Po 2. sezonie "Episodes": Cudowne deja vu
Nikodem Pankowiak
9 lipca 2012, 22:38
W USA ruszył właśnie 2. sezon "Episodes", rozpoczynając tym samym batalię o przetrwanie serialu. Tymczasem Brytyjczycy mieli już okazję zobaczyć ostatni odcinek najnowszej serii. Jak wypadło dziewięć epizodów serialu o kręceniu serialu? Uwaga, spoilery.
W USA ruszył właśnie 2. sezon "Episodes", rozpoczynając tym samym batalię o przetrwanie serialu. Tymczasem Brytyjczycy mieli już okazję zobaczyć ostatni odcinek najnowszej serii. Jak wypadło dziewięć epizodów serialu o kręceniu serialu? Uwaga, spoilery.
Druga seria w przeciągu tych kilku tygodni zbierała bardzo pozytywne recenzje, pojawiło się też wiele opinii, że przewyższa ona poziomem swoją poprzedniczkę. Nie pierwszy raz mielibyśmy zatem do czynienia z sytuacją, gdy wraz ze wzrostem formy dochodzi do kurczenia się słupków oglądalności. Tyle że, moim zdaniem, choć słupki faktycznie się kurczą, forma nie idzie w górę. Czy to oznacza, że "Episodes" powoli stacza się ku chwili, gdy nie będzie żadnych argumentów za utrzymaniem go na antenie?
Absolutnie nie! To wciąż ten sam, bardzo dobry, a momentami wyborny, serial komediowy. Niestety, jego problem polega na tym, że nowa, nieco dłuższa, seria nie wyróżnia się niczym na tle poprzedniej. Nie do końca wykorzystano możliwość, jaką było zawiązanie nowych relacji pomiędzy bohaterami. Na szczęście nadal otrzymujemy sporą dawkę wyśmienitych, nawet jeśli przyprawiających nas czasem o deja vu, dowcipów z odpowiednią dawką humoru rodem z Wysp Brytyjskich. Gdy podlejemy to ciętymi dialogami, wyjdzie nam niezwykle smakowite danie. Możemy spożywać je często, a i tak będziemy się nim rozkoszować. Niestrawność i przejedzenie, przynajmniej na razie, nam nie grożą.
W drugim sezonie "Episodes" aż roi się od wszelkiego rodzaju nawiązań do świata seriali. "Patrz na HBO, dupą im wychodzą niuansowe portrety! A co ludzie oglądają? Tych ich pieprzone wampirów" – to zdanie Merca oraz fikcyjny serial o gadającym psie doskonale obrazują, co twórcy serialu myślą o gustach amerykańskiej widowni. Natomiast odcinek, w którym Matt próbuje namówić na gościnny występ w "Krążkach" kogoś z "Przyjaciół", jest jednym z lepszych, o ile nie najlepszym, w przeciągu całej serii. Wymieszanie fikcji z rzeczywistością zdecydowanie działa na korzyść serialu i wciąż pozostaje jednym z jego najmocniejszych punktów.
To, co ku mojemu zdziwieniu nie do końca zadziałało, to relacje pomiędzy głównymi bohaterami. Co prawda Sean i Beverly musieli przez cały sezon walczyć z różnymi przeciwnościami, by ostatecznie do siebie wrócić, ale za to kompletnie zmarnowano w tej kwestii potencjał Matta. Człowiekowi, rozbijającemu małżeństwo swoich szefów z bliżej nieokreślonych powodów (chyba najlepszą diagnozą, wystawioną przeze mnie kilka razy, są skłonności do autodestrukcji), nie powinno wybaczać się tak łatwo. Choć, muszę przyznać, LeBlanc grając samego siebie, doszedł już powoli do perfekcji. Oklaski należą mu się już za sam dystans, z jakim podchodzi do roli.
Serial o robieniu serialu odsłania przed widzami kulisy robienia telewizji, wraz ze wszystkimi tego absurdami. Tu nie możesz przytyć nawet o kilogram, a z każdym defektem na twojej twarzy poradzi sobie sztab specjalistów od efektów specjalnych. Oglądalność to kobieta lekkich obyczajów i nawet jeśli dziś jest przy tobie, jutro może znaleźć lepszego klienta, w tym wypadku jest to gadający pies. Pozostający w separacji Sean i Beverly, przyzwyczajeni do brytyjskich warunków pracy, niezbyt dobrze radzą sobie w Hollywood, szczególnie gdy trzeba ratować serial przed spadającą oglądalnością, co prowadzi do wielu zabawnych sytuacji i wymian zdań.
Co może przynieść nam 3. sezon? Zmiany na szczytach władz stacji doprowadzą zapewne do kolejnych zawirowań na planie "Krążków", ich największej gwiazdy i producentów. Wydaje się, że twórcy "Episodes" mają dość sprecyzowany plan, co pokazać widzom w kolejnej serii. Problem w tym, że ta, z powodu marnej oglądalności, może nigdy nie powstać. Trzymajmy zatem kciuki, aby jednak się udało, bo mało jest komediowych produkcji, które są w stanie dorównać poziomem serialowi stacji Showtime.