"Cougar Town" (3×14-15): To tylko finał SEZONU
Marcela Szych
2 czerwca 2012, 21:32
"Cougar Town" pożegnało się z widzami na lato i z ABC na zawsze. Jak wypadł finałowy odcinek 3. serii?
"Cougar Town" pożegnało się z widzami na lato i z ABC na zawsze. Jak wypadł finałowy odcinek 3. serii?
Bardzo lubiłam "Cougar Town" w 1. sezonie tego serialu. Niektórzy uważają, że bohaterami są głupi, zdziecinniali dorośli. Ja uważam, że ci dorośli po prostu potrafią ubarwiać sobie życie codzienne, no i rzeczywiście mam zamiłowanie do ludzi niepoważnych.
Na początku serial napędzał się coraz to nowymi randkami Jules, narastającym napięciem pomiędzy nią i Graysonem i walczącym o Jules Bobbym. Niestety, naganianej takim paliwem "pary" wystarczyło "Cougar Town" na jedną serie, ewentualnie jedną i pół. Nie ma świeżości. Przyzwyczailiśmy się, że Ellie nie znosi Laurie, że Laurie jest głupiutka, ale kochana, i że Travis ma na punkcie Laurie fioła. Brakuje nowych, śmiesznych postaci, większość scen wciąż odbywa się przy ladzie w kuchni Jules i to zaczyna nudzić.
Mimo wszystko, finałowy odcinek zdołał śmieszyć. Tym razem podpis pod tytułem w czołówce głosił "Miejmy nadzieję, że to tylko finał SEZONU" (jak pamiętamy, po kłopotach w ABC serial przenosi się do TBS) .
W końcu doczekaliśmy się ślubu Graysona i Jules. Każdy, kto spodziewał się szalonego wieczoru panieńskiego, musiał się zawieść. Jules i jej przyjaciółki oglądały "Dzień świstaka", którego Jules za cholerę nie mogła pojąć. Czy wy też macie takich irytujących znajomych, którzy nie spoczną, dopóki nie wyjaśni im się znaczenia każdej najdrobniejszej sceny, a potem i tak nie rozumieją, o co chodziło w całym filmie?
Przyjaciele Jules starannie zorganizowali jej też prywatny dzień świstaka, a wszystko po to, by pojęła, że szczerość wobec przyjaciół jest w przyjaźni najważniejsza. Jak w każdym odcinku tego serialu, morał być musiał.
Finałowy epizod – jak zwykle – zakończono sceną na plaży, ale tym razem odbył się tam ślub. Spontanicznie i mimo wyraźnego zakazu burmistrza. Całość wyglądała słodko i romantycznie, a zarazem przekomicznie. Na szczęście nikt się nie popłakał i Jules ze swoim starannym makijażem nie zamieniła się w Alice Coopera.
Nie można było pęknąć ze śmiechu w tym sezonie, może więc w przyszłym będzie lepiej. Czekamy na "Cougar Town" w TBS. W końcu serial nadal ma swoje "smaczki" jak wspomniany "coopering", wyimaginowane pistolety, gra w moneto-puszkę, przyjaźn Bobby'ego z Andym, samotny Tom i wszelakie dziwactwa "gangu". Jest też parę nowych wątków, które mogą się fajnie rozwinąć. Postać terapeutki (wprowadzona na początku 3. sezonu) z pewnością ma potencjał. Z tym jej zwierzaniem się w środku terapii i akceptacją dla zbiorowego wysłuchiwania narzekań całej paczki.
Ciekawa też jestem, czy Daniel (grany przez Davida Arquette) stanie się poważniejszym zagrożeniem dla małżeństwa państwa Torres. Wygląda na to, że może zagościć w serialu na dłużej (choćby wirtualnie, jako SMS-owy kochanek Ellie).
Czekamy na zmiany w "Cougar Town", ale niech to będą zmiany wyłącznie na lepsze.