"Co kryją jej oczy", czyli nowy thriller klasy B w stajni Netfliksa — recenzja serialu
Małgorzata Major
20 lutego 2021, 15:07
"Co kryją jej oczy" (Fot. Netflix)
"Co kryją jej oczy" to ekranizacja thrillera erotycznego Sarah Pinborough. Składający się z sześciu odcinków miniserial zostawia widza ze sporymi rozterkami.
"Co kryją jej oczy" to ekranizacja thrillera erotycznego Sarah Pinborough. Składający się z sześciu odcinków miniserial zostawia widza ze sporymi rozterkami.
"Co kryją jej oczy" wpisuje się w definicję thrillera klasy B, który w latach 90. trafiłby do środowego wieczornego pasma ramówki TVP2. Można w nim było obejrzeć takie filmy, jak kultowe już "Sypiając z wrogiem" (z udziałem Julii Roberts) albo "Sypiając z diabłem" (z główną rolą Shannen Doherty). Serial Netfliksa oparty na powieści Sarah Pinborough opowiada historię trójki ludzi, a z czasem nawet czwórki, którzy nigdy nie powinni byli się spotkać. Scenariusz napisał Steve Lightfoot, odpowiedzialny wcześniej m.in. za "Narcos" i "Hannibala".
Co kryją jej oczy, czyli prestiżowe życie w Londynie
Doktor David Ferguson (w tej roli Tom Bateman) i jego żona Adele (w tej roli Eve Hewson, znana z serialu "The Knick", gdzie wcieliła się w postać Lucy Elkins) przeprowadzają się do Londynu, ponieważ David rozpoczyna pracę w prestiżowym gabinecie psychiatrycznym prowadzonym przez doktora Sharma. Podczas wieczoru poprzedzającego pierwszy dzień pracy pije drinka w barze, gdzie pewna dziewczyna przypadkowo oblewa go swoim napojem. Rozmawiają, dobrze się bawią, a nawet całują i — ku zaskoczeniu tej dwójki — następnego dnia okazuje się, że nowo poznana Louise (w tej roli Simona Brown), to jego osobista asystentka.
W ten sposób poznajemy Davida i Adele, czyli zamożnych przedstawicieli wyższej klasy średniej, oraz Louise, samotną matkę po rozwodzie, raczej nie wydającą co wieczór dwunastu funtów na jednego drinka. Mimo różnych życiowych doświadczeń, Adele pragnie zaprzyjaźnić się z Louise, a ta równocześnie nawiązuje romans z jej mężem, co czyni całą sytuację wyjątkowo skomplikowaną.
Od początku wiemy, że historia prowadzi do zawiązania toksycznego trójkąta, który będzie szkodliwy przede wszystkim dla Louise, ale oczywiście bohaterka mimo życzliwych rad najlepszej przyjaciółki, postanawia zainwestować swój czas w znajomość z Davidem i raz w życiu nie być "tą rozsądną". Skoro więc mamy już typową dziewczynę z sąsiedztwa (Louise), przyzwoitego z natury, ale nieszczęśliwego męża (David) i posągowo piękną, chłodną i wyrachowaną żonę skłonną do knowań (Adele), to czas przejść do dania głównego, czyli klasycznej fabuły najbardziej frustrującego gatunku telewizyjnego, jakim bywa thriller.
Co kryją jej oczy i zabawy ciałem astralnym
Pierwszym problemem "Co kryją jej oczy" jest zbyt długa ekspozycja. Nie służy ona rozwojowi fabuły, wydaje się jedynie mnożeniem dygresji na temat bohaterów, o których na pierwszy rzut oka wiemy przecież, że są zamożni, nieszczęśliwi i mają swoje tajemnice. O Louise wiemy z kolei, że to bezpretensjonalna dziewczyna mająca za sobą nieudane małżeństwo i traumy z dzieciństwa. Zestawianie jej żywiołowości i kolorowych stylówek z chłodem i dystansem Adele odzianej w białe piżamy i kimono powtarzane jest do znudzenia, żebyśmy o tym ani na chwilę nie zapomnieli.
Kolejny problem to opus magnum serialu, czyli projekcja astralna. Jej rozumienie przez bohaterów jest tak dziwne i łopatologiczne równocześnie, że można sprowadzić je do odliczania do dziesięciu mającego pozwolić im zorientować się, czy już śnią, czy wciąż liczą na jawie. Dość kuriozalnie prezentowany jest cały "rytuał" ciała astralnego, wzbogacony efektami specjalnymi na poziomie serialu "WOW" Ryszarda Zatorskiego. A skąd w ogóle projekcja astralna pojawiła się w życiu bohaterów? Adele eksperymentowała z nią już w czasie pierwszego pobytu w ośrodku odwykowym, bohaterka ma bowiem za sobą bogatą historię uzależnień.
Adele zachęca Louise do rozpoczęcia rytuału, gdy dowiaduje się, że dziewczyna od lat miewa koszmary senne, odstraszające jej życiowych partnerów. Wręcza Louise dziennik swojego przyjaciela Roba (Robert Aramayo), który opisał "astralną" strategię i obie cały czas eksperymentują zgodnie z jego wytycznymi. Realizacja scen przedstawiających bohaterki w stanie projekcji astralnej jest niezamierzenie komiczna, ale takie wpadki to przecież integralna część tandetnych thrillerów, które cieszą się sympatią publiczności.
Dlaczego Adele jest nieustannie kontrolowana przez męża i zmuszana przez niego do leczenia? Wiemy na pewno, że przeżyła śmierć rodziców. Zginęli w pożarze ich rodzinnej posiadłości, po dziś dzień niezamieszkanej z powodu "wypadku", o którym dowiadujemy się w kolejnych retrospekcjach.
W serialu wędrujemy pomiędzy kilkoma osiami czasu, co ma oczywiście dać nam pełen obraz sytuacji, a w rzeczywistości — jak to w thrillerach bywa — gubić tropy i wprowadzać widownię w błąd. Atmosfera gęstnieje wraz z każdą kolejną złą decyzją podejmowaną przez Louise. Romans, kłamstwa, przyjaźń z żoną kochanka, praca z kochankiem, wszystko to w końcu musi eksplodować. Musi, ale ta oczekiwana eksplozja nie jest zbyt spektakularna. Wynika to z niedoskonałego scenariusza, który nie jest konsekwentny w rozwijaniu wiedzy o bohaterach (jaką chorobę zdiagnozował u Adele jej mąż?), a w finale stara się poukładać puzzle w całość, mimo że nijak nie pochodzą one z jednego pudełka.
Problemy gatunkowe serialu Co kryją jej oczy
"Co kryją jej oczy" stara się mimochodem opowiadać o podziałach społecznych, wykluczeniu ekonomicznym i klasowym, wspomina także o uzależnieniach i poszukiwaniu własnej tożsamości, ale wszystko to brzmi niezbyt przekonująco. Za każdym razem brakuje przynajmniej jednego elementu układanki. Dlaczego Louise postępuje tak nierozważnie, mimo że nigdy wcześniej nie podejmowała tak wielu ryzykownych decyzji? Jakie traumy powodują jej nocne koszmary? Dlaczego poświęca bezpieczeństwo swojego syna, żeby ratować kobietę, której obsesyjnie się boi i której nie ufa?
Można by rzec, że brak w serialu prawdopodobieństwa psychologicznego, gdy mowa o działaniach poszczególnych postaci, ale na tym przecież polega cały urok tandetnych thrillerów, że ktoś jest zbyt naiwny, żeby bardziej wyrachowany był ktoś inny. Z pewnością mocną stronę serialu stanowi finałowy plot twist. Podnosi on ocenę całości o dodatkową gwiazdkę. Wartym uwagi wątkiem jest także pobyt Adele i Roba w szpitalu odwykowym. Oglądanie ich historii to trochę serial w serialu, bardziej spójny, konsekwentny i wciągający niż "Co kryją jej oczy".
W finale zabrakło wisienki na torcie, czyli klasycznego pościgu, wyraźnej demaskacji serialowego nemezisa i napiętnowania winnych. Pojawiła się jednak naiwna nadzieja na szczęśliwą przyszłość, która często roi się protagonistom w thrillerach, a jak wiemy, ta rzadko się spełnia. "Co kryją jej oczy" to serial dla fanów gatunku, ale należy zastrzec, że osoby nieprzepadające za szeroko rozumianymi wątkami fantasy mogą być zirytowane. Na pewno w bibliotece Netfliksa bez trudu znajdziecie ciekawsze pozycje do weekendowego seansu, ale jeśli bardzo się nudzicie, możecie sprawdzić, o co chodziło z rytuałem ciała astralnego. Niekoniecznie polecam.