"Pokonani", czyli nowe porządki w powojennym Berlinie – recenzja serialu Canal+
Mateusz Piesowicz
1 stycznia 2021, 10:02
"Pokonani" (Fot. Canal+)
Czy koniec II wojny światowej oznaczał też koniec koszmaru? Nie dla mieszkańców mozolnie odbudowywanego Berlina, co pokazują "Pokonani" — nowy serial Canal+ w świetnej obsadzie.
Czy koniec II wojny światowej oznaczał też koniec koszmaru? Nie dla mieszkańców mozolnie odbudowywanego Berlina, co pokazują "Pokonani" — nowy serial Canal+ w świetnej obsadzie.
Berlin, 1946 rok. Zrujnowana stolica Niemiec w godzinie zero w niczym nie przypomina tętniącej jeszcze przed kilkoma laty życiem metropolii. Przedwojenne miasto grzechu to teraz raczej miasto duchów, zwłaszcza nocą, gdy większość ulic pogrążonych jest w ciemności i ciszy. Za dnia widok jest niewiele lepszy. Nie ma już wprawdzie śladów niedawnej obecności nazistów, ale boleśnie odczuwalne są jej skutki – zarówno jeśli chodzi o zniszczone budynki, jak też pogrążonych w depresji i apatii mieszkańców.
Pokonani – serial Canal+ o Berlinie po wojnie
"Pokonani", bo tak nazwano berlińczyków w międzynarodowej produkcji, która startuje w Canal+ w Nowy Rok, nie mają tu jednak twarzy żołnierzy przegranej armii. Ci stanowią tylko tło opowieści autorstwa Björna Steina i Månsa Mårlinda (scenarzyści m.in. "Mostu nad Sundem"). Jej prawdziwymi bohaterami są pomijane ofiary każdej wojny – zwykli ludzie, których codzienność legła w gruzach, i którzy zostali zmuszeni do odbudowania swojego życia z dosłownie rozumianych ruin.
Tych w serialowym Berlinie nie brakuje, a poznajemy je w towarzystwie niejakiego Maxa McLaughlina (Taylor Kitsch), nowojorskiego policjanta, który do stolicy Niemiec trafia z zadaniem wsparcia miejscowych w procesie odbudowy sprawnie funkcjonującego aparatu państwowego. Tylko jak to zrobić, gdy rolę zastępczego komisariatu odgrywa bank, a pracujący w nim funkcjonariusze to grupa żółtodziobów uzbrojonych w nogi stołowe? Przydomek "strachy na wróble" pasuje do tej niedoświadczonej ekipy jak ulał, a to i tak najmniejszy z problemów.
Znacznie większym jest choćby to, że warunki panujące w ówczesnym Berlinie zamieniły go w prawdziwą stolicę zbrodni. Przestępstwa różnego rodzaju były na porządku dziennym do tego stopnia, że warte odnotowania stawały się jedynie te najpoważniejsze, czyli gwałty i zabójstwa, z których plagą i tak nikt sobie nie radził. Zarówno ze względu na brak jakichkolwiek struktur, jak i potęgujący chaos podział Berlina na cztery strefy okupacyjne, w których w przededniu zimnej wojny krzyżowały się sprzeczne polityczne interesy.
Pokonani, czyli amerykański gliniarz w Berlinie
"Wojna się nie skończyła, tylko weszła w nowy etap" – słyszy tu na dzień dobry McLaughlin, oswajając się z rzeczywistością, która nijak nie przypomina brooklyńskiej. Podczas gdy jedynym prawem jest bezprawie, towarem deficytowym praktycznie wszystko, a przetrwanie zależy od umiejętności wyrobienia sobie twardej skóry i dopasowania się do okoliczności, trudno jednak o wprowadzenie i przestrzeganie reguł. Tym bardziej że nasz bohater oprócz zleconego mu zadania, ma również własny cel.
Ten dotyczy jego starszego brata, Moritza (Logan Marshall-Green), oficjalnie zaginionego po wojnie żołnierza amerykańskiej armii, a nieoficjalnie dezertera polującego na ukrywających się nazistów. Twórcy od początku podkreślają, że relacja braci, których imiona są nawiązaniem do pełnej czarnego humoru bajki Wilhelma Buscha (niejedynym, zwróćcie uwagę choćby na czołówkę), jest bardzo istotna dla całej historii, ale to oczywiście nie wszystkie fabularne atrakcje serialu.
"Pokonani" mają do zaoferowania znacznie więcej – może nawet za dużo jak na osiem odcinków 1. sezonu. Pośpiech jest na tyle wyraźnie odczuwalny, że rezygnacja z jednego czy dwóch wątków pewnie mogłaby wyjść całości na dobre. Z drugiej strony w serialu praktycznie nie ma dłuższych przestojów, więc nie można narzekać na nudę.
Od pierwszych chwil premierowego odcinka poznajemy różne oblicza powojennego Berlina, najczęściej trzymając się przy tym Maxa. Towarzyszymy mu, gdy podąża przez ruiny tropem tajemniczego króla przestępczego podziemia zwanego Engelmacherem (Sebastian Koch). Wplątujemy się w nie do końca jasne gierki okupacyjnej śmietanki, w którą wkręca Maxa amerykański wicekonsul Tom Franklin (Michael C. Hall). A wreszcie idziemy tropem Moritza, który nie każe długo czekać na swój pierwszy ruch.
Pokonani — historia z kobiecego punktu widzenia
Połączenie różnych części tej historii w jedną całość jest oczywiście kwestią czasu, ale nie da się ukryć, że zanim poszczególne wątki zaczną się zazębiać, można tu odnieść wrażenie oglądania kilku osobnych historii o dość zróżnicowanym poziomie i… różnych bohaterkach.
Zdecydowanie najlepiej wypada ta "uliczna", oprócz policyjnego śledztwa koncentrująca się również na losach Karin (Mala Emde), młodej mieszkanki Berlina, która przeżywszy koszmar i zostawiona samej sobie, wpada w sidła zastawione przez Engelmachera. Postać to o tyle ważna, że funkcjonująca jako reprezentantka niezliczonych podobnych jej kobiet, dla których wyzwolenie okazało się początkiem prawdziwego koszmaru.
W pozbawionym reguł mieście wypełnionym obcymi żołnierzami, właśnie one stawały się najczęstszymi ofiarami. Albo samych "wyzwolicieli", albo postaci takich jak Engelmacher, oferujących pomoc, by potem bez skrupułów wykorzystać zdesperowane kobiety do własnych interesów. Szkoda że fabularne skróty nie pozwalają przedstawić pełni ich dramatu, ale i z nimi historia Karin to bez wątpienia najmocniejszy punkt serialu.
Kolejnym jest Elsie Garten (Nina Hoss), policjantka kierująca posterunkiem, do którego został przydzielony Max. Będąc przedstawicielką Trümmerfrau – kobiet, które odgruzowywały niemieckie miasta po wojnie – Elsie jest zarazem symbolem nowych czasów. Jedną z tych, które wzięły na barki ciężar odbudowywania swojego świata, pomimo jednoczesnego dźwigania własnych traum. Pełna zapału bohaterka stanowi ciekawy duet z Maxem, trochę na zasadzie klasycznych przeciwieństw, trochę wzajemnej ciekawości, ale bez niepotrzebnych podtekstów. Oglądanie ich, czy to w akcji, czy zwykłej rozmowie to czysta przyjemność.
Bardziej blado w porównaniu z wątkami Elsie i Karin wypada część "salonowa", choć co ciekawe, i tutaj najbardziej wyrazistą postacią jest kobieta. Claire Franklin (Tuppence Middleton), czyli żona wspomnianego już wicekonsula, szybko spycha swojego męża w cień, nawiązując bliski kontakt z Maxem i będąc swoistym wspomnieniem czasów, gdy Berlin był pełen takich jak ona — bogatych i niestroniących od różnego rodzaju uciech, których to miasto zapewniało w bród. Po wojnie zostało po nich niewiele, więc i Claire wydaje się pochodzić z innej epoki, co czyni z niej nieco bardziej skomplikowaną i na pewno bardziej tragiczną bohaterkę, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
Pokonani to prosta opowieść na wyjątkowym tle
Dodając do tego pomniejszych bohaterów, którzy dostali swoje pięć minut, nie aż tak skomplikowana fabuła mocno się rozbudowuje, na czym cierpią przede wszystkim pozbawione głębszej charakterystyki postaci. Jeżeli jednak nad stuprocentowy autentyzm stawiacie umiejętność konstruowania opowieści, to "Pokonani" powinni się wam spodobać. Co nie zmienia faktu, że pretensje do twórców za niewykorzystanie w pełni potencjału miejsca i okresu historycznego są uzasadnione – zwłaszcza że wcale nie potraktowali oni wyjątkowego tła wyłącznie jako ozdoby.
Imponujące wrażenie robi zniszczony Berlin, który odtworzono nie w studiu, lecz z wykorzystaniem plenerów w Pradze i okolicach. Cieszy, że międzynarodowa ekipa mówi w kilku językach, nie ograniczając się do sztucznej angielszczyzny. Wreszcie fabuła, choć fikcyjna, ma korzenie w rzeczywistości. Zdecydowanie nie ma tu wrażenia amatorszczyzny skrytej pod efektownym płaszczykiem.
A skoro tak, to na usta ciśnie się pytanie, czy naprawdę konieczne było wciskanie w te ramy niekiedy bardzo grubymi nićmi szytej historii? Może zamiast brnąć w standardową mieszankę thrillera, kryminału i sensacji, lepiej było postawić jeszcze mocniej na ludzkie dramaty, których tu nie brakuje? "Pokonani" wcale ich nie pomijają, potrafiąc zrobić pożytek z często zapominanego w historycznych opisach berlińskiego koszmaru, ale pozostawione przy tym niedopowiedzenia bywają nawet ciekawsze niż serialowa intryga.