie pomijając przy tym innych ludzi. Bo "Mogę cię zniszczyć" niczego nie uczy tak wyraźnie, jak faktu, że doskonałości próżno szukać u kogokolwiek. Czy to u włoskiego dealera pokazującego zupełnie inne oblicze, czy ofiar seksualnych nadużyć próbujących z różnym skutkiem odzyskać kontrolę nad własnym życiem. [Mateusz Piesowicz]
Mogę cię zniszczyć co poniedziałek na HBO GO
1. Perry Mason (awans z 6. miejsca)
Przed miesiącem szósty, teraz pierwszy. Czy to oznacza, że "Perry Mason" zrobił na przestrzeni czterech odcinków tak niesamowity progres, by bez problemów pozamiatać całą konkurencję? I tak, i nie. Trudno wszak ukryć, że w końcu mocno dały o sobie znać pustki w ramówce, które mocno wpłynęły na nasz wybór, ale niesprawiedliwością byłoby nie oddać produkcji HBO, co się jej należy.
A należy docenić, że w ostatnim czasie w stylową historię wdarło się sporo emocji – przede wszystkim za sprawą dwojga postaci, wśród których żadne nie jest jednak tytułowym bohaterem. Pierwsza to Emily Dodson (fantastyczna Gayle Rankin), okrutnie potraktowana przez los i społeczeństwo matka zamordowanego dziecka. Doprowadzana na skraj wytrzymałości czy to przez tłum zajadłych oskarżycieli, czy dającą fałszywą nadzieję kaznodziejkę, stanowiła emocjonalne centrum opowieści, wypełniając niekiedy zbyt sztywne serialowe ramy życiem.
Tego samego nie da się już niestety powiedzieć o E.B. Jonathanie (doskonały John Lithgow), w szybkim tempie urastającego z roli barwnej drugoplanowej postaci do miana bohatera, którego tragicznym losem trudno było się nie przejąć. Poczciwy, kierujący się twardymi zasadami, ale i potrafiący okazać serce adwokat starej daty nie był bynajmniej pozbawiony wad – te czyniły z niego jednak kogoś więcej, niż tylko pustą scenariuszową figurę. Dlatego też, choć uzasadnione z fabularnego punktu widzenia, przedwczesne pożegnanie było wyjątkowo bolesne.
Konieczne jednak, by miejsce na sali sądowej mógł zająć ten, któremu było to od początku przeznaczone. Można się zastanawiać, czy pośpiech w tej kwestii był wskazany, ale trzeba przyznać, że pomógł nabrać całej historii rumieńców. Na tyle mocnych, że "Perry Mason" to już nie tylko klimatyczne i świetnie zrealizowane noir ze społecznym zacięciem, ale po prostu wciągająca historia, której rozwiązania wyglądaliśmy z rosnącą niecierpliwością, z przyjemnością śledząc, jak podrzędny detektyw wkracza na ścieżkę, by zostać pierwszorzędnym prawnikiem. [Mateusz Piesowicz]