"Wychowane przez wilki" dobrze wpisuje się w klasykę gatunku — recenzja finału 1. sezonu serialu HBO Max
Michał Kolanko
3 października 2020, 19:01
"Wychowane przez wilki" (Fot. HBO Max)
Pierwszy sezon "Wychowanych przez wilki" pozostawia niedosyt. Więcej jest pytań niż odpowiedzi. Ale świat, który współtworzył Ridley Scott, bardzo wciąga. Spoilery!
Pierwszy sezon "Wychowanych przez wilki" pozostawia niedosyt. Więcej jest pytań niż odpowiedzi. Ale świat, który współtworzył Ridley Scott, bardzo wciąga. Spoilery!
Każdy, kto obejrzał chociaż jeden film Ridleya Scotta, natychmiast dostrzeże tematyczne czy stylistyczne podobieństwa z nową produkcją HBO Max. Są tu ślady "Obcego", "Prometeusza" czy "Łowcy androidów". Takich nawiązań w toku 10-odcinkowego pierwszego sezonu "Wychowanych przez wilki" jest oczywiście dużo więcej. Planeta Kepler-22b, na której ma się zacząć nowa ludzka cywilizacja, przypomina niektóre światy z "Gwiezdnych wojen". W serialu znajdziemy też echa "Battlestar Galactica" czy nawet "Matrixa".
Ale zakończony właśnie sezon najbardziej przypomina "problemowe" science fiction z przeszłości w wykonaniu takich twórców, jak Isaac Asimov, Philip K. Dick czy Artur C. Clarke. Czyli takie, w którym ważne tematy czasami zastępują sprawnie zrealizowaną fabułę czy dobrze nakreślone postacie. Ale to wady, które można w ostatecznym rozrachunku wybaczyć temu serialowi.
Wychowane przez wilki to powrót do przeszłości
Już 17 września pojawiła się informacja, że serial dostanie drugi sezon. To pasuje do finałowego odcinka pierwszego sezonu, zatytułowanego "Początek". Po dziesięciu odcinkach wydaje się, że gra o przyszłość ludzkości dopiero się zaczyna. Na Kepler-22b (co ciekawe, planeta istnieje w rzeczywistości) mnożą się kolejne zagadki dotyczące przede wszystkim tego, kto zaludniał świat na długo wcześniej, zanim pojawiły się na nim androidy ze zniszczonej wojną Ziemi, których misją było wychowanie nowego pokolenia ludzkości. Showrunner Aaron Guzikowski sprawnie rozstawił postacie przed drugim sezonem, pozostawiając otwarte w zasadzie wszystkie wątki.
I tak jak pisał w recenzji pierwszych trzech odcinków Mateusz Piesowicz, "Wychowane przez wilki" to widowisko science fiction na bardzo wysokim poziomie, który pod względem realizacyjnym jest utrzymywany przez cały sezon. Jednocześnie cały czas jest wrażenie, że serial to przeniesienie w nowoczesny sposób stylu fantastyki naukowej sprzed kilkudziesięciu lat. Widać to zarówno w specyficznym języku, sposobie opowiadania, jak i budowie własnego, bardzo charakterystycznego klimatu. To dotyczy technologii, kostiumów i tego, jak budowane są postacie. W jakimś sensie "Wychowane przez Wilki" to retrofuturyzm, czyli spojrzenie w przyszłość tak, jak wyobrażali to sobie ludzie w latach 60. czy 70.
Wychowane przez wilki — 1. sezon to zaledwie wstęp
W trakcie sezonu lepiej poznajemy wzajemnie zwalczające się na Kepler-22b strony, jak i historię Ziemi. Serial ma wiele różnych płaszczyzn do interpretacji. Są pytania o granice człowieczeństwa, etykę, przemijanie, granice możliwości i różnice między maszynami oraz ludźmi, rolę religii i pytanie o dalsze losy ludzkości. Dwie zwalczające się frakcje na planecie, która ma być ostatnią nadzieją ludzkości na przetrwanie, to wyznawcy Mitry oraz frakcja odrzucających religię ateistów. Guzikowski i Scott unikają przypinania prostych etykiet, a widz może sam ocenić podejście i zasady jednej oraz drugiej strony.
Finał to bardziej przygotowanie widza na kolejne sezony niż zamknięcie historii w jedną całość. Nic do końca nie jest wyjaśnione, zwłaszcza związki Kepler-22b z Ziemią i religią mitraistów czy też znaczenie i pochodzenie "głosu Sola". Co więcej, poziom wcześniejszych odcinków jest bardzo nierówny, a w kilku miedzy wstępem (odcinki 1-3) a finałem pojawiają się niepotrzebne dłużyzny. Kluczowe jest jednak to, że mimo wszystkich wad, w toku kolejnych odcinków większość postaci — w tym androidy, Ojciec i Matka — podlegają prawdziwej ewolucji, która nie wygląda na sztuczną. Wykształcają uczucia i to te zupełnie ludzkie.
Droga, którą przechodzą obydwa androidy jest najciekawszym wątkiem całego serialu, dużo bardziej interesującym niż historie większości ich podopiecznych, zwłaszcza Tempest i Huntera. Matka (Amanda Collin) z maszyny bojowej, jednoosobowej broni masowego rażenia zmienia się w kogoś, kto próbuje przynajmniej zrozumieć, czym jest ludzka empatia. Najciekawsze sceny w ostatnich odcinkach to jej relacja z Sue (Niamh Algar) i to w jaki sposób pod jej wpływem Matka lepiej zaczyna rozumieć ludzi.
Tak samo fascynująca jest postać Ojca (Abubakar Salim), który jest chyba najlepiej skonstruowanym bohaterem serialu. A przynajmniej takim, któremu widzowie mogą najbardziej kibicować. Opowiadanego przez niego żarty, gniew, gdy poznaje tajemnice Matki, zazdrość, próba wejścia w relację w jakimś sensie przypominającą małżeństwo — to wszystko go mocno uczłowiecza.
Wychowane przez wilki to sprawna zabawa kliszami
Przedstawiając wielkie problemy i sprawy, twórcy serialu postanowili mnożyć wątki i postacie. Poza dwoma androidami równolegle rozwijana jest relacja Sue i Caleba (Travis Fimmel) — ich tożsamość, infiltracja mitraistów, później przejście Caleba na "drugą stronę". W tle jest jeszcze relacja Matki z jej twórcą, którą poznajemy dzięki przypominającej Matrix symulacji. Ten ostatni wątek został chyba najbardziej spłycony ze wszystkich, także przez wprowadzony dość sztucznie wątek "romantyczny" (o ile można użyć tego słowa). "Wychowane przez wilki" w swojej zabawie kliszami i znaczeniami czasami gubi główne wątki i wprawia w konsternację widza. Szczególnie widać to w środowej części sezonu. Im bliżej finału, tym jest lepiej… chociaż nigdy nie udaje się zgubić już wrażenia, że wspomniane wcześniej tematy były ważniejsze niż przemyślana fabuła.
Na koniec okazuje się — co wielkim zaskoczeniem nie jest — że nie wszystko w symulacji, czego doświadczała Matka, jest takie, jak się wydawało. "Wychowane przez wilki" stawia systematycznie na kolejne twisty. Jednocześnie cały czas widzowi towarzyszy poczucie "dziwności" całego świata i kolejnych rozwiązań, w którym miesza się supernowoczesna technologia ze średniowiecznymi zwyczajami. Całość tworzy jednak unikalną obecnie mieszankę, której bliżej do klasycznych produkcji filmowych. Jednocześnie ten styl trzeba zaakceptować. Jak i to, że finał mimo spektakularnych scen i szybkiego tempa we frustrujący sposób pozostawia tak wiele spraw niewyjaśnionych.
Twórcy podrzucają też widzom kolejne klucze do interpretacji lub reintepretacji wydarzeń. Jak jedna z relikwii mitraistów, czyli ząb Romulusa znaleziony we wraku statku kosmicznego zniszczonego na początku sezonu. Romulus i Remus to mityczni założyciele Rzymu. Dlatego pojawia się interpretacja, że Campion (Winta McGrath) to właśnie Romulus, przywódca nowej ludzkiej cywilizacji, który tak samo jak jego odpowiednik jest w konflikcie z Remusem. W serialu może być nim Paul (Felix Jamieson). Serial jest otwarty na takie interpretacje, a o tym, czy ta jest trafna, przekonamy się być może już w kolejnym sezonie. "Wychowane przez wilki" traktuje te sprawy i tematy śmiertelnie poważnie, jednocześnie nie przekraczając granicy, poza którą można narazić się na śmieszność. Odcinek finałowy dobrze to pokazuje.
W tym roku nie brakowało dobrych produkcji science fiction. Dostaliśmy choćby znakomite "Devs", ale "Wychowane przez wilki" wciąż wyróżnia się wykreowanym światem i unikalną mieszanką różnych tematów i stylów czy też kreowaniem własnej mitologii. Dlatego warto sięgnąć po ten serial, co udowadnia wciągający i chwilami przejmujący finał. Drugi sezon zapowiada się naprawdę ciekawie.