"Baby Daddy" (1×01): Jeszcze jedna nijaka komedia
Nikodem Pankowiak
26 czerwca 2012, 21:50
Premiera nowego serialu ABC Family zaskakująco dobrze poradziła sobie w letniej ramówce. Niestety, niekoniecznie oznacza to, że twórcy uszykowali dla widzów dobry serial.
Premiera nowego serialu ABC Family zaskakująco dobrze poradziła sobie w letniej ramówce. Niestety, niekoniecznie oznacza to, że twórcy uszykowali dla widzów dobry serial.
Właściwie to ciężko mi napisać cokolwiek. Nie zamierzam zrównać go z ziemią, choć tak byłoby łatwiej, bo na to nie zasługuje. Z drugiej strony, absolutnie nie należą mu się również słowa uznania. Ktoś próbuje nam wcisnąć produkcję okrutnie przeciętną. Motyw z młodym rodzicem, który musi nagle sprostać natłokowi obowiązków, jest już ograny aż do bólu i raczej trudno się spodziewać, by ktoś w tej materii wymyślił coś nowego.
Życie Bena (Jean-Luc Bilodeau) zostaje wywrócone do góry nogami. Do mieszkania tego młodego i jeszcze nie mającego sprecyzowanych planów na przyszłość wprowadza się starszy brat, Danny (Derek Theler). Jak zaraz się okaże, nie jest to ostatni nowy współlokator, który tego samego dnia zawita do jego drzwi. Bracia oraz Tucker (Tahj Mowry), przyjaciel Bena, znajdują na progu słodką małą dziewczynkę, będącą efektem krótkiego związku głównego bohatera z "szaloną" Angelą oraz jego słabej wiedzy na temat antykoncepcji.
Wiadomo, że gdy mamy do czynienia z sitcomem, trzeba przymykać oczy na pewne sytuacje, ale na Boga, dlaczego młody facet, cieszący się do tej pory beztroskim życiem, tak łatwo przyjmuje do wiadomości, że jest ojcem i od teraz to na nim spoczywa obowiązek wychowania trzymiesięcznej córeczki? Większa dawka szoku w jego wykonaniu mogłaby jedynie wyjść odcinkowi na dobre. Choć oczywiście nie obywa się bez drobnych problemów (między innymi śmierdząca pielucha, klasyk), trudno nie odnieść wrażenia, że poradzenie sobie z nową sytuacją wychodzi bohaterom nadzwyczaj łatwo. Nawet babcia małej Emmy (w roli babci Melissa Peterman) nie łaje syna za brak odpowiedzialności, z szerokim uśmiechem wparowuje na środek ekranu, robi trochę zamieszania i wychodzi.
Trudno szukać tu też szczególnie zabawnych sytuacji. Chyba że kogoś bawi, gdy Riley (Chelsea Kane) – filigranowa blondynka zakochana w Benie – jedną dłonią robi krzywdę tępemu osiłkowi, jakim jest Danny. Dialogi nie powalają, humor sytuacyjny również kuleje, a jak wiemy, ciężko zrobić dobrą komedię, gdy nie dają rady oba te elementy. Szczerze mówiąc, jakoś nie chce mi się wierzyć w możliwą poprawę sytuacji w kolejnych epizodach. Jeśli twórcom brakuje pomysłu na rozśmieszenie widza już na początku, później może być już chyba tylko gorzej. Inna sprawa, że sam serial kierowanych jest do całych rodzin, mają go oglądać dzieci, mamusie i tatusiowie, dlatego też humor musi być tak wyważony, by nie zniechęcić nikogo. Problem w tym, że jeśli coś jest skierowane do wszystkich, często nie dociera do nikogo.
Jaką widzą przyszłość dla tego serialu? Nie najlepszą. Ben i jego bliscy będą pokonywać kolejne trudności w opiece nad Emmą, z czasem zapewne pojawi się także matka dziewczynki, wprowadzając dodatkowe zamieszanie w życiu bohaterów (swoją drogą, trzech gości opiekujących się małym dzieckiem – nie brzmi znajomo?). Z niecierpliwością czekam na odcinek, gdy któraś z postaci zostanie bezczelnie obsikana przez niemowlę w trakcie zmieniania pieluchy. Będę bardzo zdziwiony, jeśli okaże się, że scenarzyści na to nie wpadli.
Odpuszczam dalsze oglądanie, a dla tych, którzy jeszcze nie zaczęli oglądać, mam dobrą radę – sięgnijcie po inny serial. Jeśli chodzi o komedie, amerykański rynek serialowy serwuje nam sporo zróżnicowanych pozycji i każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Coś, co nie będzie tak bezpłciowe jak "Baby Daddy".