Lynda Boyd z "Virgin River" miała bardzo ciężki sezon. Serialowa Lilly mówi, czemu to było dla niej bolesne
Karolina Noga
17 lipca 2021, 11:32
"Virgin River" (Fot. Netflix)
3. sezon "Virgin River" przyniósł jeden z najbardziej smutnych momentów w serialu. Lynda Boyd zdradziła, jak trudne było dla niej granie Lilly. Uwaga na spoilery!
3. sezon "Virgin River" przyniósł jeden z najbardziej smutnych momentów w serialu. Lynda Boyd zdradziła, jak trudne było dla niej granie Lilly. Uwaga na spoilery!
"Virgin River" powróciło z pełnym emocji 3. sezonem. Nie zabrakło tragicznych wydarzeń — mowa o m.in. podpaleniu domu Jacka (Martin Henderson) oraz wypadku Hope. Jednym z głównych wątków w nowym sezonie była także choroba Lilly, z którą widzowie pożegnali się pod koniec sezonu.
Virgin River: 3. sezon był bolesny dla Lyndy Boyd
Wcielająca się w postać Lilly aktorka Lynda Boyd udzieliła wywiadu dla serwisu Radio Times. Gwiazda wyznała, że wątek raka i śmierci bohaterki był bolesny ze względu na to, że sama straciła rodzeństwo w wyniku tej choroby.
— Dostałam telefon od producentów, to była rozmowa konferencyjna, i oni powiedzieli: "Jesteśmy podekscytowani twoją historią w 3. sezonie — zachorujesz na raka i umrzesz". A ja siedziałam po drugiej stronie i myślałam: "O. Rak. Świetnie". Straciłam dwoje rodzeństwa przez raka i nie chciałam wracać do tego, co wtedy czułam, ale skończyło się to naprawdę dobrym wątkiem dla Lilly — powiedziała.
Widzowie byli świadkami wzruszających rozmów pomiędzy Lilly a jej przyjaciółkami — Muriel (Teryl Rothery), Jo Ellen (Gwynyth Walsh) oraz Connie (Nicola Cavendish). Aktorki znają się prywatnie od wielu lat, co sprawiło, że wątek był jeszcze bardziej znaczący.
— To jest urocze, to kółko zrzędzenia i robienia na drutach — ja tylko udaję, że robię na drutach, bo tego nie umiem — ale te wszystkie kobiety to moje przyjaciółki w prawdziwym życiu. Znam Teryl, która gra Muriel, od 14. roku życia. Brałyśmy razem lekcje stepowania, więc kiedy stałam przed nimi i mówiłam, jak wspaniałe miałam życie i ile to dla mnie znaczyło — to wszyscy ryczeli — opowiadała.
Lynda Boyd dodała także, że czuła się jak podczas próby przed śmiercią w prawdziwym świecie. Wspomniała także o trudach z wymówieniem słowa "rak".
— To było prawdziwe. Prawie jak próba przed dniem, w którym będę mówić ludziom, że umieram. To było trudne, ale myślę, że może w jakiś sposób pomóc ludziom, każdemu, kto przez to przechodzi, tracąc ukochaną osobę — powiedziała.
Aktorka przyznała, że koniec końców całe doświadczenie było dla niej jak katharsis.
— Uczyłam się moich kwestii tak jak alfabetu. Kiedy już to zrobiłam, nigdy więcej nie myślałam o słowie na "r" i pomyślałam: "Po prostu zobaczę, co się stanie, gdy będę rozmawiać z postacią Jima Morrisona, Doktorkiem, albo Mel [Alexandra Breckenridge]. I oczywiście nie musiałam wykonywać żadnej pracy. Bardzo trudno było wypowiadać te słowa. To było bardzo oczyszczające.
Netflix oficjalnie nie ogłosił zamówienia na 4. sezon, ale nieoficjalnie wiadomo, że jest on w planach. Zdjęcia do nowych odcinków mają rozpocząć się w Kanadzie pod koniec lipca i potrwać do końca listopada.