"Euforia" zabiera nas w podróż w głąb Jules — recenzja drugiego odcinka specjalnego
Marta Wawrzyn
25 stycznia 2021, 20:04
"Euforia" (Fot. HBO)
Po kameralnej godzinie w towarzystwie Rue "Euforia" przedstawia punkt widzenia drugiej strony, czyli Jules. Jak wypadł odcinek specjalny z Hunter Schafer w roli głównej? Uwaga na spoilery!
Po kameralnej godzinie w towarzystwie Rue "Euforia" przedstawia punkt widzenia drugiej strony, czyli Jules. Jak wypadł odcinek specjalny z Hunter Schafer w roli głównej? Uwaga na spoilery!
"Euforia" znalazła sposób na pandemię. Dwa pomostowe odcinki specjalne, poświęcone temu, co się dzieje z Rue (Zendaya) i Jules (Hunter Schafer) po wydarzeniach z finału 1. sezonu, naprawdę mnie zaskoczyły swoją głębią i skomplikowanymi portretami psychologicznymi bohaterek. Może w przypadku "F–k Anyone Who's Not a Sea Blob" ten zachwyt jest już nieco mniejszy, niż wtedy, kiedy oglądałam "Trouble Don't Last Always", niemniej jednak narzekać nie zamierzam.
Euforia poświęca Jules drugi odcinek specjalny
Schemat jest podobny, przynajmniej na początku: podczas gdy Rue jadła naleśniki i prowadziła dyskusję o życiu ze swoim opiekunem z NA, Alim (Colman Domingo), Jules spotykamy podczas pierwszej sesji u terapeutki (Lauren Weedman). Zaczyna się rozpracowywanie jej problemów krok po kroku. Nie ma jednak tej szczerości, która była w rozmowie Rue i Alego. Jules odpowiada wymijająco na pytania o to, dlaczego uciekła czy jaka była jej matka, kilka razy powtarzając, że myśli o odstawieniu hormonów, przynajmniej częściowo. A ponieważ pani doktor nie naciska, wiele rzeczy dzieje się między słowami, wielu rzeczy musimy się domyślać.
Sama rozmowa nie miała dla mnie aż takiego efektu wow, jak ta z "Trouble Don't Last Always". Częściowo to kwestia wysokich oczekiwań, a częściowo tego, że była inna. Nie tak filozoficzna, nie tak brutalnie szczera, skupiająca się raczej na próbach ogarnięcia siebie "tu i teraz", niż pytaniach o Boga, rewolucje i życie jako takie. Nie ma tu popisów erudycji czy wielkich pytań egzystencjalnych, jest wrażliwa dziewczyna, która utknęła w pułapce zastawionej przez samą siebie. I nie wiedząc, co robić i jak uciec, próbowała pociągnąć za sobą osobę, w której się zakochała.
Popis Hunter Schafer w odcinku specjalnym Euforii
Wiemy, jak wyszło, znamy bardzo dokładnie punkt widzenia Rue i rozumiemy, dlaczego nie wsiadła tak po prostu do pociągu z Jules. Zachowanie Jules do tej pory stanowiło przynajmniej do pewnego stopnia zagadkę i "F–k Anyone Who's Not a Sea Blob" robi fenomenalną robotę, jeśli chodzi o objaśnienie jej motywacji. Po tej podróży w głąb Jules, będącej wielkim popisem wrażliwości Hunter Schafer, trudno ją dalej postrzegać jako "tę złą", jako swego rodzaju czarny charakter w życiu Rue.
To pogubiona, niepewna siebie dziewczyna, która rzeczywiście zdołała ukryć się pod milionami warstw, tak że zobaczenie jej prawdziwego ja nie było wcale takie proste. Nie wiem, czy jej wewnętrzny świat — jak choćby to, dlaczego tak bardzo wsiąka w niebezpieczne relacje online — wymagał aż tak dosłownego wytłumaczenia, ale też nie mam wrażenia, żeby z tłumaczeniami przesadzono. "Spanikowałam. Miałam wrażenie, że jak stąd nie ucieknę, to, k–wa, umrę" to dla mnie potrzebne wyjaśnienie jej zachowania z finału, bo podobnie jak Rue, nie rozumiałam, o co tu chodzi. A może Jules nigdy nie była do końca "moją" bohaterką, bo jest nią Rue.
Po godzinie w jej towarzystwie lepiej rozumiem jej punkt widzenia, jej zachowania w relacji z Rue (odpowiedzialność za czyjąś trzeźwość rzeczywiście brzmi jak coś, co ma prawo przerosnąć nastoletnią dziewczynę) i z pewnością nie postrzegam jej jako tej, która jest czemukolwiek "winna". Powiedziałabym wręcz, że nie miałabym nic przeciwko jeszcze dłuższej i jeszcze głębszej podróży w głąb Jules, która była w tym odcinku szczera, ale w nie w stu procentach; odsłoniła wiele, ale nie wszystko.
Jak może zmienić się Euforia w 2. sezonie?
Bardziej rozbudowane sekwencje fantazji i retrospekcje z Jules sprawiają, że odcinek ogląda się inaczej niż "Trouble Don't Last Always". Jedni powiedzą, że świetnie, bo jest bardziej dynamicznie, dla mnie jednak to były raczej niepotrzebne rozpraszacze. Godzina rozmowy prawdopodobnie w zupełności by mi wystarczyła, a być może nawet oceniałabym ją wyżej niż to, co ostatecznie dostaliśmy. Być może scenariusz (Schafer jest współautorką, wraz z twórcą serialu Samem Levinsonem) dało się napisać jeszcze lepiej, być może sesja terapeutyczna mogła pójść dalej.
A być może ważne jest, żebyśmy nie tyle zrozumieli Jules w stu procentach, co zaczęli dostrzegać, jak dużo ona ma do przepracowania i ile do tej pory przemilczała. Jej przemiana, trudna historia z matką, o której dowiadujemy się, że miała problemy z nadużywaniem alkoholu, oraz poczucie, że nigdzie nie należy, to zaledwie początek. Droga do pełnego zrozumienia, kim jest Jules, wydaje się daleka, dalsza niż w przypadku Rue, której punkt widzenia zdominował 1. sezon. I dotyczy to zarówno nas, jak i właśnie Rue, która nadal nie zna prawdy o matce Jules, a pewnych jej zachowań nie rozumie i nie może rozumieć, bo nie zna ich kontekstu.
Ciekawa jestem, jak wyglądałaby "Euforia" na początku 2. sezonu bez tych dwóch odcinków. Czy byłby czas na tak głębokie rozmowy, czy byśmy to pominęli, wskakując w środek nowych wydarzeń i wracając w ich trakcie do tego, co wydarzyło się na peronie pomiędzy Rue i Jules? Podejrzewam, że wybrane zostałoby to drugie rozwiązanie i w związku z tym sporo byśmy stracili. Nie wydaje mi się, żeby serial Sama Levinsona miał się zmienić w nowych odcinkach. Był i pozostanie nierówny, bo na każdą świetną postać jak Jules przypada tam ktoś w stylu Nate'a.
Sądząc po ostatniej scenie, w której dochodzi do krótkiego, niezręcznego spotkania Rue i Jules, 2. sezon "Euforii" będzie powolnym odnajdywaniem drogi obu dziewczyn do siebie nawzajem. O ile my wiemy już bardzo dużo na temat ich pragnień, lęków i motywacji, one same wciąż błądzą w ciemnościach, obawiając się, że jeśli otworzą się, to zostaną skrzywdzone. Trochę jak w "Szukając Alaski", obie znalazły się w labiryncie cierpienia, który wydaje się nie mieć wyjścia. I myślę, że jeszcze długo będą błądzić, a dookoła nich świat będzie szalał tak do tej pory.