"Squid Game" zamienia dziecięce zabawy w krwawą jatkę — recenzja brutalnego thrillera od Netfliksa
Agata Jarzębowska
29 września 2021, 16:03
"Squid Game" (Fot. Netflix)
"Squid Game" to niespodziewany hit Netfliksa, który jednych zachwyci, a innych rozczaruje. Ale warto sprawdzić, czy ten koreański serial jest dla was.
"Squid Game" to niespodziewany hit Netfliksa, który jednych zachwyci, a innych rozczaruje. Ale warto sprawdzić, czy ten koreański serial jest dla was.
"Squid Game" to serial przeznaczony dla fanów krwawej jatki, szukających nowych, intrygujących historii. Równocześnie może być ciekawym wstępem do kina koreańskiego. Jest to bowiem zdecydowanie zamerykanizowana wersja dram koreańskich, ale posiadająca na tyle wyraźne ich cechy, że łatwo możemy ocenić, czy jest to typ rozrywki, jaki się nam podoba.
O czym opowiada "Squid Game"? Bohaterami serialu są ludzie, którym z różnych powodów się w życiu nie udało. Niektórzy mieli pecha już na starcie, inni źle wykorzystali życiowe szanse, a jeszcze inni przegrali walkę z nałogami. Wszystkich łączy jedno: mają ogromne długi i zerowe szanse na lepsze życie. A twórcy tytułowej gry chcą im dać ostatnią szansę wyjścia na prostą.
Squid Game tworzy cały szereg antybohaterów
Głównym bohaterem serialu jest Seong Gi-hun (Jung-jae Lee), który stracił pracę i pogrążył się w ogromnych hazardowych długach. Na dodatek jest po rozwodzie, ma sporadycznie i niezbyt udane kontakty z córką i żyje na utrzymaniu swojej starszej matki. W serialu mówi, że pracuje jako dostawca — ale nigdy nie widzimy go w takiej sytuacji, trudno więc powiedzieć, czy jego praca jest stała, czy też może wszystkich okłamuje.
I jeżeli nie polubicie Seong Gi-huna już w pierwszym, ewentualnie w 2. odcinku, serial może okazać się… nudny. A zdobycie się na sympatię do bohatera, który wyrzuca matce, że dała mu za mało pieniędzy, po czym okrada jej kartę kredytową, może się okazać wyzwaniem. A Seong Gi-hun wcale nie jest najgorszą postacią w serialu i empatia wobec niego jest kluczowa.
Pozostali bohaterowie w większości przypadków są znacznie bardziej wyrachowani i bezwzględni. Jak np. Han Mi-nyeo (Joo-ryeong Kim), typowy brutal, idący do celu za wszelką cenę i tworzący wokół siebie gang mięśniaków, którego boją się pozostali uczestnicy gry. Jeżeli więc nie polubimy głównego bohatera lub jego towarzyszy, oglądanie serialu sprowadzi się do nieczułego podglądania kolejnych efektownych śmierci i całkowitej obojętności na los uczestników.
Squid Game to brutalna zabawa z ludzkim życiem
Jednak na czym polega cała "zabawa"? Wbrew pozorom, wcale nie dostajemy historii, w której porwane osoby muszą grać na nieznanych dla siebie zasadach. Przeciwnie. Każdy z uczestników dobrowolnie zgodził się na udział — choć oczywiście, nikt na początku nie wyjawił, że to gra na śmierć i życie. Jednak każdy przyszedł tutaj bez szantażu, za to z obietnicą zdobycia nie milionów, a miliardów. Co więcej, uczestnicy — pod pewnymi warunkami — mają możliwość rezygnacji z gry. Więc choć pracownicy tajemniczego ośrodka chodzą wyposażeni w ostrą amunicję, wszystko odbywa się za zgodą graczy.
Zaproponowane rywalizacje są wyrwane jak z dziwnego koszmaru. Każda z nich to gra dziecięca, którą część z uczestników doskonale zna z dzieciństwa. Wszystkie jednak mają niezbyt przyjemny twist: przegrałeś? Umierasz. A wersje śmierci są naprawdę efektowne. I tym bardziej niepokojące, że dzieją się w kolorowym, dziecięcym otoczeniu.
Organizatorzy jednak na tym nie przestają i dają uczestnikom wyraźnie do zrozumienia, że umierać można nie tylko podczas samej rozgrywki. Żeby podkręcić napięcie, życie każdego z graczy zostało wycenione. Każda śmierć to zwiększenie puli pieniędzy, jakie można zdobyć. Im więcej osób zginie przed finałem, tym mniejszy podział pieniędzy. To gra, która uruchamia najgorsze psychologiczne mechanizmy.
Równolegle do brutalnej rozgrywki, młody policjant Jun-Ho (Donald Chang) prowadzi swoje prywatne śledztwo, poszukując zaginionego brata. Trop zaprowadza go prosto w sam środek makabry, którą próbuje udokumentować i dowiedzieć się prawdy. Niestety, choć jego wątek z początku wydawał się ciekawy, całościowo wypada najsłabiej i momentami wydaje się wręcz przeszkadzać całej historii.
Squid Game — czy warto obejrzeć serial Netfliksa?
Kolejnym problemem, poza polubieniem któregokolwiek z bohaterów, może być charakterystyczna dla kina koreańskiego, przerysowana gra aktorska. Jeżeli nie jesteśmy do niej przyzwyczajeni lub nie lubimy takiego podejścia, najbardziej dramatyczne sceny wypadną groteskowo.
Co nie oznacza, że aktorzy spisali się źle. Ponieważ wszyscy grają na ten charakterystyczny sposób, nie dostajemy odstających od siebie występów. Jung-jae Lee dźwiga na sobie cały ciężar opowieści i robi to przyzwoicie. Gra z innymi aktorami, pozwala im zabłysnąć, kiedy scena tego wymaga.
Pomimo ciekawego pomysły wyjściowego, bohaterów, którzy nie są po prostu biało-czarni, serial jest zaskakująco przewidywalny. Bardzo szybko można ocenić, kto przeżyje, a kto zginie. Niestety, wielka tajemnica odkrywana w samym finale również nie jest niczym świeżym i nowym. Można wręcz powiedzieć, że tego typu rozwiązanie jest obecnie bardzo popularnym motywem w kinie zachodnim.
Czy "Squid Game" jest ciekawe? Na pewno warto dać mu szansę. Ale nie będzie to serial, który zachwyci każdego.