"The Expanse", czyli kosmiczna opera na wiele głosów — recenzja pierwszych odcinków 5. sezonu
Michał Kolanko
21 grudnia 2020, 17:03
"The Expanse" (Fot. Amazon Prime Video)
"The Expanse" wraca z 5. sezonem — i po krótkim rozbiegu od razu przechodzi do świetnej formy. Jeszcze bardziej zachwyca skalą i stworzonym światem. Niewielkie spoilery.
"The Expanse" wraca z 5. sezonem — i po krótkim rozbiegu od razu przechodzi do świetnej formy. Jeszcze bardziej zachwyca skalą i stworzonym światem. Niewielkie spoilery.
Można już obejrzeć pierwsze trzy odcinki nowego sezonu "The Expanse". Serial jest już "zadomowiony" na Amazon Prime Video i widać, że rozwija skrzydła. Niestety, jak się okazuje, projekt zmierza już ku końcowi i potwierdzony już 6. sezon będzie ostatnim. A szkoda, bo jak pokazują nowe odcinki, zarówno pod względem stylistycznym, jak i samej treści w uniwersum wykreowanym przez autorów (James S.A. Corey to pseudonim, pod którym kryją się Daniel Abraham oraz Ty Franck) książkowego pierwowzoru jest bardzo wiele historii do opowiedzenia i światów do pokazania. A twórcy mają środki, by to zrobić. I pokazać świat dalekiej przyszłości, w którym ludzie skolonizowali dużą część Układu Słonecznego, z rozmachem.
The Expanse — nowe misje w 5. sezonie serialu
W pierwszych sezonach "The Expanse" poznaliśmy załogę byłej marsjańskiej korwety Rocinante na czele z jej kapitanem, Jamesem Holdenem. Bohaterowie trzymali się zwykle razem w obliczu różnych przeciwności — niektóre z nich sami zresztą wywołali. Teraz "Roci" przechodzi naprawy po tym, co wydarzyło się na planecie Ilus w końcówce poprzedniego sezonu. I na start każdy z ludzi Holdena — w tym i on sam — dostaje własne misje. Amos leci na Ziemię po tym, jak dowiedział się o śmierci bliskiej osoby. Wraca do Baltimore. Naomi poszukuje swojego syna i robi to na własną rękę, bez Holdena. A on sam zajmuje się niebezpieczną rozgrywką dotyczącą protomolekuly na stacji Tycho. I wreszcie Alex wraca na Marsa, by spróbować spędzić czas z rodziną.
Wszystkie te wątki uzupełnia historia Avarasali, która została oddelegowana na Księżyc, gdzie tkwi w podrzędnej roli, z dala od centrum decyzyjnego — po przegranych wyborach. Na Czerwonej Planecie była żołnierz marsjańskich marines Bobbie Draper śledzi przemytników zaawansowanej broni i technologii. Nad tym wszystkim czai się oczywiście zagrożenie — ekstremista Marco Inaros i jego plan zemsty. Tak z grubsza wygląda stan początkowy wielkiej międzyplanetarnej rozgrywki.
The Expanse rozbite na wiele wątków w 5. sezonie
Rozbicie akcji na wiele wątków w ten sposób to oczywiście nic nowego. Dla "The Expanse" to na tym etapie jednocześnie wada i zaleta. Poprzedni sezon toczył się w jednym miejscu, na jednej planecie — Ilus. Ten pokazuje z dużymi szczegółami wiele miejsc, wiele zróżnicowanych światów. Od Ziemi po dalekie asteroidy i pokłady kosmicznych statków. Ale nie wszystkie historie są sobie równe, a ich nagromadzenie w kolejnych odcinkach sprawia, iż – zwłaszcza na początku — jest wrażenie nie tylko, że historia toczy się wolno, ale też że nie zawsze jest bardzo ciekawa. To jednak szybko mija. Gdy tylko sezon zaczyna się rozkręcać, wraca też napięcie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że widz zna od początku plany Inarosa wobec jego przeciwników, ale nasi bohaterowie są mniej lub bardziej ich nieświadomi. Trudno za to wskazać, który wątek z całej mozaiki jest "najlepszy".
Ale rozbicie początku sezonu na tyle wątków ma też zalety. Dzięki temu możemy ponownie zobaczyć rozmach świata w serialu. I to ze szczegółami. Zużyte wnętrza statków kosmicznych, nowe krajobrazy przekształconego przez człowieka Marsa — ale i życie codzienne na tej planecie. Ziemia w permanentnym kryzysie ekologicznym, ludnościowym i społecznym. W te wszystkie światy można uwierzyć, tak samo jak w to, że zamieszkują je prawdziwi ludzie — z ambicjami, słabościami, emocjami. Tacy jak Holden czy lider niezależnych mieszkańców Pasa Asteroidów, Fred Johnson. To nie są dążący do ideału niezłomni kapitanowie ze Star Treka, którzy w swoich lśniących okrętach chcą zmieniać świat na lepsze. I cały czas, od pierwszego do ostatniego sezonu to pokazywanie ludzi, których podbój kosmosu nie zmienił w aniołów.
Więcej czasu dla postaci to nie tylko możliwość podziwiania nowych zakamarków świata w serialu, ale też szansa, żeby dowiedzieć się więcej o nich samych. Tak jak o Amosie, który wraca do swojego rodzinnego miasta. Motyw poszukiwania korzeni, rodziny, tożsamości jest w tym sezonie wyraźnie zarysowany. Tak jak kwestia zderzenia z przeszłością i własnymi decyzjami. "The Expanse" jako space opera nie boi się poruszać takich tematów. Tak jak w poprzednich sezonach, gdy akcentowano kwestie podziałów społecznych i politycznych.
The Expanse — 5. sezon to już prawie koniec serialu
Mimo niezbyt żwawego początku o jakość całego sezonu można być raczej spokojnym. "The Expanse" zapowiada się w tym roku bardzo dobrze. Ale jest w tle tego świadomość, że to przedostatni sezon. Biorąc pod uwagę to, jak obszerny jest materiał źródłowy, może wzbudzić to wątpliwości. Ale sami autorzy zapewniają, że taki był plan od początku. Daniel Abraham i Ty Franck mówią, że to nie "anulowanie", ale "pauza".
To oznacza, że nie będzie próby zakończenia całego serialu "na siłę", z wykorzystaniem materiałów źródłowych z kilku kolejnych książek upakowanych w jeden ostatni sezon. To dobrze. Bo przykład "Gry o tron" pokazuje najlepiej, że wieloletni wysiłek można łatwo zmarnować w ostatniej chwili. W tym przypadku chyba tak jednak nie będzie. A zanim nadejdzie ostatni sezon i ostatni odcinek, można delektować się space operą w najlepszym możliwym wydaniu.