Top 10 najlepszych seriali kwietnia: "Mare z Easttown", "For All Mankind", "Sexify" i inne hity zeszłego miesiąca
Redakcja
9 maja 2021, 14:25
"Mare z Easttown" (Fot. HBO)
W kwietniu na HBO pojawiła się "Mare z Easttown", by od razu podbić nasze serialowe top 10. Jakie jeszcze tytuły z tego miesiąca warto nadrobić?
W kwietniu na HBO pojawiła się "Mare z Easttown", by od razu podbić nasze serialowe top 10. Jakie jeszcze tytuły z tego miesiąca warto nadrobić?
Czas podsumować kolejny miesiąc w serialach — prawdopodobnie najlepszy w tym roku. W naszej dziesiątce najlepszych produkcji znalazło się miejsce dla bardzo różnych rzeczy, od młodzieżowego fantasy "Cień i kość", przez komediodramat "Sexify", aż po seriale dramatyczne najwyższej jakości, jak "Mare z Easttown" czy "All of Mankind". Nie zapomnieliśmy też o "Fargo", którego 4. sezon dotarł do Polski.
10. Wąż (nowość na liście)
"Wąż", czyli serial BBC ze stycznia, w kwietniu podbił polskiego Netfliksa. I nie dziwi nas to, bo to produkcja stworzona do binge'owania. Zwłaszcza jeśli jesteście fanami true crime. Akcja dzieje się w latach 70., w krajach azjatyckich, głównie w Tajlandii. Udający sprzedawcę biżuterii Charles Sobhraj (francuski aktor Tahar Rahim) prowadzi w Bangkoku imprezowe życie ze dziewczyną Marie-Andrée Leclerc (Jenna Coleman), niepostrzeżenie mordując kolejnych zagubionych młodych turystów, którzy trafiają do ich mieszkania. Na ich trop wpada młody holenderski dyplomata Herman Knippenberg (Billy Howle) i tak zaczyna się pościg po kilku krajach.
"Wąż" na przestrzeni ośmiu odcinków skacze po osi czasu i różnych — często bardzo malowniczych — miejscówkach, opowiadając jednocześnie historię morderczej pary i toczącego się śledztwa. Nie zawsze wszystko wypada super, a serialowemu Sobhrajowi zdecydowanie brakuje charyzmy, ale to historia, która potrafi wciągnąć i zaangażować emocjonalnie. Billy Howle sprawia, że od razu lubi się Hermana i mu kibicuje, podobnie jest zresztą z całą ekipą, która pomaga mu ścigać mordercę w sytuacji, gdy "prawdziwe" organy ścigania nie są tym zbytnio zainteresowane. [MW]
9. Cień i kość (nowość na liście)
Próby stworzenia młodzieżowej "Gry o tron" trwały od dawna, a "Cień i kość" jest najbliżej sukcesu. Netfliksowa adaptacja cykli "Grisza" i "Szóstka wron" Leigh Bardugo ma wszystko: wciągającą, wielowątkową historię, wyrazistych bohaterów, magię, akcję, romanse, przygody, twisty, zdrady. Jest też nutka polityki, bo rzecz się dzieje w rozdartym wojną kraju przypominającym klimatem imperialną Rosję.
To właśnie ten klimat czyni "Cień i kość" produkcją wyjątkową — jej świat wygląda inaczej niż wszystko, co już widzieliśmy, a to duży plus w czasach, kiedy widzieliśmy naprawdę wszystko. Ale powodów do pochwał jest więcej: serial ma świetną główną bohaterkę, Alinę (Jessie Mei Li), i postać antybohatera, od którego trudno oderwać wzrok — mowa o gen. Kiriganie (Ben Barnes) — a do tego sprawnie łączy w sobie dwa różne światy stworzone przez Bardugo. Choć nie jest to rozrywka z gatunku bardzo ambitnych, "Cień i kość" potrafi uczynić deszczowy weekend lepszym. [MW]
8. Klangor (spadek z 6. miejsca)
Lekki spadek, ale wywołany liczniejszą konkurencją w kwietniu, nie gorszą jakością samego serialu z Arkadiuszem Jakubikiem w głównej roli. Po mocnym marcowym pilocie kolejnych pięć odcinków trzymało poziom, prowadząc ponurą historię zaginięcia córki więziennego psychologa w różne, często zaskakujące strony. Szczegółowo pokazane poszukiwanie w lesie, straszna retrospekcja z kluczowej nocy, zakończona porażką wyprawa – a to tylko część skomplikowanego scenariusza.
Docenić trzeba, że twórcy nie bali się napisać bohatera, który naprawdę przekracza granicę dobra i zła, by dowiedzieć się wszystkiego o sprawie, a równocześnie nie potrafi całkiem zrezygnować z roli wybawcy. W kwietniu mieliśmy też okazję zobaczyć, że i na drugim planie postacie są bardziej złożone, niż by się wydawało. Ciekawe, co serial ma w zanadrzu na kolejne odcinki, skoro po sześciu wiemy już dużo o tym, co stało się z Gabi i Arielem. Oczywiście jest to wiedza, jak większość kwestii związanych z "Klangorem", przygnębiająca, ale naprawdę warta seansu. [KC]
7. Oni (nowość na liście)
Po 1. sezonie antologii Little Marvina spodziewaliśmy się nieco więcej, tymczasem jak na tak duże oczekiwania "Oni" zajmują zaskakująco miejsce zaledwie 7. Jednak mimo kilku zastrzeżeń nie należy serialu zignorować, bo to nadal niezła mieszanka horroru i opowieści o rasizmie. Do jakości "Krainy Lovecrafta" czy filmów Jordana Peele'a trochę tu zabrakło, ale historia rodziny Emorych potrafi być przerażająca w sposób inny niż znane nam już produkcje. Nie tylko przez wyjątkowo brutalny odcinek 5.
Docenić trzeba przede wszystkim najwcześniejsze odcinki, w udany sposób budujące napięcie między czarną rodziną szukającą w Kalifornii szansy na nowe życie a białymi sąsiadami, nieraz groźniejszymi niż demony próbujące opętać poszczególnych członków rodziny. Co nie zmienia faktu, że sceny z demonami też potrafią przestraszyć. Do tego "Oni" zapewniają wysoki poziom techniczny, perfekcyjne naśladowanie kina lat 50. i cudownie ironiczne wstawki muzyczne. Gdyby sezon nie był niepotrzebnie rozciągnięty i gdyby twórcy powstrzymali się przed nieudanymi eksperymentami formalnymi (typu wprawdzie estetyczny, ale nudny czarno-biały odcinek), 1. odsłona nowej antologii zapadłaby nam w pamięć jeszcze mocniej. [KC]
6. Sexify (nowość na liście)
Niesłusznie skreślony przez niektórych już po zwiastunie serial Kaliny Alabrudzińskiej i Piotra Domalewskiego nie jest arcydziełem, ale ma wystarczająco wiele zalet, żebyśmy go polecali. Nie tylko dlatego, że to pierwsza tego typu polska produkcja Netfliksa, ale po prostu dlatego, że sporo aspektów, w tym gra nieopatrzonych jeszcze młodych aktorek czy przyjęcie celowo odrealnionego podejścia do tematu, wyszło bardzo dobrze. Plus choćby odważna, podkręcająca klimat muzyka Jimka (wydana jako album) i naturalne potraktowanie kwestii, które niekoniecznie jako naturalne się w Polsce traktuje.
"Sexify" nie ma równego tempa, miejscami się dłuży, a przy tym nie ukrywa specjalnie, że wykorzystuje pewne gatunkowe schematy. Równocześnie jednak opowiada trzy wciągające historie studentek dojrzewających nie tylko w kwestiach seksu, ale przede wszystkim w zakresie tego, czego w ogóle chcą od życia – i czemu nie tego, co się im próbuje narzucać. Całość ogląda się lekko, a gdyby każdy odcinek był tak szalony i trafny jak ten z wielkanocnym "Potopem", serial wylądowałby na liście jeszcze wyżej. [KC]
5. Nierealne (nowość na liście)
Fabuła tak wypchana wątkami i postaciami, że trudno wszystkie zliczyć. Spore wahania formy już na przestrzeni pierwszych trzech odcinków. A do tego wszystkiego kłopoty z showrunnerem. "Nierealne" mają tyle problemów, że ich obecność dość wysoko na naszej liście może być pewnym zaskoczeniem, ale mimo wszystko trudno nowej produkcji Jossa Whedona (zastąpionego już przez Philippę Goslett) nie docenić.
W końcu abstrahując od faktu, że nie wszystko wyszło tutaj tak dobrze, jak na to liczyliśmy, wciąż dostaliśmy serial ponadprzeciętny, który ogromne wrażenie robi przede wszystkim pod względem realizacyjnym, ale nie tylko. "Nierealne" mają też wyjątkowy klimat, błyskotliwe dialogi oraz Laurę Donnelly i Ann Skelly, czyli duet, dla którego oglądalibyśmy znacznie gorsze rzeczy. Dodajmy jeszcze bijącą z ekranu energię, a okaże się, że rozdęta do granic fabuła nie przeszkadzała nam w zaangażowaniu się w tę historię. O niewielu telewizyjnych konkurentach dało się powiedzieć to samo, więc póki co zapominamy o wadach i oglądamy dalej – oby z równą przyjemnością. [MP]
4. Witamy na odludziu (nowość na liście)
Norweskie seriale solidnie pracują sobie na miano absolutnie wyjątkowych – "Witamy na odludziu" jest na to kolejnym dowodem, opowiadając historię niby znajomą, a jednak zupełnie inną, niż można się spodziewać. Bo czy ktoś przewidywał, że w pokręconej obyczajowej opowieści o mieszkańcach położonego na dalekiej północy miasteczka Utmark, oprócz absurdu, czarnej komedii i szczypty kryminału w stylu nordic noir, znajdzie się też miejsce na autentyczne emocje?
Chyba nie, a tych w produkcji HBO nie brakuje i to w przeróżnym wydaniu, bo to historia z gatunku takich, które potrafią w jednej chwili diametralnie zmienić nastrój. Z odjechanego humoru do ciężkiej depresji wiedzie tu zatem bardzo krótka droga, a na pozór oderwani od rzeczywistości bohaterowie przy bliższym poznaniu okazują się bardziej ludzcy i nie tak jednoznaczni, jak sugerowałyby to serialowe wydarzenia. Efekt? Jedna z lepszych telewizyjnych niespodzianek tego roku, którą polecamy nie tylko miłośnikom skandynawskich klimatów. [MP]
3. Fargo (nowość na liście)
Polska premiera serialu opóźniona o kilka miesięcy? Niestety takie sytuacje zdarzają się ostatnimi czasy regularnie, ale w tym przypadku zdecydowanie lepiej późno niż wcale. "Fargo" to wszak jedna z naszych ulubionych serialowych antologii, więc nieważne, ile musieliśmy czekać i tak nie mogliśmy przepuścić okazji, by pochwalić jej najnowszą odsłonę. A ta, choć nie dorównuje poziomem pierwszym seriom, na pochwały niewątpliwie zasługuje.
4. sezon, którego akcja rozgrywa się w latach 50. w Kansas City, to ogólnie rzecz ujmując pokręcona historia gangsterska. Są zwaśnione mafijne rodziny, są przypadkowo wplątani w ten konflikt zwyczajni ludzie, są też oczywiście nieprzewidziane zrządzenia losu, które napędzają pełną zwrotów akcji i barwnych postaci fabułę. A ta, jak to w "Fargo", biegnie sobie tylko znanym torem, w niepowtarzalnym stylu opowiadając kolejną "prawdziwą historię". Z tej natomiast, oprócz atrakcji w rodzaju morderczej pielęgniarki czy odniesień do "Czarnoksiężnika z Oz", wyłania się zaskakująco trafny obraz absurdu, jakim jest Ameryka. Któż mógłby opisać ją lepiej od "Fargo"? [MP]
2. For All Mankind (spadek z 1. miejsca)
Pozycja w rankingu wprawdzie odrobinę niższa niż przed miesiącem, ale emocji w finałowych odcinkach 2. sezonu "For All Mankind" było tyle, że można by nimi obdzielić całą kwietniową konkurencję i jeszcze by zostało. Trudno się jednak temu dziwić, skoro serialowy konflikt mocarstw uległ eskalacji, powodując ogromne zamieszanie zarówno na Ziemii, jak i w kosmosie, a nam fundując kilka gwałtownych skoków ciśnienia i bolesnych ciosów w samo serce.
Właściwie nie było tu ani chwili na wytchnienie, bo zaczęliśmy od zestrzelenia samolotu pasażerskiego przez Sowietów, po którym napięcie mogło już tylko rosnąć, zwłaszcza że działo się też na Księżycu. Gdy więc oglądaliśmy, jak wydarzenia przyjmowały wyjątkowo niekorzystny obrót, można się było spodziewać, że skończy się to wszystko czymś wyjątkowym – trudno było jednak przewidzieć skalę emocji, jakie zafundowali twórcy w finale. Ten, doskonale spinając ze sobą poszczególne wątki, był wzorowym zakończeniem sezonu, zostawiając nas w niemym szoku, łzach i niecierpliwym oczekiwaniu na ciąg dalszy. Oby nadszedł jak najszybciej! [MP]
1. Mare z Easttown (nowość na liście)
Żeby przyciągnąć nas do tej nowej kryminalnej miniserii, wystarczyłaby Kate Winslet w głównej roli. I faktycznie, budując postać zniechęconej do wszystkiego pani detektyw, aktorka wykonuje fantastyczną robotę. Jednak "Mare z Easttown" to coś więcej niż tylko świetna obsada, w której obok Winslet znajdziemy między innymi Jean Smart, Evana Petersa, Guya Pearce'a i Julianne Nicholson.
Teoretycznie miasteczka takie jak pensylwańskie Easttown oraz intrygi takie jak zabójstwo nastolatki powiązane z licznymi sekretami małej społeczności, w której niby wszyscy się znają, widzieliśmy już parę razy. Ale miniserial HBO ma wyjątkowy dar konstruowania opowieści. W kwietniu widzieliśmy zaledwie dwa odcinki, jednak od razu było to bardzo mocne uderzenie. Angażując się w rodzinne i towarzyskie układy Easttown oraz niezwiązane ze śledztwem sprawy Mare, przy pilocie można właściwie w ogóle zapomnieć, że to kryminał, ale twórcy szybko i w dobrym stylu o tym przypominają, umiejętnie łącząc różne warstwy tej mrocznej historii. [KC]