"Breaking Bad": Źli faceci kontra przeciwnik doskonały
Marta Wawrzyn
19 lipca 2011, 19:35
W 1. odcinku 4. sezonu "Breaking Bad" przekroczone zostały kolejne granice. Walter i Jesse są już naprawdę złymi facetami, których nie da się więcej rozgrzeszać. Ale nie staliby się tacy, gdyby nie mieli mocnego przeciwnika. Spoilery.
W 1. odcinku 4. sezonu "Breaking Bad" przekroczone zostały kolejne granice. Walter i Jesse są już naprawdę złymi facetami, których nie da się więcej rozgrzeszać. Ale nie staliby się tacy, gdyby nie mieli mocnego przeciwnika. Spoilery.
Jeden z najlepszych seriali w historii telewizji po roku przerwy w końcu wrócił. Wrócił znakomitym odcinkiem zatytułowanym "Box Cutter". Przyznaję, że patrzyłam w ekran z niewiele mniejszą fascynacją niż na "Fly", koncertowo zagrany odcinek, w którym Jesse Pinkman i Walter White przez 45 minut łapią muchę i rozmawiają o życiu i śmierci.
4. sezon zaczyna się w tym samym miejscu, w którym zakończył się poprzedni. Jesse (Aaron Paul) strzela do Gale'a (David Costabile), żeby ratować Walta (Bryan Cranston) i zyskać trochę czasu na wymyślenie czegoś, co pozwoli umknąć śmierci w przyszłości. Śmiertelnym zagrożeniem dla obu panów jest Gus (Giancarlo Esposito), ich szef, wyjątkowo spokojny i pragmatyczny biznesmen, posiadacz sieci knajp z kurczakami, pralni i wytwórni metaamfetaminy.
W nowym sezonie dowiadujemy się – i w tym momencie lepiej przestań czytać, jeśli nie oglądałeś – że Gus jest zdolny do o wiele gorszych rzeczy niż dotąd myśleliśmy. Scena, w której wchodzi do laboratorium, skrupulatnie i długo się przebiera, nic nie mówiąc chwyta za tytułowy nożyk do papieru (tytułowy box cutter), by poderżnąć nim gardło swojego pomocnika Victora (Jeremiah Bitsui), a następnie myje się, skrupulatnie ubiera i z podestu rzuca krótkie "Wracajcie do pracy" to prawdziwy majsterszyk.
Socjopatyczny szef – fascynująca zresztą postać, której tajemnice i motywacje mam nadzieję, że bliżej poznamy – ogłasza w ten sposób, że może zrobić wszystko i z każdym, kiedy tylko zechce. To tylko kwestia czasu, kiedy weźmie się za Waltera i Jessego. Dlatego panowie potrzebują planu. Kolejnego planu, który da im wolność od najgroźniejszego człowieka, z jakim mieli dotychczas do czynienia. Tu nie ma już miejsca na skrupuły ani rozterki moralne.
Zresztą tylko Jesse jeszcze jakieś ma. Mimo że na polecenie Walta bez większego wahania zabił człowieka, widać, że łatwo tego nie udźwignie. Przez większość odcinka trwał w milczeniu, podczas gdy jego partner już szukał kolejnego planu. To właśnie on, były niezdarny nauczyciel chemii będzie musiał przeprowadzić ich całych i zdrowych przez ten sezon. Będzie musiał wygrać ten pojedynek.
Wiadomo, że Gus ma ogromną przewagę. Jest bardziej doświadczony, ma wszędzie uszy, oczy i strzelby. Potrafi myśleć daleko naprzód. Takie niedojdy jak Walt i Jesse powinien pożerać na śniadanie, a jednak… jednak możemy chyba założyć, że tak się nie stanie. Vince Gilligan nie dopuści do tego. Puzzle zostaną poukładane tak, żeby "nasi źli" jakoś to przetrwali.
Na pewno jednak po tym sezonie już nie będzie ich można rozgrzeszać. Walter White od dawna nie robi niczego dla rodziny. Bawi się w kryminalistę, bo uważa, że musi, a w rzeczywistości chce. Lubi być w czymś dobry i doceniany, lubi mieć choć namiastkę władzy, lubi, kiedy świat wokół niego pędzi, a on kalkuluje, wybierając to, co dla niego się liczy, i zabijając ludzi znacznie sprawniej niż wspomnianą wyżej muchę.
Przed pogrążaniem się w przestępczym bagnie raczej go już nie powstrzyma Skyler, która wciąż trochę się boi, ale zdecydowanie bardziej chce. Wciąż nie zamierza mieć z nim za dużo wspólnego, ale jednak wspiera. Będzie idealną żoną mafiosa, zwłaszcza że sama też przekroczyła co najmniej kilka granic. Jeśli Walter wyjdzie cało z pojedynku z Gusem, będzie jej potrzebował znacznie bardziej niż Michael Corleone potrzebował Key Adams. Choćby dlatego, że Key Adams nie była księgową z doświadczeniem w ukrywaniu prawdziwych liczb przed skarbówką.
W którąkolwiek stronę nie pójdzie ten serial, pewne jest, że to, co zobaczymy, będzie nie tylko idealnie poukładane i pełne aluzji dla tzw. inteligentnego widza, ale też piękne dla oka i ucha. Jak na razie z odcinka na odcinek "Breaking Bad" robi się coraz lepsze, szybsze i mocniejsze. Aż trudno uwierzyć, że Vince Gilligan mówi o zakończeniu historii po pięciu sezonach.