"Perception" (1×01): Ale to już było
Agnieszka Jędrzejczyk
11 lipca 2012, 12:42
W zestawieniu seriali kryminalnym z nieprzeciętnym bohaterem na pierwszym planie pojawił się wczoraj nowy gracz. Jak prezentuje się "Perception" z Erikiem McCormackiem i Rachael Leigh Cook na tle swoich starszych kolegów? Stosunkowo słabo. Uwaga na spoilery.
W zestawieniu seriali kryminalnym z nieprzeciętnym bohaterem na pierwszym planie pojawił się wczoraj nowy gracz. Jak prezentuje się "Perception" z Erikiem McCormackiem i Rachael Leigh Cook na tle swoich starszych kolegów? Stosunkowo słabo. Uwaga na spoilery.
Zazwyczaj lubię seriale o zespole detektywów zajmujących się łapaniem przestępców w mniejszych i większych metropoliach. Zdążyłam też przywyknąć, że takie seriale nie mogą być tylko o zespole detektywów, ale o kimś jeszcze – kimś nietypowym, dysponującym jakąś niebanalną umiejętnością lub wiedzą, kimś, kto ten cały zespół ożywia i sprawia, że serial ma się w teorii wyróżniać i mieć coś innego niż wszystkie. Zazwyczaj jednak lubię, kiedy poza takim tradycyjnym kimś serial ma do zaoferowania również stosunkowo ciekawą fabułę, interesujących bohaterów z drugiego planu, i – nie wiem – odrobinę humoru, dystansu, dynamiki, życia? Oglądając "Perception", czułam się tego życia kompletnie pozbawiona, bo nuda goniła nudę, niedorzeczności dawały się poznać gołym okiem, a główny bohater był tylko zlepkiem udziwnień, które jakbym już gdzieś widziała.
Tym razem mamy profesora wykładającego na uniwersytecie neurobiologię, który cierpi na nietypowy stan: słyszy głosy, widzi niewidzialnych ludzi i pielęgnuje szeroko zakrojoną paranoję wobec niemalże wszystkiego, czyli innymi słowy jest schizofrenikiem. Ów profesor, dr Daniel Pierce, za namową swojej byłej studentki, Kate Moretti, obecnie agentki FBI (w tej roli urocza Rachael Leigh Cook) zostaje konsultantem, a jakże, w sprawach wymagających konsultacji, a jego przypadłość staje się instrumentalna w rozwiązaniu morderstwa. Okazuje się otóż, że bez schizofrenii doktora Pierce'a ani policja, ani FBI nie są w stanie powiązać ze sobą prostych faktów i popracować nad sprawą z nieco większym zaangażowaniem. I o ile jestem w stanie wybaczyć taką nadzwyczajność Patrickowi Jane z "Mentalisty", Brennan z "Kości" czy Rickowi z Castle" – a już na pewno Walterowi z nieszczęśliwie skasowanego "The Finder" – tak przypadłość Daniela Pierce'a wydaje się wciśnięta na siłę i wyłącznie użytkowa.
Naprawdę, jeden odcinek, a zmęczył mnie bardziej niż ciężki dzień w pracy. Scenariusz jest od początku przewidywalny, a jedyny zaskakujący element marnuje na podsuwanie nam oczywistych dialogów. Gdyby tego było mało, w odcinku nie dzieje się też przesadnie wiele, a w każdym razie nie na tyle, by akcja w jakiś sposób nadrabiała straty wywołane brakiem polotu w rozmowach. Nie odczuwałam tu żadnego napięcia, żadnego oczekiwania na rozwiązanie zagadki, żadnej tajemnicy. I nie chodzi nawet o słabe występy aktorów gościnnych – do których w serialach o detektywach zdążyłam już przywyknąć – ale o brak pomysłu. Odniosłam nieodparte wrażenie, że serial opiera się wyłącznie na jednym prostym koncepcie, i nic więcej już go nie obchodzi. A to po prostu za mało.
Jednak największym problemem "Perception" jest praktycznie całkowity brak oryginalności. Wszystko to już było – ekscentryczny bohater z dziesiątkami dziwnych przyzwyczajeń, rezolutna przedstawicielka stróżów prawa skacząca z okien za podejrzanymi, policjanci niewidzący nic poza końcem własnego nosa czy nawet literki pomagające widzom zorientować się w sposobie pracowania umysłu bohatera. Nie mam nic przeciwko wykorzystywaniu oklepanych schematów, ale ten patent poszedł w serialach już chyba za daleko, by dało się na nim jechać bez odrobiny wkładu własnego. Przykładem niech będzie "The Finder" i Walter ze swoim "konstruowaniem" myślenia. Było to fajne, nietypowe i zabawne. W "Perception" nic fajnego niestety nie ma.
Scenariusz pilota dodatkowo skupia się wyłącznie na postaci dr. Pierce'a, nie zostawiając pozostałym prawie żadnego pola do popisu. Kate została zdegradowana ze względu na swoje tendencje do zbytniego wychodzenia poza przyznawane uprawnienia, ale w serialu tej tendencji zupełnie nie widać, zaś Lewicki – jak zauważa sam dr Pierce – jest tu chyba tylko po to, żeby regulować życie głównego bohatera. Żadna z tych postaci nie wnosi tu niczego nowego i nie daje szansy ubarwić tego pilota. Przyznam, że liczyłam na gościnny występ LeVara Burtona (niezapomniany Geordi La Forge ze "Star Trek: Następne pokolenie"), który niestety skończył się zaraz po tym, jak się zaczął. Ostatecznie wyszło więc płytko, bezbarwnie i zwyczajnie nudno.
Nie wiem, czy jestem w stanie komukolwiek "Perception" polecić, ale na pewno odradzam go miłośnikom dobrej serialowej rozrywki. Podoba mi się wcześniejsza policyjna nowość, "Longmire", można więc wnosić, że nie oczekuję po serialach przesadnie dużo. Ale nawet przy oklepanych kliszach jednak lubię dobrą konstrukcję, interesujących bohaterów i ciekawie poprowadzoną fabułę. W "Perception" tego po prostu nie znalazłam.