Pytanie na weekend: Które seriale pozostawiły w was największy ślad?
Redakcja
21 lutego 2021, 13:39
Fot. The WB/HBO/Netflix
Seriale to dobra rozrywka, ale często i coś więcej: okno na świat, który jest trochę inny niż nasz codzienny. Dziś pytamy o tytuły, które są dla was ważne z jakiegoś powodu.
Seriale to dobra rozrywka, ale często i coś więcej: okno na świat, który jest trochę inny niż nasz codzienny. Dziś pytamy o tytuły, które są dla was ważne z jakiegoś powodu.
Dzisiejsze Pytanie na weekend zahacza o bardzo dla nas ważną życiową kwestię, czyli: co takiego widzimy w serialach, że poświęcamy im tyle czasu? Czy jest coś konkretnego, czego w serialach szukamy? Które z oglądanych seriali zostały z nami na dłużej i dlaczego? Okazuje się, że odpowiedzi mogą być bardzo różne.
Marta Wawrzyn: Pozostawieni i seriale, które pozwalają zajrzeć w głąb siebie
Kiedy wspominam moje pierwsze przygody z serialami ("Twin Peaks", "Z Archiwum X", ale też "Bajer z Bel-Air", "Beverly Hills, 90210" czy "Szkoła złamanych serc"), widzę jeden czynnik łączący: zawsze lubiłam historie, które pozwalają poznać świat nieco inny niż mój. W każdym tego sensie. Zostało mi to do dziś, ale też muszę przyznać, że z czasem moje ulubione seriale zaczęło łączyć coś trochę innego: najogólniej rzecz biorąc, są to historie, które mówią coś o "życiu i całej reszcie".
Dwadzieścia lat temu (naprawdę już tyle, za kilka miesięcy rocznica) było to przede "Six Feet Under", wypakowana emocjami opowieść o tym, jak bliskość śmierci sprawia, że chcemy jeszcze bardziej żyć. Potem zrobiło coś ze mną "Mad Men", czyli serial o ludziach, którzy mają wszystko i to w dużych ilościach (vide: to, co powiedziała Peggy Donowi w "The Fog") i wciąż są głęboko nieszczęśliwi, wciąż im czegoś brakuje, wciąż się gubią w życiu i popełniają w kółko te same błędy.
Być może to kwestia tego, że to serial najnowszy z całej trójki, ale ostatecznie wyróżniam "Pozostawionych", czyli prostą, ludzką historię rozgrywającą się w świecie, gdzie dosłownie każdy przeżywa swoją małą apokalipsę. To historia o bólu, żałobie, miłości, nieustannej walce, upadkach i próbach podniesienia się; o tym, jak wiara ściera się w nas ze sceptycyzmem w obliczu czegoś, co pozostaje bez odpowiedzi. Jedna z najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek widziałam w telewizji.
Mateusz Piesowicz: San Junipero i serialowe bomby emocjonalne
"Zostawiać ślad" to hasło tak szerokie, że można by w nim na dobrą sprawę zawrzeć cokolwiek. Bo czy śladu nie zostawili we mnie "Zagubieni", będący pierwszą telewizyjną produkcją, w którą wkręciłem się w stopniu wykraczającym poza zwykłe oglądanie? Albo wszystkie te tytuły, które pozwalały (i wciąż pozwalają!) odkryć świat i problemy zupełnie inne od tych znanych z własnego podwórka? Dodajmy jeszcze seriale, które kojarzą mi się z jakimś momentem w życiu lub z bliską osobą, a listę będzie można ciągnąć bardzo długo.
Chcąc ją mocno ograniczyć, postanowiłem skupić się na serialach, po których ślad jest nieco inny – może mniej namacalny, ale jednocześnie o wiele wyraźniejszy, bo emocjonalny. A tytułów, które właśnie emocjonalnie rozkładają mnie na łopatki, wcale nie ma tak dużo i nie zawsze są oczywiste. Bo jasne, są wśród nich "Pozostawieni", ale znacznie szybciej do głowy przychodzą mi choćby "Dobre Miejsce" i "Parks and Recreation", czy też jedna (choć absolutnie niejedyna) scena z "Mad Men".
Na pierwszym miejscu musi jednak wylądować "San Junipero", bo w przeciwieństwie do pozostałych, ta emocjonalna bomba została skondensowana w jeden odcinek i może właśnie dlatego jej oddziaływanie jest aż tak mocne. Nieważne który, seans tej odsłony "Black Mirror" zawsze kończy się tak samo, doprowadzając mnie do stanu, z którego długo nie potrafię się pozbierać. A jeśli telewizja robi to skuteczniej od rzeczywistości, to myślę, że lepszego śladu jej wpływu na siebie nie znajdę.
Kamila Czaja: Gilmore Girls i seriale z celną ripostą
Kiedy słyszę, że prawica i Kościół boją się Netfliksa jak samego diabła, to mogę kpić z retoryki i podejmowanych działań – ale przecież boją się poniekąd słusznie. Różnorodność i pokazywanie, że jest ona czymś oczywistym, działa. Nie wymienię tytułów, dużo tego, ale im więcej oglądałam seriali z wątkami LGBTQ+ czy opowieści o mniejszościach, tym bardziej do mojego teoretycznego przekonania, że każdy powinien mieć równe prawa, dochodził jakiś – co z tego, że fikcyjny – przykład.
W tak wciąż homogenicznym kraju te przykłady mają dodatkowe znaczenie, dla wielu pewnie oswajające. Oglądając serial, dość szybko zapomina się o "niezwykłości" faktu, że dziecko wychowuje para jednopłciowa. I przestaje się zauważać rasę, chyba że akurat istotne jest poruszenie wątku nierówności na tym tle. Zresztą należę do pokolenia, które w dzieciństwie najwięcej o HIV dowiedziało się z… "Klanu", więc nie zamierzam wątpić w lepszej lub gorszej jakości świadomość i wiedzę, które mogą płynąć z seriali.
Poza tym zostały we mnie seriale odkłamujące moje przekonania na temat miejsc i żyjących tam ludzi. Zwłaszcza Stany Zjednoczone, jeśli obejrzeć seriale w rodzaju "Mad Men", "Mrs. America" czy "Krainy Lovecrafta", okazują się nie rajem, tylko państwem z masą zaszłości i aktualnych wciąż problemów. Podobnie zadziałały skandynawskie kryminały, a ostatnio podczas oglądania wciąż jeszcze zadziwia mnie, jak idealizowałam Wielką Brytanię ("Bo to grzech", "Mały topór").
To pokazuje zresztą ciekawą zależność, że ślad zostawiają mnie nie tylko pojedyncze seriale, które najbardziej cenię lub którymi najbardziej się ekscytuję podczas oglądania, chociaż na pewno i one kazały mi spojrzeć inaczej na pewne sprawy. A już na pewno kazały mi spojrzeć inaczej na serial jako medium. Czasem jednak cały dla mnie samej zaskakujący szereg tytułów okazuje się mieć znaczenie na dłużej.
Ale są sytuacje, kiedy wpływ idzie w parze z moim zaangażowaniem w serial i jego wysoką oceną. Już mniej poważne, a chyba kluczowe dla zrozumienia, jak wpłynęła na mnie serialowa pasja. Przez nałogowe oglądanie "Gilmore Girls", a trochę też seriali Aarona Sorkina, Tiny Fey czy błyskotliwych sitcomów, z "Przyjaciółmi" na czele, zostało we mnie przekonanie, że każda scena ma mieć mocną dialogową pointę. Trochę się tego teraz oduczam i próbuję zapamiętać, że są w życiu ważniejsze rzeczy. Ale i tak zawsze się poddam, słysząc dobrą ripostę.