Twórca "Emily w Paryżu" nie zamierza przepraszać za stereotypy w serialu. A Francuzi są naprawdę wkurzeni
Marta Wawrzyn
30 października 2020, 13:13
"Emily w Paryżu" (Fot. Netflix)
Czy Paryż to kolorowa bajka z winem, bagietkami i croissantami, zamieszkiwana przez seksistów i pozerów? Twórca "Emily w Paryżu" tłumaczy, czemu nie będzie przepraszać za swoją wizję.
Czy Paryż to kolorowa bajka z winem, bagietkami i croissantami, zamieszkiwana przez seksistów i pozerów? Twórca "Emily w Paryżu" tłumaczy, czemu nie będzie przepraszać za swoją wizję.
"Emily w Paryżu" to słodka bajeczka, jakiej teraz potrzebujemy — napisałam w swojej recenzji, stając po stronie eskapistycznej przyjemności, jaką daje serial Netfliksa. Francuscy recenzenci widzą sprawę zupełnie inaczej, nie potrafiąc przejść do porządku dziennego nad zawartymi w serialu stereotypami, które pokazują ich stolicę w sztucznej, pocztówkowej wersji, a ich samych jako bandę leni i seksistów.
Serial Emily w Paryżu ostro krytykowany we Francji
"Emily w Paryżu" opowiada o dwudziestokilkuletniej Amerykance z Chicago, Emily Cooper (Lily Collins), która rozpoczyna pracę w agencji reklamowej w Paryżu. Jej bajkowe życie to zarazem pełen przegląd stereotypów pt. jak Amerykanie widzą Paryż i Francuzów. Nic dziwnego, że francuscy recenzenci zachwyceni nie byli.
Dla tych, którzy nie znają języka francuskiego, The Hollywood Reporter zrobił przegląd tamtejszych recenzji. Jedna bardziej miażdżąca od drugiej.
Dowiadujemy się, że Francuzi są "całkiem źli" (tak, tak), leniwi, nigdy nie docierają wcześnie do biura, a do tego ciągle flirtują, są seksistowscy, niezbyt przywiązani do konceptu lojalności i oczywiście mają wątpliwą relację z prysznicem. Tak, żadnego banału nie oszczędzono, nawet najsłabszego — czytamy w Premiere.
Recenzent RTL pisze, że nie widział tylu banałów na temat Paryża od czasów paryskiego odcinka "Plotkary" i końcówki "Diabeł ubiera się u Prady". Z kolei na AlloCiné użytkownicy zastanawiają się, jakim cudem w serialu udało się upchnąć aż tyle stereotypów (czy Paryż to tylko romanse, moda i croissanty?) i dlaczego jakikolwiek francuski aktor zgodził się w tym zagrać, skoro całość jest kuriozalna.
Twórca Emily w Paryżu nie przeprasza za stereotypy
Co na to Darren Star, twórca "Emily w Paryżu"? Showrunner, któremu zawdzięczamy także "Seks w wielkim mieście" i "Younger" w rozmowie z The Hollywood Reporter, odpowiada krótko: to nie miał być prawdziwy Paryż, to miał być Paryż widziany oczami młodej Amerykanki, która nigdy wcześniej tam nie była.
— Serial jest listem miłosnym do Paryża widzianego oczami amerykańskiej dziewczyny, która nigdy tam nie była. Pierwszą rzeczą, jaką widzi, są stereotypy, bo to jest z jej punktu widzenia. Nie jest mi przykro, że widzę Paryż w olśniewający sposób. To piękne miasto i chciałem zrobić serial, który by uczcił tę część Paryża — tłumaczy producent.
Darren Star nie tylko nie przeprasza, ale też ma wielkie plany na 2. sezon, w którym "Emily w Paryżu" stanie się bardziej jak "Emily z Paryża". Czy uda się je zrealizować? Tego na razie nie wiemy. Oficjalnego zamówienia kontynuacji jeszcze nie ma, a sprawę komplikuje pandemia koronawirusa, która sprawia, że kręcenie seriali w europejskich miastach jest teraz praktycznie niemożliwe.