"Physical", czyli Jane Fonda w wersji mrocznej i pokręconej – recenzja serialu Apple TV+ z Rose Byrne
Kamila Czaja
20 czerwca 2021, 13:03
"Physical" (Fot. Apple TV+)
Rose Byrne błyszczy w serialu o kobiecie pnącej się na aerobikowy szczyt w latach 80. Poza tym "Physical" pod oślepiającą powierzchnią zapewnia mniej, niż zapowiada.
Rose Byrne błyszczy w serialu o kobiecie pnącej się na aerobikowy szczyt w latach 80. Poza tym "Physical" pod oślepiającą powierzchnią zapewnia mniej, niż zapowiada.
Rose Byrne ("Układy", "Mrs. America") w roli głównej, klimat lat 80., za którym tęsknimy od skasowania "GLOW", a do tego historia bohaterki, która wyrywa się z paskudnych uwikłań zewnętrznych i wewnętrznych, by osiągnąć sukces. Czy można chcieć od stworzonego przez Annie Weisman komediodramatu, budzącego skojarzenia z pokręconą i mroczną wersją działań Jane Fondy, czegoś więcej? Obawiam się, że trochę tak.
Serial w trzech już dostępnych odcinkach (sezon ma liczyć dziesięć) mniej więcej zarysowuje, z czym mamy do czynienia. Sheila Rubin (Byrne) męczy się w małżeństwie z kiedyś dobrze się zapowiadającym, dziś – przynajmniej wtedy, gdy widzimy go oczami żony – dość żałosnym Dannym (Rory Scovel, "Ground Floor"). Bohaterka "Physical" chciałaby czegoś więcej. A przede wszystkim chciałaby nie być sobą.
Physical jako serial głównie o psychice
Produkcja Apple TV+ opiera się w dużej mierze na tym, że widz wie, co Sheila myśli o innych i o sobie samej. A myśli jak najgorzej. Słyszymy jej niewypowiedziane głośno refleksje, pełne samooskarżeń oraz złośliwości wymierzonych w całe otoczenie. I o ile zdarzają się w tych wewnętrznych monologach o świecie obserwacje celne, a cała autodestrukcyjna siła negatywnego myślenia o własnym ciele i o własnym charakterze zostaje tym zabiegiem uwyraźniona, to jednak z czasem granie na jednej nucie zaczyna w "Physical" nieco męczyć.
Mimo wszystko taki pomysł na przepaść między Sheilą, jaką widzą inni, a tym, co ona myśli, to najmocniejszy punkt serialu. W 1981 roku, podążając za białym samochodem tajemniczej blondynki, sfrustrowana kobieta trafia w świat aerobiku niczym Alicja za Białym Królikiem do Krainy Czarów (i chciałabym, żeby to była moja subtelna interpretacja, ale niestety w 2. odcinku to nawiązanie zostaje aż zbyt wprost podane). I zaczyna krok po kroku budować imperium, które nie tylko pozwoli ukryć przed mężem, dosłownie, "przejedzone" oszczędności, ale też da jej poczucie kontroli.
Sheila ma bowiem poczucie, że nie panuje nad niczym, a napięcia rozładowuje bulimicznymi "rytuałami". To, jak bohaterka widzi samą siebie, nie tylko każe kwestionować standardy urody i perfekcji, w których tkwi i ona, i prawie każda kobieta w jej otoczeniu, ale zmusza też widza do zastanowienia się nad tym, czy pozostali bohaterowie też nie są zupełnie inni niż w optyce Sheili. Mam nadzieję, że z czasem dowiemy się więcej w tym zakresie.
Physical i kolejna antybohaterka
Mam również nadzieję (uzasadnioną zapowiedziami amerykańskich krytyków, którzy widzieli całość), że Greta (Dierdre Friel, "Szpital New Amsterdam") i Ernie (Ian Gomez, "Cougar Town"), bogaci sąsiedzi Rubinów, oraz wspomniana tajemnicza blondynka, Bunny (Della Saba), i jej chłopak, Tyler (Lou Taylor Pucci, "American Horror Story"), dostaną więcej scen, bo bywają interesujący, a na pewno łatwiejsi do polubienia niż Sheila. Grana przez Byrne postać to bowiem, przy całej szybkości wygłaszanych w myślach ripost i skuteczności w realizowaniu planu, przykład nie tylko zagubienia w kompleksach i frustracjach, ale i egoizmu aż wyciekającego z ekranu.
Byrne jest świetna i stanowi główny powód, że mimo narzekań na wtórność i niewyrazistość początku sezonu będę oglądać "Physical" nadal. Jednak sama Sheila przywodzi na myśl cały szereg podobnych głównych kobiecych postaci z poprzednich dwóch dekad (przykładowo z "Siostry Jackie", "Trawki", "Słowa na R"). A fakt, że realia czy ubrania z lat 80. są tu inne niż w produkcjach "nie retro", zaskakująco mało w tej kwestii załatwia. Sheila okazuje się więc po prostu kolejną antybohaterką, która usprawiedliwia się stwierdzeniem, że "jest po swojej własnej stronie".
Physical, czyli Rose Byrne i parę mniejszych zalet
Poza ciągnącą niezbyt imponujący scenariusz Byrne wyróżnia się sposób kręcenia, który nadąża za ostrością sądów Sheili. Nie dziwi to w przypadku pilota, bo reżyser Craig Gillespie wykorzystuje tu chwyty znane z jego filmu "Jestem najlepsza. Ja, Tonya", pod wieloma względami podobnego klimatem do "Physical", ale bardziej zapadającego w pamięć. Reżyserki kolejnych dwóch odcinków, Liza Johnson i Stephanie Laing, trzymają jednak poziom odcinka pierwszego.
Najlepiej wypada 3. odcinek, napisany nie przez nie przez Weisman, a przez Rosę Handelman ("Casual"). Wreszcie zrobiło się nieco mniej jednowymiarowo, w tym za sprawą trochę innego pokazania Danny'ego i Grety. Może więc z czasem "Physical" czymś nas zaskoczy zamiast popadać z monotonię i póki co przewidywalną fabułę. Zwłaszcza że, przynajmniej na pierwszy rzut oka, dzięki scenom z 1981 znamy punkt dojścia, więc przydałby się jakiś zwrot akcji.
Czy warto oglądać serial Physical
Wątków jak na krótki serial jest chyba za wiele. Kampania polityczna Danny'ego zabiera sporo czasu, który można by poświęcić na pełniejsze pokazywanie drogi bohaterki na osiągany brutalnymi środkami szczyt. A w tle mamy jeszcze konserwatywnego przedsiębiorcę, Johna Breema (Paul Sparks, "House of Cards"), kwestie środowiskowe i gentryfikację, ponure spojrzenie na to, co dzieje się z dawnymi bojownikami o prawa obywatelskie (chwilami, pewnie głównie przez Byrne na ekranie, miałam wrażenie, że "Physical" to karykaturalna kontynuacja "Mrs. America").
Trudno serialowi tak mocno dotyczącemu wymogów prozy życia i tak wyraźnie podejmującemu temat kompulsji zarzucać powtarzalność, ale problem w tym, że brak czegoś wyróżniającego, jakiegoś mocnego akcentu widać nie tylko w tych wątkach. Fanom podobnych satyrycznych historii warto polecić raczej udostępnione ostatnio na Netfliksie, przedwcześnie skasowane "Jak zostać Bogiem na Florydzie" z Kirsten Dunst. Zwłaszcza że tamta historia angażuje bardziej, a bohaterce chętniej się kibicuje. Ale nie widzę wielkich przeciwwskazań, żeby sprawdzić też, jak rozwinie się "Physical". Tylko trzeba nieco obniżyć oczekiwania.