Kultowe seriale: "Dwóch i pół" — o bolesnym upadku sitcomu i jego największej gwiazdy
Małgorzata Major
4 kwietnia 2021, 13:54
"Dwóch i pół" (Fot. CBS)
"Dwóch i pół" to serial, który swego czasu święcił triumfy, ale — podobnie jak Charlie Sheen — konsekwentnie tracił popularność i zniechęcał do siebie widownię. Czy dziś sitcom ma swoich fanów?
"Dwóch i pół" to serial, który swego czasu święcił triumfy, ale — podobnie jak Charlie Sheen — konsekwentnie tracił popularność i zniechęcał do siebie widownię. Czy dziś sitcom ma swoich fanów?
"Dwóch i pół" zadebiutowało na antenie stacji CBS 22 września 2003 roku. To kawał czasu temu jak na sitcom, który mielibyśmy oglądać współcześnie. Oglądając pierwsze odcinki, można odnieść wrażenie, że znaleźliśmy się w kapsule czasu, a ta przeniosła nas do odległej przeszłości. Fabuła serialu jest bardzo prosta. Charlie Harper (w tej roli Charlie Sheen) to zamożny kompozytor dżingli reklamowych, mieszkający w willi w Malibu. Pewnego dnia dzwoni do niego brat Alan (Jon Cryer) z informacją, że żona wyrzuciła go z domu i desperackim pytaniem, czy mógłby zatrzymać się u Charliego na kilka dni. Ten niechętnie się zgadza i wszyscy dobrze wiemy, jak to się skończyło. Alan już nigdy się nie wyprowadził!
Dwóch i pół — sitcom, który utknął w XX wieku
Mocną stroną serialu był duet Sheen/Cryer. Każdy z nich grał świetnie. Nonszalancko i jakby od niechcenia, a jednak wykreowali bardzo charakterystyczne postaci. Charlie Harper brzmi jak ironiczny komentarz do biogramu samego Sheena. Wiecznie imprezujący singiel (ta część u Sheena akurat rzadko się zgadzała, ale — jak donosiły portale plotkarskie — stan cywilny w niczym mu nie przeszkadzał), zarabiający duże pieniądze na pracy niewymagającej od niego zbyt wielkiego wysiłku.
Charlie Harper wzbudzał sympatię, był szczery i bezkompromisowy. Stanowił przeciwieństwo wiecznie spiętego, wszystko kontrolującego i planującego Alana. Alan, mimo wykonywania pracy chiropraktyka, zawsze był bez grosza. Często i chętnie korzystał ze wsparcia finansowego brata. W gruncie rzeczy to niezwykle przygnębiające, ponieważ Alan napisany jest tak, żeby go ze wszystkich sił nie lubić. Ma wzbudzać litość i odrazę. Wiecznie spłukany, ale i ciągle obrzydliwie knujący, by wyciągnąć od brata kilka dolarów. Z kolei Charlie wzbudza sympatię niezależnie od tego jaki numer wywinie, bo jest sympatyczny i już. Gdy się nad tym zastanowić, to okaże się, że postać Alana stanowi bezlitosną krytykę "nieudacznictwa" klasy pracującej, a mimo to wciąż niestabilnej finansowo. To swoisty paradoks, w końcu serial oglądała głównie amerykańska klasa pracująca.
Kobiece bohaterki stale obecne na przestrzeni wszystkich sezonów to między innymi Rose (Melanie Lynskey) i Berta (Conchata Ferrell). W jakimś sensie odpowiadają mocno stereotypowym wizerunkom kobiet w telewizji czasów przedemancypacyjnych. Jedna z nich to kucharka, sprzątaczka i dobra kumpela w jednym, a druga to prześladowczyni, stalkerka, której one night stand pomylił się z wielką miłością.
Regularnie pojawia się także matka braci Harper, czyli Evelyn (Holland Taylor) oraz była żona Alana, Judith (Marin Hinkle). Evelyn jest mocno stąpającą po ziemi businesswoman, która dosyć szorstko obchodzi się ze swoimi synami. Między wierszami zarówno Charlie, jak i Alan wspominają, że to brak zainteresowaniami nimi w dzieciństwie mocno wpłynął na to, jakimi stali się mężczyznami. W tej relacji nieustannie czuć wyrzuty i wzajemne pretensje.
Fabuła pierwszych ośmiu sezonów (do momentu wyrzucenia Charliego Sheena z ekipy serialu, co wzbudziło wielkie dyskusje wśród fanów produkcji) opiera się na życiu domowym braci i ich związkach z kobietami. Jak to w sitcomie, nie dzieje się tam prawie nic. To jeden z tych seriali, które 15 lat wcześniej wyśmiewał Jerry Seinfeld wymyślając własny serial, w którym także nic się nie dzieje, a mimo to zarówno "Kroniki Seinfelda", jak i "Dwóch i pół" paradoksalnie cieszyły się wielkim powodzeniem.
Dwóch i pół i jedna bardzo dobra czołówka
Jedną z najmocniejszych stron produkcji od zawsze była czołówka. Piosenka tytułowa wykonywana przez Sheena, Cryera i Angusa T. Jonesa (serialowego Jake'a, syna Alana), stylizowana na występ estradowy, gdzie panowie występują w smokingach, brzmi dobrze i odbiega od tego, co zwyczajowo widzimy w sitcomach. Nie ma tutaj scen z życia rodziny z jakimś familijnym podkładem muzycznym, nie ma bohaterów wywracających się na skórce od banana, tylko trzech głównych bohaterów śpiewa piosenkę. I to krótką! Bardzo dobre rozwiązanie, które do dzisiaj się broni, czego nie można powiedzieć o reszcie serialu.
Poza czołówką, było jeszcze kilka innych stałych elementów. Między innymi stroje Charliego i Alana. Charlie nosił zawsze koszule na krótki rękaw do spodenek w kolorze khaki i pantofli wkładanych na białe skarpety. Krótkie spodenki miały dowodzić jego niedojrzałości, chociaż dzisiaj dowodzą głównie dość specyficznego gustu. Z kolei Alan nosił koszule z długim rękawem do jeansów z wysokim stanem albo koszulki typu polo. Na ogół niebieskie albo w czarną kratę.
Niezmienne były też rytuały, jak picie kawy z ekspresu przelewowego w dużych kubkach z odrobiną mleka, a także płatki z mlekiem na śniadanie dla Alana i Jake'e oraz butelka whisky dla Charliego. Wystrój wnętrz także był stały, mocno najntisowy, co nie powinno dziwić biorąc pod uwagę, że serial debiutował w 2003 roku, czyli na początku XXI wieku, który mocno był przesiąknięty minioną dekadą.
W salonie stał fortepian, kanapa oraz rozpościerał się widok na taras, a z tarasu na plażę w Malibu. Oczywiście była ona imitowana w studiu telewizyjnym, co podkreślało umowność wszystkiego, co działo się w sitcomie. Co warto podkreślić, kilka razy na przestrzeni wszystkich sezonów bohaterowie burzyli czwartą ścianę i zwracali się wprost do widowni.
Dwóch i pół — wyrzucenie Charliego Sheena
Skandale obyczajowe w życiu Charliego Sheena długo były traktowane jako anegdota, ale w roku 2011 producenci Chuck Lorre i Lee Aronsohn zdecydowali się zakończyć współpracę z aktorem z uwagi na jego problemy z używkami, a przez to utrudnianie pracy całej ekipie zdjęciowej. Fani serialu podzielili się na tych, którzy czekali na nowy sezon i nowego bohatera oraz na tych, którzy nie wyobrażali sobie "Dwóch i pół" bez Sheena.
W dziewiątym sezonie zamiast Charliego Harpera pojawia się Walden Schmidt (w tej roli Ashton Kutcher) i to właśnie Walden stanie się drugim mężczyzną w serialu. Z pewnością zmiana ta zatrzęsła w posadach sitcomem, dla wielu fanów "to już nie było to samo". Fundamenty historii dwóch braci zostały zniszczone i "Dwóch i pół" stało się kolejnym serialem o dość dziwnych współlokatorach. Niemniej jednak, odcinki z Ashtonem Kutcherem nie były aż tak katastrofalne, żeby rezygnować z produkcji "Dwóch i pół". Powstały cztery sezony po odejściu Sheena, co świadczy o tym, że ich realizacja wciąż była opłacalna, mimo że główna oś fabularna uległa znaczącej modyfikacji.
Dwóch i pół — odcinek finałowy
Odcinek finałowy (wyemitowany 19 lutego 2015), składał się z dwóch części i stanowił autotematyczną zabawę pt. śmiejemy się z serialu, który produkowaliśmy 12 lat. Bohaterowie wciąż żartują z przebiegu fabularnego, mimo że nie wychodzą z roli. W odcinku pada nawet zdanie: "Niewiarygodne, że zarobiłeś tak dużo na tak głupich żartach", po czym Walden, Jake i Alan patrzą prosto w oko kamery.
Wielkim nieobecnym jest oczywiście Charlie Sheen, wokół jego postaci toczy się bowiem cała akcja. Widzowie mieli nadzieję, że może po kilku latach aktor doszedł do porozumienia z producentami i pojawi się w odcinku finałowym, żeby postawić kropkę nad "i".
Na przestrzeni 12 sezonów w serialu gościnnie pojawiały się gwiazdy kina i telewizji. W finale wystąpił sam Arnold Schwarzenegger w roli komisarza policji pomagającego Waldenowi i Alanowi w rozwikłaniu sprawy autora pogróżek, które otrzymywali. W zaskakującej roli występuje też Christian Slater. Pojawia się także Dharma i Greg. Finał utwierdza nas w przekonaniu, iż to najlepszy moment na zakończenie serialu, mimo że w pewnym momencie Berta mówi do Alana: "Jeśli Charlie wróci i zamieszka z Waldenem, to pociągniemy jeszcze pięć lat".
Jak wypada Dwóch i pół oglądane po latach?
Producenci mieli wielkie szczęście. Tak długi żywot, jaki miał serial "Dwóch i pół" (262 odcinki) dzisiaj już się nie zdarza, a stacje kablowe nawet nie biorą pod uwagę tak długich dystansów. To jednak była produkcja CBS, rządząca się innymi prawami i kierująca swoje treści do innej widowni niż stacje premium. Oglądanie serialu, w którym nic się nie dzieje jest zrozumiałe z wielu względów. Przede wszystkim to odpoczynek dla głowy zmęczonej po całym dniu pracy. Nie trzeba myśleć, analizować, zastanawiać się, można się co najwyżej od czasu do czasu roześmiać.
Należy też uczciwie przyznać, że "Dwóch i pół" miało swoje dobre momenty — były to przede wszystkim odcinki świąteczne i wyjazdowe, jak na przykład ten do Las Vegas, gdzie Alan bierze ślub z Kandi. Dzisiaj jednak razi seksistowski wydźwięk serialu i nie da się tego niczym zakryć. Warto jednak dodać, że "Dwóch i pół" śmieje się zarówno z kobiet, jak i z mężczyzn.
Serial osiągnął szczyt popularności tuż przed odejściem Sheena (sezony z jego udziałem oglądało średnio 15 milionów widzów), po nim było coraz gorzej, ale nie na tyle beznadziejnie, żeby zakończyć produkcję (ostatnie cztery sezony oglądało średnio 10-11 milionów widzów). Jednakże z każdym odcinkiem potencjał historii o dwóch braciach zacierał się w pamięci widzów, a Walden jako wariacja na temat Marka Zuckerberga dość szybko przestał bawić. Jeśli ktoś chciał się przekonać jak fatalnym aktorem jest Ashton Kutcher, to w "Dwóch i pół" miał do tego wiele okazji. Jego bohater zupełnie nie miał chemii w relacji z postacią Alana.
To naprawdę cud, że Kutcher dostawał wypłatę przez cztery lata. Trudno uwierzyć, że w innym sitcomie, kilka lat później poradzi sobie całkiem dobrze. Widać lepiej odnajduje się w dekoracjach farmerskiej chaty niż hipsterów z Malibu.
Po latach oglądanie "Dwóch i pół" nie bawi tak jak kiedyś, dzisiaj jest to raczej pocztówka retro, w której uwięziono trochę śmiechu z puszki niż uniwersalna komedia zabawna bez względu na upływ czasu.