Pytanie na weekend: Jaka jest najlepsza i najgorsza niespodzianka w nominacjach do Złotych Globów 2021?
Redakcja
6 lutego 2021, 13:15
Fot, HBO/Netflix/AMC
Jest "Emily w Paryżu" i "Od nowa", nie ma "Mogę cię zniszczyć". Jest "Ratched", nie ma najlepszego sezonu "Better Call Saul" i Rhei Seehorn. Podsumowujemy nominacje do Złotych Globów.
Jest "Emily w Paryżu" i "Od nowa", nie ma "Mogę cię zniszczyć". Jest "Ratched", nie ma najlepszego sezonu "Better Call Saul" i Rhei Seehorn. Podsumowujemy nominacje do Złotych Globów.
Raz jeszcze przyglądamy się nominacjom do tegorocznych Złotych Globów, które pobiły wszelkie rekordy absurdu. Nasze dzisiejsze pytanie na weekend brzmi: jaka jest najlepsza i najgorsza niespodzianka w tych nominacjach?
Mateusz Piesowicz: Kraina Lovecrafta i brak Better Call Saul
Złote Globy bez dziwnych, oryginalnych i kompletnie odlotowych nominacji nie byłyby sobą – taki już ich urok, co ma zazwyczaj równie dużo wad i zalet. W tym roku mam jednak wrażenie, że szala przechyliła się trochę zbyt mocno na stronę tych pierwszych, więc zacznę od pokrzywdzonych.
A właściwie to jednego pokrzywdzonego, na którym się skupię, bo niedocenianie "Better Call Saul" naprawdę mnie intryguje. Paradoksalnie rozumiałbym, gdyby produkcja AMC była kompletnie ignorowana – byłoby niesprawiedliwie, ale konsekwentnie. Tymczasem Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej ją dostrzega, lecz… ogranicza się do Boba Odenkirka, który zgarnął już czwartą nominację, przy żadnej dla serialu, o Rhei Seehorn nie wspominając. Ja wiem, że Odenkirk jest świetny, ale może jakaś odmiana?
Tym trudniej zrozumieć taką upartą powtarzalność, że grono wręczające Złote Globy potrafi dostrzec rzeczy dobre i nieoczywiste, co widać po "Krainie Lovecrafta". Myślę, że w tym przypadku niespodzianka to wręcz za mało powiedziane. Sądziłem, że nominacje do Critics' Choice Awards to absolutne maksimum, jakie może ten serial osiągnąć, a tu proszę – ma okazję rywalizować o miano najlepszego dramatu z "The Mandalorian" i "Ratched"! Takie rzeczy tylko na Złotych Globach!
Kamila Czaja: Ted Lasso i Emily w Paryżu
Dobrze, że zauważono "Krainę Lovecrafta" (przynajmniej coś oryginalnego) i "Normalnych ludzi" (to akurat powinno być oczywiste). Najbardziej cieszy mnie jednak nominacja dla "Teda Lasso". Na serial Apple TV+ nikt chyba specjalnie na początku nie stawiał, tymczasem cudowny trener i jego ekipa przyczynili się mocno do jako takiego psychicznego przetrwania drugiej połowy 2020 roku. Niby zwykła komedia sportowa, a tyle tu ciepła, nietoksycznych facetów i nierywalizujących kobiet, że choćby za to należy się twórcom przynajmniej nominacja. Zwłaszcza że to komedia niegłupia mimo lekkości.
I tu przechodzę do negatywnych zaskoczeń. Właściwie widzę ich całe mnóstwo, bo zamiast dobrych i ważnych rzeczy, jak choćby "Mogę cię zniszczyć" czy "Mrs. America", na liście są tytuły, które może zrozumiałabym przy People's Choice Awards, ale nie przy Złotych Globach. I o ile mniej będę się znęcać nad "Ratched", bo nie chciało mi się nawet zacząć, czy nad "Od nowa", bo odpadłam po pilocie, to akurat przez cały 1. sezon "Emily w Paryżu" z dużym trudem przebrnęłam, argumentując sobie, że przynajmniej przyda mi się to… na zajęcia o stereotypach.
Potraktuję więc właśnie ten serial jako reprezentanta wszystkich nominacji dla popularnych tytułów, które zabrały miejsca należne wartościowym produkcjom. Zwłaszcza że akurat dobrych komedii było do wyboru sporo. W moich oczach tej nudnej wydmuszki – z irytującą bohaterką, przesłodzonym Paryżem, drętwymi romansami i schematyczną fabułą – nie ratuje nawet zwiększone pandemiczne zapotrzebowanie na guilty pleasure. Tym bardziej więc nie rozumiem mówienia o jakichś ważnych nagrodach.
Marta Wawrzyn: Kraina Lovecrafta i brak Mogę cię zniszczyć
Wśród nominacji, które mnie naprawdę cieszą, są oczywiście "Normalni ludzie" na liście najlepszych miniseriali, jest też "Stewardesa" i fantastyczna Kaley Cuoco. Uważam, że ona zasłużyła na tę nominację jak nikt, po latach bycia najbardziej ignorowaną osobą w "Teorii wielkiego podrywu". Ostatecznie jednak pozostaje mi zgodzić się z Mateuszem, że przede wszystkim miło jest widzieć "Krainę Lovecrafta" wśród najlepszych seriali. Też myślałam, że skończy się na nagrodach krytyków, a tymczasem… witajcie, Emmy 2021? Oby, bo taką świeżość warto doceniać.
Podobnie jak jedną ze scenarzystek "Emily w Paryżu" naprawdę mnie wkurzył brak "Mogę cię zniszczyć" i Michaeli Coel przy jednoczesnym dostrzeżeniu koszmarnego "Od nowa" i nominacjach aktorskich dla znanych ludzi za role jak z tandetnej opery mydlanej. Coel zrobiła rzecz wielką: szczerze, z sercem i humorem opisała coś, co sama przeżyła, czyli gwałt i skomplikowane próby wyjścia z traumy. "Mogę cię zniszczyć" to zdecydowanie jeden z najważniejszych i jednocześnie najlepszych seriali zeszłego roku. Zwyczajnie przykro jest patrzeć, jak przegrywa z jednym z najgorszych seriali 2020 roku, bo jego twórczyni i gwiazda nie nazywa się Kidman.