"Atypowy", czyli podróż wokół tabu neuroróżnorodności — recenzja 4. sezonu serialu Netfliksa
Małgorzata Major
12 lipca 2021, 10:27
"Atypowy" (Fot. Netflix)
Netflix udostępnił w piątek finałowy sezon serialu "Atypowy". Czy po czterech sezonach spędzonych w towarzystwie Sama rozumiemy, na czym polega neuroróżnorodność?
Netflix udostępnił w piątek finałowy sezon serialu "Atypowy". Czy po czterech sezonach spędzonych w towarzystwie Sama rozumiemy, na czym polega neuroróżnorodność?
"Atypowy" wystartował w sierpniu 2017 roku i zapowiadany był przez Netfliksa jako komediodramat o rodzinie, w której główny bohater Sam (w tej roli Keir Gilchrist) jest nastolatkiem zmagającym się z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Serial przez trzy sezony pokazywał nam życie rodziny z synem i bratem nie mieszczącym się w definicji neurotypowości. Po czterech sezonach możemy odnieść wrażenie, że projekt zapowiadany przez twórców, czyli m.in. Robię Rashid i Setha Gordona, jako zbliżenie do neurotypowej widowni, nie mającej w swoim otoczeniu osób nieneurotypowych, nie do końca się powiódł.
Atypowy, czyli jaki? 4. sezon już na Netfliksie
Sam jest wysokofunkcjonującym nastolatkiem ze spektrum autyzmu, a w sezonach 3 i 4 już młodym dorosłym i studentem, dobrze radzącym sobie zarówno na uczelni, jak i w pracy. 3. sezon "Atypowego" kończy się planami wyprowadzki z domu rodzinnego i zamieszkania z najlepszym przyjacielem Sama, czyli Zahidem (Zahid jest neurotypowy i przyjaźń tej dwójki zbudowana jest na kontrapunkcie ich osobowości). Nie będzie zaskoczeniem, że w 4. sezonie plan ten zostanie zrealizowany i pojawi się kolejny wielki cel, wokół którego zbudowana została fabuła całego sezonu. Każdy sezon to kolejne nowe wyzwanie dla Sama. I mimo przeszkód, na ogół w jakimś zakresie Sam realizuje swoje kroki do samodzielności i niezależności od rodziców i siostry.
Problemem serialu od początku, co widoczne było z każdym kolejnym sezonem, stało się to, że w gruncie rzeczy atypowy Sam nie był bardzo atypowy. Jego duża zdolność adaptacji do nowych warunkach sprawiła, że radził sobie – mimo początkowej niechęci i poczucia dyskomfortu – z poznawaniem nowych osób w przestrzeniach, które powoli oswajał, czyli wspominanych już zajęciach w koledżu, w nowej pracy, a także w domu Zahida. Sam był konsekwentnie pisany jako postać poznająca nową rzeczywistość poza domem i radząca sobie z wychodzeniem spod skrzydeł nadopiekuńczych rodziców, a zwłaszcza matki.
Wszelkie przeszkody udało mu się zwykle rozwiązywać — z pomocą rodziny oraz przyjaciela. Początkowo wyzwaniem było spędzanie czasu poza domem, pierwsza noc poza domem, spanie w obcym łóżku, w nieznanej pościeli, daleko od bliskich i żółwia Edisona. Później pojawiały się większe wyzwania, jak mieszkanie w akademiku, wyjazd z miasta rodzinnego czy rozluźnienie kontaktów telefonicznych z rodziną i częstotliwości spotkań osobistych.
Atypowy — potknięcia scenariuszowe w serialu
"Atypowy" uwidocznił wszystkie problemy seriali, których scenariusze oparte są na jednym bohaterze i jego wyjątkowości. Zwykle w takim przypadku niecodzienne cechy charakteru mają utrzymać uwagę widowni, mimo że poza pokazaniem tej jednej postaci, na drugim planie dzieje się bardzo standardowo, jak w każdym serialu obyczajowym. Dlatego też twórcy w okolicach 3. sezonu rozpoczęli intensywne próby wprowadzenia wątków dramatycznych w życie siostry Sama, czyli Casey (Brigette Lundy-Paine). A mimo to w serialu dalej niewiele się działo. Skoro już matka i ojciec mieli romanse, albo prawie romanse, a Casey zmagała się z okresem dojrzewania, który u Sama dawno się zakończył, scenarzyści nie wiedzieli, co mogliby jeszcze zrobić, żeby przykuć uwagę widowni.
Wielką szkodą było tylko okazjonalne pokazywanie znajomych Sama ze studiów i grup terapeutycznych. Wydaje się, że uznano iż zostali już "odhaczeni", więc nie ma potrzeby ciągnąć tematu. A przecież temat jest "atypowy", więc fajnie byłoby zobaczyć większą liczbę bohaterów atypowych, a nie tylko Sama. Widownia, włączając serial, miała nadzieję na poznanie ludzi, z którymi dotychczas się nie zetknęła, albo chciała wiedzieć jak zbliżyć się i zrozumieć osobę nieneurotypową z sąsiedztwa, szkoły, pracy itd.
Prawdopodobnie celem było realizowanie założenia, że serial powstawał też "ku pokrzepieniu serc". Twórcy chcieli dostrzec zarówno widzów nieneurotypowych, ich rodziny, problemy, codzienne zmagania. Jednak u Sama wszystko układało się nad wyraz dobrze, co – wyobrażam sobie – mogło wywołać skutek odwrotny od zamierzonego, czyli zamiast nieść słowo otuchy, wywoływało frustrację wśród widzów z podobną diagnozą, ale gorzej sobie radzących z codziennością. Sam z sezonu na sezon ukazywany był jako człowiek wysokofunkcjonujący w różnych przestrzeniach życia i świetnie zsocjalizowany do rzeczywistości poza domem, więc zrywał kolejne nitki łączące go z początkowo eksponowaną atypowością.
Atypowy sezon 4, czyli jak ważne bywają pingwiny
Wielką miłością Sama od dawna były pingwiny i Antarktyda. Były jego sferą komfortu i ucieczką podczas ataków paniki. W końcu też symbolicznie adoptował pingwina, ale to wciąż było za mało. Starając się zbliżyć do świata swojej największej fascynacji, postanowił wybrać się na Antarktydę. O tym wielkim marzeniu opowiada ostatni sezon. I gdy pomyśleć, że dla widzów atypowych sprawy życia codziennego stanowią wyzwanie takie jak dla Sama podróż na Antarktydę, to okaże się, że gdzieś twórcy zgubili z oczu swój główny cel.To wspaniałe pokazywać kolejne pokonywane przeszkody i stawianie kolejnych wyzwań, ale prawdopodobnie mniej brawurowe inicjatywy pozwoliłyby większej grupie widzów atypowych identyfikować się z bohaterem i razem z nim dorastać, z kolei neurotypowi mogliby zrozumieć złożoność bardziej przyziemnych problemów, jak na przykład potrzeba noszenia słuchawek wyciszających nadmiar bodźców.
Przed finałem zastanawiałam się nad tym, czy okaże się, że to wszystko, co oglądaliśmy, było jedną wielką wizualizacją na temat tego, jak może wyglądać życie atypowego Sama. Jak było, przekonacie się sami. Z pewnością, przez większość czasu serial działał niczym miły koc w jesienny wieczór. Pokazywał, jak wspierać może się rodzina, zresztą rodzinny system wsparcia był ważnym tematem sezonu finałowego. Dotyczył nie tylko Sama, ale i Casey. Warto jednak byłoby pokazać także trudności rodziców i opiekunów i to, jak radzą sobie ze swoim życiem i zachowują przestrzeń dla równowagi emocjonalnej i psychicznej.
Niektóre wątki w 4. sezonie "Atypowego" były napisane na kolanie i potraktowane bardzo powierzchownie, tak że lepiej byłoby z nich w ogóle zrezygnować, jak np. sytuacja Douga (Michael Rapaport), czyli ojca Sama i Casey. Podobnie zresztą niewiele miejsca wygospodarowano dla matki bohaterów, czyli nadopiekuńczej, ale walczącej z tym Elsy (Jennifer Jason Leigh).
Rozczarowujące jest to, że Netflix tak bardzo boi się pokazać problemy w sposób rzeczywiście je przypominający. Tutaj każda trudność znajduje swoje szybkie rozwiązanie. Zbyt wiele rzeczy dzieje się poprzez deklarację, jako widzowie musimy uwierzyć, że tak właśnie wygląda życie rodzin z nieneurotypowością. Chciałoby się wręcz zapytać, jak finansowo radzili sobie bohaterowie, skoro Elsa okazjonalnie pracowała jako fryzjerka, a Doug był pełnoetatowym ratownikiem medycznym utrzymującym duży dom, samochody, czwórkę osób, w tym jedną wymagającą stałej terapii i na pewno kosztownego ubezpieczenia zdrowotnego. Na te pytania nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Mimo wszystko warto sięgnąć po finałowy sezon "Atypowego", jeśli już zaprzyjaźniliście się z Samem i jego rodziną.