"Patria" to mocna przestroga i petarda emocjonalna w jednym – recenzja hiszpańskiego serialu HBO
Marta Wawrzyn
27 września 2020, 14:12
"Patria" (Fot. HBO)
Bittori i Miren były przyjaciółkami, dopóki w Kraju Basków nie zaczęła dziać się historia. "Patria" to opowieść o ludzkim wymiarze wojny na ulicach miast, która niszczyła całe rodziny i społeczności.
Bittori i Miren były przyjaciółkami, dopóki w Kraju Basków nie zaczęła dziać się historia. "Patria" to opowieść o ludzkim wymiarze wojny na ulicach miast, która niszczyła całe rodziny i społeczności.
Wszystko zaczyna się w ponury, deszczowy dzień. Txato (José Ramón Soroiz), przedsiębiorca z małego baskijskiego miasteczka ginie zastrzelony przed własnym domem przez dwóch zakapturzonych sprawców. Jego żona Bittori (Elena Irureta) wybiega z domu i jesteśmy świadkami jej głośnej rozpaczy — my i ludzie pozamykani w swoich mieszkaniach, z których żaden nie rzuca się na pomoc. Lata później, po tym jak ETA ogłasza zawieszenie broni, Bittori wraca do rodzinnej miejscowości. Witają ją wrogie spojrzenia. O co tutaj chodzi? Co ta kobieta im wszystkim zrobiła?
Patria, czyli emocjonalna historia Kraju Basków
"Patria", 8-odcinkowy miniserial HBO (widziałam już całość), będący adaptacją książki Fernanda Aramburu pod tym samym tytułem, wrzuca widza w środek wydarzeń i każe się orientować. Co z początku nie jest wcale takie proste. Nieliniowa narracja sprawia, że musimy sobie sami składać tę historię, jak kawałki potłuczonego szkła, a dodatkowo dla widza zorientowanego w historii Kraju Basków na poziomie podstawowym niektóre wydarzenia i zachowania wydają się po prostu niepojęte. Trochę jak "Narcos", to historia prawdziwa, w którą trudno uwierzyć.
Historia ciężka, wyczerpująca emocjonalnie, wymagająca od widza odrobiny wysiłku i ze wszech miar tego wysiłku warta. Saga rodzinna, jakiej nie dałoby się opowiedzieć w żadnym innym miejscu i czasie. Opowieść o tym, jak łatwo stracić zdrowy rozsądek, kiedy w grę zaczynają wchodzić rzeczy podobno ważniejsze od zwykłego życia zwykłej jednostki ludzkiej. Osiem godzin wypełnionych żałobą, rozpaczą, poszukiwaniem swojego miejsca w tym chaotycznym świecie, moralnymi szarościami i dylematami przerastającymi przeciętnego śmiertelnika.
Patria — dwie przyjaciółki po dwóch stronach
W sercu historii, opowiadanej przez scenarzystę Aitora Gabilondo ("El Príncipe") oraz reżyserów Félixa Viscarreta ("Pod gwiazdami") i Óscara Pedrazę ("Tierra de lobos", "Viradeira"), znajduje się życie nie jednej, a dwóch kobiet i ich bliskich. Rodziny Bittori i Miren (Ane Gabarain) są blisko ze sobą zaprzyjaźnione. Ich mężowie, Txato i Joxian (Mikel Laskurain) spędzają razem weekendy na wycieczkach rowerowych i wieczory na grze w karty, dzieci też świetnie się znają. Do czasu.
Wszystko zaczyna się zmieniać pewnego dnia, kiedy panie wychodzą z kawiarni i trafiają prosto na demonstrację popierającą walkę o wolność Kraju Basków, czyli tak naprawdę terrorystyczną działalność ETA. Podczas gdy Bittori proponuje, żeby ich ominąć, Miren spontanicznie przyłącza się do demonstrantów i zaczyna skandować razem z nimi nacjonalistyczne hasła. To początek końca wieloletniej przyjaźni i zarazem serii nieszczęść i kłopotów, które czekają obie kobiety.
A wszystko przez to, że syn Miren, Joxe Mari (Jon Olivares) przystępuje do ETA, zaś mąż Bittori, Txaco, zostaje przez tę organizację wzięty na celownik. Za co? Za to, że ma własną firmę, a więc pewnie jest bogaczem, od którego można wyciągnąć kasę.
Patria to opowieść o fanatyzmie, który niszczy
"Patria" już w pierwszej scenie pierwszego odcinka mówi dokładnie, co się wydarzy, kolejne osiem godzin przeznaczając na wypełnianie luk i zapoznawanie widza ze światem, którego mechanizmy trudno tak po prostu pojąć. A wszystko to przez pryzmat rodzinnego życia ludzi, do których przywiązujemy się w naturalny sposób. Oprócz Bittori i Miren, skrajnie różnych kobiet, które tragedia stawia po dwóch stronach politycznego sporu, w "Patrii" bardzo charakterne jest młodsze pokolenie.
Joxe Mari, syn Miren i Joxiana, to szkolny piłkarz, chłopiec zamieniony w terrorystę. Arantxę (Loreto Mauleón), jego siostrę, poznajemy po wylewie, który odebrał jej normalne życie. Gorka (Eneko Sagardoy), najmłodszy z rodzeństwa, w pewnym momencie zaczyna rozumieć, że musi się stąd wyrwać. Podobnie jak Nerea (Susana Abaitua), wiecznie zakochana i poszukująca czegoś więcej córka Bittori i Txato. Jest jeszcze Xabier (Íñigo Aranbarri), syn Bittori, który zostaje lekarzem. Ot, normalne rodziny, jakich wiele. Zwykli ludzie, którzy za chwilę stracą przywilej bycia zwykłymi.
Patria — czy warto obejrzeć hiszpański serial HBO?
Rodzinna perspektywa politycznej wojny, pokazanie jej ludzkiego wymiaru i ludzkich kosztów, to największa siła "Patrii". Serial HBO zamienia historię, którą znamy fragmentarycznie z doniesień medialnych, w coś bardzo emocjonalnego, coś, co trafi do każdego, kto kiedykolwiek czuł cokolwiek w stosunku do drugiego człowieka. Jej bohaterowie to tacy ludzie jak my: młodsi zakochują się, zdają egzaminy, planują, co chcą robić w życiu — i chodzą na pogrzeby swoich rodziców. Starsi pracują w ogródkach, organizują rodzinne kolacje, nie przepadają za sympatiami swoich dzieci — i stają przed koszmarnymi dylematami moralnymi.
Nikt z nich nie ma nic wspólnego z polityką, a jednak wszyscy zostają w politykę uwikłani. Polityka dosłownie niszczy ich życia, wdzierając się w nie z potężną siłą. Sprawia, że młodzi zaczynają stąd uciekać, a ich rodzice okopują się na swoich stanowiskach, wychodząc z założenia, że przecież ten kraj to ich dom. Wszystko się rozpada, normalne ludzkie relacje przestają istnieć, zastąpione wrogością, podejrzeniami, podziałami, które trudno zrozumieć, nie będąc w środku tego piekła.
"Patria" to mocna przestroga przed fanatyzmem, emocjonalna petarda i historia, której porozrzucane fragmenty z wielką przyjemnością (jeśli to właściwie określenie, kiedy mówimy o serialu dosłownie wypełnionym nieszczęściami) składa się w całość. To też jedna z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek stworzyło HBO Europe.