10 seriali na podstawie komiksów, które warto obejrzeć. "The Boys", "Lucyfer", "Loki" i inne komiksowe hity
Redakcja
25 lipca 2021, 16:03
"The Boys" (Fot. Amazon Prime Video)
Seriale komiksowe zdobywają coraz więcej uznania, wystarczy spojrzeć na tegoroczne nominacje do Emmy. Wybraliśmy 10 produkcji na podstawie komiksów, które warto poznać.
Seriale komiksowe zdobywają coraz więcej uznania, wystarczy spojrzeć na tegoroczne nominacje do Emmy. Wybraliśmy 10 produkcji na podstawie komiksów, które warto poznać.
Lista nominacji do Emmy 2021, na której rządzą takie tytuły, jak "WandaVision" czy "The Boys", nie kłamie: najlepsze seriale komiksowe to już nie rozrywka dla geeków, tylko mainstream, który potrafi przykuć uwagę osób rozdających najbardziej prestiżowe nagrody w telewizyjnym światku. Wybraliśmy 10 seriali na podstawie komiksów, które z różnych powodów warto obejrzeć — od klasycznych produkcji superbohaterskich, przez różnego rodzaju eksperymenty z formą i treścią, po proceduralnego "Lucyfera" i młodzieżowe "The End of the F***ing World".
Daredevil (dostępny na Netfliksie)
Pamiątka z czasów, gdy Netflix i Marvel grały w jednej drużynie, a zarazem główny, choć niejedyny powód, dla którego żałujemy, że ta współpraca się skończyła. "Daredevil" ostatecznie doczekał się trzech sezonów (dość spójnie zakończonych), które choć bywały nierówne i cierpiały na typowe netfliksowe dłużyzny, pokazały, że można robić superbohaterskie seriale, które zadowolą i masową widownię, i fanów komiksów, i miłośników jakościowej telewizji.
Szczególnie to ostatnie nie jest typowe, zwłaszcza że historia niewidomego prawnika, Matta Murdocka (Charlie Cox), który nocą walczy z przestępczością jako tytułowy Diabeł z Hell's Kitchen, na pierwszy rzut oka nie wygląda na zbyt ambitną. Pozory jednak mylą i tak jak w momencie premiery w 2015 roku "Daredevil" zaskakiwał postawieniem na nieznane dotychczas w komiksowych serialach realizm i dojrzałość, tak robi to wrażenie do dziś. Podobnie zresztą jak konstrukcja postaci, które są tu ważniejsze od samej fabuły, doskonałe sceny akcji, wyraziste czarne charaktery i wiele więcej. Polecamy, licząc, że sprawdzą się pogłoski o powrocie Coxa do roli w MCU. [MP]
WandaVision
Pierwszy serial Marvela na Disney+ i od razu taka produkcja, o której warto pamiętać w nawale kolejnych premier z tego uniwersum. Z jednej strony można miejscami ponarzekać, że niektóre wątki to zaledwie wstępy do filmów kinowych, z drugiej – akurat "WandaVision" ma potencjał, żeby zaintrygować widzów, którzy superbohaterskiego gatunku unikają. Dostajemy tu bowiem poza zasadniczą fabułą fenomenalną dawkę historii telewizyjnych sitcomów. Nawet jeśli po paru odcinkach serial okazuje się "zwyczajniejszy" niż jego początkowa forma, to nadal śledzenie nawiązań do znanych tytułów może sprawiać dużo frajdy.
A oprócz tego mamy do czynienia z ciekawą, skomplikowaną bohaterką, której głębi dodaje świetnie zagrana rola, za którą Elizabeth Olsen słusznie zbiera już nominacje do nagród. W tej tylko pozornie sielankowej historii, okazującej się opowieścią o miłości i stracie, interesująco rozpisano też sytuację Visiona (Paul Bettany), a na drugim planie króluje Kathryn Hahn jako Agnes – i tylko ze względu na spoilery nie wspomnimy tytułu pewnej piosenki, która zostaje w głowie jeszcze długo po obejrzeniu 9-odcinkowej miniserii. [KC]
Lucyfer (dostępny na Netfliksie)
Fascynujący serial, który wyszedł od komiksowego pomysłu: a co by było, gdyby diabeł uciekł z piekła, zaczął pracować w policji i chodził do terapeuty? A także zakochał się w śmiertelniczce? Dziś już znamy na to odpowiedź: to hit, który jednak miał na swojej drodze kilka przeszkód. Przede wszystkim zaczął w telewizji ogólnodostępnej, jako serial wzorowany na "CSI". Gdy po 3. sezonie został skasowany, Netflix postanowił go przejąć i sprawił, że "Lucyfer" dosłownie zyskał drugie życie.
Obecnie sprawy kryminalne to tło, które pojawia się gdzieś "przy okazji", a serial zaczął zgłębiać niebiańsko-piekielne problemy rodzinne. Nie można jednak zaprzeczyć, że sukcesu na pewno by nie było, gdyby nie doskonale obsadzony Tom Ellis w roli tytułowego diabła. Są aktorzy, przy których nie ma się pewności: czy to talent czy tak dobrze dopasowana rola? I patrząc na Ellisa w "Lucyferze" nieustannie będziemy zadawać sobie to pytanie. Nie jest to serial wybitny, ale ma w sobie wszystko, czego można chcieć od lekkiego serialu fantastycznego: romans, pięknych aktorów i wyolbrzymione dramaty. A to wszystko z diabelskim przymrużeniem oka. [AJ]
Doom Patrol (dostępny na HBO GO)
Najlepiej o wyjątkowości tego serialu świadczy fakt, że choć dziwnych i dziwniejszych produkcji na liście nie brakuje, to "Doom Patrol" i tak zdołał się na ich tle wyróżnić. Nie może być jednak inaczej, skoro mowa o historii superbohaterskich wyrzutków, których życie naznaczyły tragedie, a zdobyte moce okaleczyły i oszpeciły, spychając na społeczny margines. Brzmi poważnie, prawda? I owszem, czasem takie bywa. Ale tylko czasem.
Przez większość czasu jest bowiem "Doom Patrol" czystym szaleństwem i pokazem wyobraźni twórców, którzy czerpiąc garściami z superbohaterskich schematów i kpiąc z nich jednocześnie, przyrządzili iście wybuchową mieszankę. Sam zestaw postaci składający się na tytułową grupę robi wrażenie. Mamy tu dziewczynę o 64 osobowościach, byłą hollywoodzką gwiazdę mającą problemy z przyjęciem stałej formy, człowieka-mumię, blaszanego drwala i cyborga. A na czele wszystkiego Timothy'ego Daltona na wózku. Nazwałbym ich wesołym towarzystwem, ale niezbyt pasuje. Za to oglądanie to czysta frajda. [MP]
Watchmen (dostępne na HBO GO)
Produkcja nawiązująca do komiksu Alana Moore'a to nasz serial 2019 roku, ma więc pewne miejsce w rankingu. Damon Lindelof stworzył kontynuację wydarzeń z pierwowzoru, zachowując wyjątkowy klimat i podważając wszelkie superbohaterskie konwencje. Eksperymenty treściowe i formalnie sprawiają, że serial mają szansę docenić osoby niezainteresowane samymi komiksami.
Wizję Lindelofa realizują na ekranie fantastyczni aktorzy, w tym Regina King, Jean Smart, Jeremy Irons i Yahya Abdul-Mateen II, a obok wciągających, ale bardziej typowych losów zamaskowanych agentów i dawnych herosów mamy też zupełnie wyjątkowe odcinki: piękną opowieść miłosną ("A God Walks into Abar") i wstrząsającą historię rasizmu utrzymaną w noirowym stylu ("This Extraordinary Being"). "Watchmen" to bardzo autorska rzecz, o której warto co jakiś czas przypominać. [KC]
The Umbrella Academy (dostępne na Netfliksie)
Czy może wyjść coś dobrego z przygarnięcia siódemki nadzwyczajnych dzieci, nazwania ich kolejnymi numerami i musztrowaniu od dziecka na superbohaterów? Ekranizacja komiksu "The Umbrella Academy" pokazuje z pełną mocą, że zdecydowanie nie. Za to jest to doskonały przepis na dysfunkcyjną rodzinę, w której uzależnienia, poczucie samotności, niesprawiedliwości i brak miłości doprowadzają do końca świata. A potem kolejnego.
Z jednej strony, "The Umbrella Academy" zdaje się nie proponować niczego nowego. To teoretycznie kolejni bohaterowie, którzy nie radzą sobie z rzeczywistością. Jednak siła tego serialu tkwi w sprawnych dialogach, chemii między bohaterami i aktorstwie. A szczególnie dwójka aktorów zasługuje na wyróżnienie. Pierwszym z nich jest Aidan Gallagher wcielający się w Numer Piąty i niezmiernie zadziwiający ogromem charyzmy oraz talentu. Drugi to Robert Sheehan grający Klausa. Bohatera, który z łatwością mógłby być żałosny i przerysowany, a dzięki Sheehanowi stał się jedną z najciekawszych postaci w serialu. Co więcej, serial nie traktuje się zbyt poważnie, co sprawia, że łatwo dać się porwać tej historii. [AJ]
Loki
Trzecia produkcja Marvela na Disney+ w ogóle, a już druga na naszej liście. Przesada? Być może, ale jak tu pominąć serial, który przez ostatnie tygodnie wciągał nas bez reszty, a zaledwie kilka dni temu za sprawą finałowego odcinka wstrząsnął posadami marvelowskiego uniwersum? Chociaż to drugie dorzucamy raczej jako bonus, bo to wcale nie tak, że "Loki" miejsce w rankingu zawdzięcza swoim powiązaniom i wpływowi na MCU.
Wręcz przeciwnie, serial o najciekawszym antagoniście z tego świata ma mnóstwo własnych atutów, na czele oczywiście z tytułowym bohaterem. Tego dostajemy w wydaniu alternatywnym do filmowych dziejów postaci, gdy wplątuje się w aferę z podróżami w czasie w roli głównej. Dość pokręcone, ale działa. Stawiając na głowie wiele marvelowskich fundamentów, "Loki" gna przed siebie, przeplatając szaloną i pomysłową akcję z próbami zrozumienia Boga Psot, co ostatecznie okazuje się nawet ciekawsze od całej reszty. Zwłaszcza z uwagi na duet Toma Hiddlestona i Sophii Di Martino, przy udziale Owena Wilsona i gościnnym występie pewnego aligatora. [MP]
The End of the F***ing World (dostępne na Netfliksie)
Wprawdzie, przy całej sympatii dla Naomi Ackie grającej tam ważną rolę, podtrzymujemy przekonanie, że 2. sezon produkcji Channel 4 i Netfliksa był zbędny, ale przynajmniej 1. serię koniecznie trzeba zobaczyć. Tę adaptację komiksu Charlesa Forsmana ogląda się błyskawicznie, niczym uroczy młodzieżowy serial, a równocześnie nastoletnim bohaterom i klimatowi "The End of the F***ing World" daleko do typowych produkcji o pierwszej miłości.
James (Alex Lawther) uważa się za psychopatę, ale będzie musiał zrewidować samoocenę, gdy wyruszy w szaloną podróż z niepokorną, uciekającą przed rodziną Alyssą (Jessica Bardem). Zwrotów akcji nie brakuje, młodzi aktorzy świetnie radzą sobie nawet z najbardziej absurdalnymi pomysłami twórców, w tle leci rewelacyjna muzyka. Jest mrocznie, ale z humorem, ciekawie wizualnie, bardzo komiksowo – a przy tym może się w tym pokręconym świecie odnaleźć widz, który dotąd kojarzył komiksy głównie z fantastyką i potyczkami ludzi w pelerynach. [KC]
The Boys (dostępne na Prime Video)
Czy osoby obdarzone supermocami zawsze byłyby prawe i świadome swojej odpowiedzialności? A może świat zrobiłby z nich celebrytów, a wielka korporacja zatrudniła ich jako swoją własną reklamę? Bo właśnie ten drugi — i wydaje się dużo bliższy prawdzie — obraz możemy zobaczyć w "The Boys". To adaptacja komiksu, który wziął wszystkich znanych bohaterów i przedstawił ich w krzywym zwierciadle, od Ojczyznosława (Antony Starr) będącego skrzywioną wersją Supermana, po Głębokiego (Chace Crawford), który bezlitośnie podkreśla nieprzydatność mocy takich bohaterów jak Aquaman.
W tym wszystkim znajdują się tytułowi Chłopcy, którzy z nadprzyrodzonymi mocami mają niewiele wspólnego, ale za to mają dość tego, jak supkom wszystko uchodzi na sucho. Na czele tej odważnej i szalonej ekipy stoi Billy Butcher (Karl Urban) i choć cele przyświecają mu słuszne, to brutalnością i bezwzględnością wcale nie odbiega on od swoich wrogów. Bo właśnie, to jest serial, który bawi się brutalnymi scenami, a jego główny twórca — Eric Kripke — wydaje się testować, czy są granice, których przekroczyć nie wypada. Na razie jeszcze do nich nie dotarł, choć zszokował widzów już nie jedną szaloną sceną. [AJ]
Legion (dostępny na HBO GO)
Prawdopodobnie najlepszy, obok "Watchmen", serial superbohaterski, jaki powstał, ale zarazem tytuł bardzo niedoceniany, szczególnie przez masową widownię, która nie kupiła dalekiej od schematów wizji Noaha Hawleya. Twórca "Fargo" wziął tutaj na tapet jedną z wielu postaci z komiksowego świata "X-Menów", ale zamiast opowiedzieć standardową historię obdarzonego supermocami społecznego wyrzutka, uczynił Davida Hallera (Dan Stevens) na poły schizofrenikiem, na poły potężnym mutantem. Efekt? Produkcja, którą trudno jednoznacznie sklasyfikować, za to łatwo się nią zachwycić.
Przede wszystkim dlatego, że jest "Legion" prawdziwą audiowizualną ucztą, chwilami ocierając się o czysty geniusz, gdy komiksowe konwencje mieszają się z surrealistycznymi wizjami, a fabuła schodzi na drugi plan względem inscenizacji. Mieszanie gatunków, zabawa stylami, taniec, muzyka, śpiew, akcja, romans, horror – wszystkiego jest tu tak dużo, że często trudno za tym nadążyć, ale tym bardziej docenia się fakt, że udało się pośród tego szaleństwa stworzyć postaci, do których można się przywiązać, nawet jeśli kwestionuje się ich wybory. Nie było i pewnie już nie będzie drugiego takiego serialu, ale dobrze, że znalazło się na niego w telewizji miejsce. [MP]