Cersei jak tancerka z Vegas i końskie przyrodzenie na drugim planie. Tak wyglądał nieudany pilot "Gry o tron"
Magdalena Miler
16 września 2020, 11:53
"Gra o tron" (Fot. HBO)
Wraz z premierą nowej książki o "Grze o ton" dowiadujemy się coraz nowych i coraz gorszych rzeczy o oryginalnym pilocie serialu. "Nikt wtedy nie wiedział, co robi" — wspomina serialowy Jaime.
Wraz z premierą nowej książki o "Grze o ton" dowiadujemy się coraz nowych i coraz gorszych rzeczy o oryginalnym pilocie serialu. "Nikt wtedy nie wiedział, co robi" — wspomina serialowy Jaime.
O pierwszym pilocie "Gry o tron", który nie został wyemitowany, krążą już legendy. Wszystkie niepochlebne. A dzięki książce "Fire Cannot Kill a Dragon: Game of Thrones and the Untold Story of the Epic Series" autorstwa Jamesa Hibberda z "Entertainment Weekly" utwierdzicie się w przekonaniu, że ta opinia bynajmniej nie jest dziełem przypadku. Można nawet by rzec, że jest zasłużona.
Gra o tron: Obsada serialu o nieudanym pilocie
Złudzeń co do tego, jak bardzo tragiczny był ten odcinek, nie mają nawet jego twórcy.
— Na początku wydawało nam się, że wszystko idzie dobrze, ale to dlatego, że nie znaliśmy się — mówi David Benioff, połowa duetu showrunnerów.
D.B. Weiss, drugi z twórców, ma podobne odczucia.
— W miarę postępu rysy zmieniały się w pęknięcia, a te w szczeliny. Zanim dotarliśmy do Maroka, czuliśmy, że wszystko się sypie — dodaje.
Zachwycać nie miała się czym także Lena Headey, bo Cersei w nieszczęsnym pilocie prezentowała się o wiele gorzej niż ta, którą było nam dane śledzić na ekranie. Aktorka porównuje pierwowzór postaci do tancerki z Vegas, która miała na sobie futro i burzę włosów. "Coś jak średniowieczna Dolly Parton" — komentuje.
Pozytywnych wspomnień nie ma także Mark Addy, który odegrał Roberta Baratheona.
— Próbowaliśmy ustalić zasady i porządek tego nowego świata. W pierwszym pilocie na dziedzińcu w Winterfell nikt nie klęknął przed królem, kiedy ten przyjechał. Nie możesz zagrać bycia królem. Nie możesz pokazać tego na zasadzie "patrzcie, jaki jestem potężny". Ludzie muszą to odzwierciedlać, okazując posłuszeństwo. Inni muszą ci to okazać. Dlatego podczas powtórki już wszyscy klękali. To robiło ogromną różnicę i pokazało, kto tu rządzi — mówi.
Nikolaj Coster-Waldau, czyli serialowy Jaime Lannister, mówi wprost:
— Nikt nie wiedział, co robi i co to u diabła było. Pamiętam, że podczas przybycia króla Roberta uważałem to wszystko za kuriozalne. Robienie tego równoległego świata z tymi wysoko urodzonymi ludźmi wydawało się absurdem. Jest pewna równowaga między robieniem tego na poważnie i wierzeniem w to, a byciem tylko cosplayerem. Zdecydowanie nie było wrażenia, że to będzie serial, który cokolwiek odmieni dla kogokolwiek. Ale mieliśmy sporo frajdy.
I na koniec swoje trzy grosze dorzuca jeszcze George R.R. Martin. Przypomnijmy, że pisarz miał mieć swoje cameo w pierwotnym pilocie. Miał zagrać gościa na ślubie Khala Drogo (Jason Momoa) i Daenerys, której rolę grała wówczas Tamzin Merchant. Pojawiłby się w bardzo osobliwym przebraniu. Z tej okazji przyjechał na plan zdjęciowy do Maroka i oglądał scenę wesela Dany, w której ważną rolę odgrywała srebrzysta klacz podarowana Dany przez Khala.
— Więc jesteśmy przy małym strumyku. Przywiązali konie do drzew, a nad wodą odgrywała się scena uwodzenia. Jason Momoa i Tamzin są nadzy i uprawiają seks. I nagle facet z kamerą zaczyna się śmiać, bo srebrzysta klacz wcale nie była klaczą, a źrebakiem, i oglądanie tych dwojga w widoczny sposób go ekscytowało. Więc w tle jest ten koń z ogromnym końskim przyrodzeniem. Tak więc nie poszło to dobrze — wspomina.
Ostatecznie pierwotny pilot uświadomił HBO i twórców, jak wiele im jeszcze brakuje, by rozpocząć prawdziwe prace nad serialem.