10 powodów, dla których warto obejrzeć 4. sezon "Fargo" – gangsterską historię inną od wszystkich
Mateusz Piesowicz
1 kwietnia 2021, 17:02
"Fargo" (Fot. FX)
Co wyjdzie z połączenia kryminalnej historii z bohaterami, którzy niezbyt do niej pasują? Oczywiście "Fargo", którego 4. sezon można już oglądać w Polsce, a my znamy dobre powody, by to zrobić.
Co wyjdzie z połączenia kryminalnej historii z bohaterami, którzy niezbyt do niej pasują? Oczywiście "Fargo", którego 4. sezon można już oglądać w Polsce, a my znamy dobre powody, by to zrobić.
Minęło już siedem lat, odkąd "Fargo" po raz pierwszy trafiło na mały ekran. Serialowa antologia autorstwa Noaha Hawleya, która została zainspirowana i osadzona w tym samym świecie, co film braci Coen, zdążyła w tym czasie zostać jednym z naszych ulubionych seriali, więc polska premiera jej najnowszej odsłony na HBO GO nie mogła przejść na Serialowej bez echa. Jak wypada 4. sezon na tle poprzednich i dlaczego warto się nim zainteresować?
1. Bo musieliśmy na niego długo czekać
Trzeba przyznać, że oczekiwanie na powrót "Fargo" wystawiło na próbę cierpliwość nawet najwierniejszych fanów serialu. Najpierw długie trzy lata przerwy po 3. sezonie, gdy Noah Hawley zajmował się innymi projektami, potem premiera przesunięta z powodu pandemii, a wreszcie dodatkowe kilka miesięcy czekania na pojawienie się nowych odcinków w Polsce. Można się było porządnie stęsknić – czy dzięki temu 4. sezon będzie wam smakował jeszcze lepiej?
2. Bo to pokręcona historia gangsterska
Na pewno będzie smakował inaczej, bo w "Fargo" zaszły zmiany. Po pierwsze, znów cofamy się w przeszłość, ale tym razem aż do połowy XX wieku. Po drugie, akcja nie została osadzona jak zwykle w mroźnej Minnesocie, lecz przeniosła się do nieco mniej zaśnieżonego Kansas City w Missouri, gdzie w 1950 roku trwa walka o wpływy między dwoma mafijnymi rodzinami. Dla utrzymania kruchego pokoju między Włochami z rodziny Fadda i Afroamerykanami ze spółki Cannona, szefowie gangów dokonują tradycyjnej wymiany najmłodszych synów. Ta ma zagwarantować, że rywalizacja o kontrolę nad przestępczym podziemiem nie zamieni się w otwartą wojnę. Ale wiadomo, jak to bywa w "Fargo" – jedno przypadkowe zdarzenie porusza lawinę innych i wszystko szybko staje na głowie.
3. Bo nikt tak nie miesza powagi z absurdem
Na pozór mamy do czynienia z dość standardową gangsterską fabułą. Dwie rodziny, konflikt, mnóstwo ofiary po obydwu stronach. Od początku wiadomo jednak również, że "Fargo" nie zmieniło się w całkiem poważną historię. Nad chłodnym wyrachowaniem biorą tu górę emocje prowokujące irracjonalne zachowania, bieg zdarzeń zmieniają np. szalona pielęgniarka lub rezolutna nastolatka, a zdarza się, że właściwą opowieść przerywa czarno-biała wariacja na temat "Czarnoksiężnika z Oz". Farsa momentalnie zmienia się w dramat, rzeczywistość miesza się z fantazją, a starający się w tym połapać widz i tak ma przewagę nad bohaterami, którzy nie mają pojęcia, co ich czeka za rogiem.
4. Bo opowiada o Ameryce w inny sposób
"Wiecie, dlaczego Ameryka kocha opowieści o przestępcach? Ponieważ Ameryka jest taką opowieścią". Cytat z jednego z bohaterów być może najlepiej oddaje, o czym jest nie tylko ten sezon, ale cały serial. Opowiadane tu "prawdziwe historie" i ich dalecy od ideałów bohaterowie to przecież perfekcyjne nośniki amerykańskości, które oddają jej złożoność, jednocześnie uwypuklając różnorakie absurdy. W tym sezonie nie brakuje w "Fargo" pytań o amerykańską tożsamość w kontekście społeczeństwa zbudowanego na imigrantach czy o kwestie rasowe, a uzyskane odpowiedzi tylko na pozór przedstawiają ten kraj w krzywym zwierciadle.
5. Bo znów ma świetną obsadę…
Nietypowo obsadzeni Chris Rock i Jason Schwartzman w rolach mafijnych bossów – przedsiębiorczego Loya Cannona i impulsywnego Josto Faddy. Ben Whishaw jako Rabbi Milligan, czyli irlandzki gangster bez rodziny przygarnięty przez Włochów. Timothy Olyphant po raz kolejny w kapeluszu i roli szeryfa mormona, niejakiego Dicka "Deafy'ego" Wickware'a. Do tego jeszcze m.in. Jessie Buckley jako pielęgniarka z piekła rodem Oraetta Mayflower i Jack Huston jako nerwowy gliniarz Odis Weff.
6. …i bohaterów tak barwnych, jak ich imiona
Na wyżej wymienionych obsada bynajmniej się nie kończy. Istotnych postaci jest tu kilkanaście, co niestety skazuje wielu na zbyt krótkie występy, choć te często wystarczają, by wyraźnie zaznaczyli swoją obecność. Z pewnością zapamiętacie choćby zabójczy duet kochanek i uciekinierek z więzienia – Zelmare Roulette i Swanee Capps – czy poważnego consigliere gangu Cannonów, Doctora Senatora. Poznacie też adekwatnie się nazywających przedsiębiorców pogrzebowych, czyli rodzinę Smutnych, których córka, nastoletnia Ethelrida Pearl, odegra w całej historii bardzo istotną rolę.
7. Bo serialowe lata 50. są klimatyczne i stylowe
Przeniesienie akcji o kilka dekad wstecz i uczynienie "Fargo" gangsterskim serialem kostiumowym musiało się oczywiście wiązać ze zmianą stylistyki i nieco innym klimatem niż w poprzednich sezonach. Czy wam to odpowiada, to kwestia indywidualna, ale absolutnie nie da się twórcom zarzucić braku staranności. Lata 50. w Kansas City wyglądają świetnie, gangsterzy w eleganckich płaszczach i kapeluszach z szerokimi rondami prześcigają się w eleganckich kreacjach, a scenografia odgrywa istotną rolę w najbardziej pamiętnych momentach sezonu (poczekajcie tylko na strzelaninę na dworcu czy wspomniany już czarno-biały odcinek). Zdecydowanie jest na czym zawiesić oko.
8. Bo wiąże się z poprzednimi sezonami…
A właściwie to bezpośrednio z 2. sezonem, którego akcja rozgrywała się na przełomie lat 70. i 80. Nie będzie wielkim spoilerem, jeśli zdradzę, że jeden z pamiętnych bohaterów tamtej historii pojawia się także w 4. odsłonie serialu – oczywiście w młodszej wersji – a jego wcześniejsze losy są warte poznania. Poza tym uważni widzowie mogą też liczyć na szereg pomniejszych easter eggów i mnóstwo nawiązań do filmów braci Coenów.
9. …ale wcale nie musicie ich znać
Oczywiście nawiązania nie zmieniają faktu, że "Fargo" pozostaje antologią, w której każdy sezon opowiada osobną historię, tylko luźno związaną z pozostałymi. Tę najnowszą można więc bez problemu traktować jako odrębną całość i oglądać bez przypominania sobie wcześniejszych sezonów lub nawet, jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z "Fargo", zacząć od niej przygodę z serialem, później zapoznając się z resztą.
10. Bo to wciąż Fargo
Co zresztą bardzo polecamy, bo pomimo rozbudowywania kryminalnego uniwersum (a jak zapowiedział Noah Hawley, to nie koniec), wciąż zdecydowanie najlepszymi sezonami "Fargo" pozostają dwa pierwsze. Najnowszy wyraźnie się od nich różni, bo fragmentami za dużo tu tradycyjnej gangsterki, a za mało Coenowskiej groteski, co ostatecznie czyni go mniej wyjątkowym, niż można się było spodziewać. Nakręcające fabułę absurdalne zrządzenia losu, tłum barwnych postaci, szczypta emocji i momenty czystego geniuszu nadal nie pozwalają jednak pomylić tego serialu z żadnym innym – nawet jeśli nie robi on już takiego wrażenia jak kiedyś.