"Niepewne" w finałowym sezonie zastanawiają się, czy obrały właściwą ścieżkę – recenzja serialu HBO
Mateusz Piesowicz
25 października 2021, 08:03
"Niepewne" (Fot. HBO)
Czy Issa i Molly dorosną i znajdą upragnioną stabilizację? Tego jeszcze nie wiemy, ale zapewniamy, że mimo bliskiego końca, "Niepewne" nie tracą nic ze swojego charakteru.
Czy Issa i Molly dorosną i znajdą upragnioną stabilizację? Tego jeszcze nie wiemy, ale zapewniamy, że mimo bliskiego końca, "Niepewne" nie tracą nic ze swojego charakteru.
Wyobrażacie sobie, że to już pięć lat, odkąd po raz pierwszy zostaliśmy świadkami sesji raperskiej przed lustrem? Wtedy właśnie poznaliśmy Issę (Issa Rae), wówczas niespełna 30-letnią kobietę, która zaczynała kwestionować swoje osobiste i zawodowe wybory, pracując w pomagającej w wejściu w dorosłość nastolatkom z Los Angeles fundacji We Got Y'all i tkwiąc w długim związku z Lawrence'em (Jay Ellis). Czy dziś, u progu naszego ostatniego spotkania z tą bohaterką, można powiedzieć, że w jej życiu zaszły upragnione zmiany?
Niepewne – serial HBO wraca z ostatnim sezonem
Odpowiedź nie należy do najłatwiejszych, nie tylko dlatego, że w serialowym świecie minęło trochę mniej czasu niż w rzeczywistości. Oglądając od lat "Niepewne", wiecie wszak, że serial to oparty na próbach wprowadzenia zmian i poszukiwaniu właściwych ścieżek w życiu, ale… no właśnie, co innego powiedzieć, a co innego zrobić. Może zatem pytanie nie powinno brzmieć, czy u Issy zaszły zmiany, ale czy nasza bohaterka w końcu odważnie sięgnęła po to, czego chce?
Na początku ostatniego, 5. sezonu serialu (widziałem cztery pierwsze odcinki), jest to kwestia jak najbardziej warta rozważenia, z czego zdaje sobie sprawę nawet Issa, gdy podczas zlotu absolwentów w Stanford staje oko w oko z samą sobą z czasów studenckich i musi zmierzyć się z odpowiedziami na kilka niewygodnych pytań. Rzucone przez nią "to skomplikowane" wybrzmiewa tu nie tyle jako prosty unik, co rzeczywistość – tak, to rzeczywiście skomplikowane. Ale skoro jej była uczelnia zaprosiła ją do dyskusji jako absolwentkę, która odniosła sukces, to chyba nie jest źle. Mniejsza z tym, że sam panel za bardzo jej nie poszedł, a Issa nie może zapamiętać, jak nazywa się jej firma.
Te problemy nie znaczą wiele w zestawieniu z miejscem, w jakim zastajemy naszą bohaterkę. Bez wątpienia innym i lepszym, niż na początku historii, choć nadal niepozbawionym wątpliwości, które napędzają "Niepewne" w nowych odcinkach. Te przynoszą kilka odpowiedzi, na które czekaliśmy, choćby w sprawie zepsutej ostatnio przyjaźni Issy i Molly (Yvonne Orji), czy napotykającej kolejne przeszkody relacji z Lawrence'em, ale niekoniecznie stawiają je na pierwszym planie. Tam króluje "dorosła" Issa, jej rosnące zawodowe ambicje i odsunięte na margines życie prywatne. Mamy postęp?
Niepewne, czyli dojrzałość i mnóstwo wątpliwości
O tym przekonamy się dopiero w dłuższej perspektywie – na teraz pewna jest natomiast zmiana serialowych priorytetów, bo te, przynajmniej w pierwszej części sezonu, wyraźnie przechyliły się z dotychczas najważniejszych kwestii interpersonalnych na indywidualny sukces Issy. Można to potraktować instrumentalnie i stwierdzić, że Issa Rae i pozostali twórcy po prostu spieszą się zamknąć poszczególne wątki przed końcem serialu. Wydaje się jednak, że byłoby to dość niesprawiedliwe podejście wobec produkcji, która w różnym tempie i przy nie zawsze konkretnie określonym kierunku, ale jednak miała na siebie pomysł i zmierzała do ustalonego celu. Skoro mówimy o tym, jak zmienia się Issa, może po prostu trzeba uznać, że wraz z nią zmieniają się też całe "Niepewne"?
Podejście to o tyle słuszne, że jak doskonale widać już po premierowym "Reunited, Okay?", nie tylko Issę dręczą wątpliwości dotyczące obranej ścieżki. Stanfordzki zjazd posłużył za dobrą okazję, by poza główną bohaterką poświęcić więcej czasu również tym zwykle zaniedbywanym. Ba, Kelli (jak zawsze znakomita Natasha Rothwell, którą niedawno mogliśmy oglądać w "Białym Lotosie") dostała nawet piękne "pożegnanie", którego zaskakująco mało zabawny efekt można odnieść do całego wątku tej bohaterki – dotąd przecież służącej w serialu za źródło humoru, za którym rzadko można było dostrzec prawdziwą osobę.
Tutaj ujrzeliśmy zdecydowanie bardziej ludzkie i melancholijne oblicze Kelli, zastanawiającej się, jakie wspomnienia po niej zostaną. To duża, nieoczekiwana i miła zmiana, nawet jeśli pozostanie tylko drugoplanową drobnostką. Zdecydowanie nie można tak z kolei nazwać Molly, choć ta na swoje chwile w 5. sezonie musi jeszcze poczekać, póki co starając się nieśmiało odbudować dawną zażyłość z Issą, rozwijać zawodowo i pracować nad sobą, niekoniecznie w towarzystwie partnera. Znów na myśl przychodzi słowo "dojrzałość", nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie widać jej wielkich efektów.
Niepewne sezon 5 — jak się zmienić i zostać sobą?
Tych zresztą nie ma zbyt dużo nie tylko w przypadku Molly, co sprawia, że oglądając pierwsze odcinki 5. sezonu, można się zastanawiać, czy serial przypadkiem nie wpadł w pułapkę swojego dotychczasowego podejścia. Czy opierając się tak długo i skutecznie na bezowocnym poszukiwaniu przez bohaterki własnej drogi, można na koniec przestawić wajchę i wkroczyć z nimi w kolejny, już bardziej poukładany etap życia? Wbrew pozorom, można. Trzeba tylko zdać sobie sprawę, że ten nowy rozdział wcale nie musi się aż tak różnić od poprzedniego.
I nie, bynajmniej nie oznacza to, że "Niepewne" stoją w miejscu, a my straciliśmy pięć lat, czekając na konkluzję, która nigdy nie miała nadejść. Wręcz przeciwnie, widać ją już na początku ostatniej odsłony serialu, choćby gdy wciąż oddzielone murem Issa i Molly poddają się fali emocji po przeżyciu wyjątkowo dziwnego napadu, czy gdy w poświęconym mu odcinkowi Lawrence stara się odnaleźć w zupełnie nowej roli. Brak konkretnych odpowiedzi też jest odpowiedzią i właśnie to serial HBO, w swoim na pozór chaotycznym i niezdecydowanym stylu stara się nam przekazać.
Wracając zatem do postawionych na wstępie pytań, należy je nieco przeformułować. Bo nie ma znaczenia, czy Issa i reszta zbudują stabilną przyszłość i dojrzeją – liczy się to, czym ta stabilizacja i dojrzałość dla każdego z nich będą. Co jeśli pewnego dnia obudzą się z poczuciem, że należy wszystko zmienić? Czy to powód do rozpaczy i przekreślenia wszystkiego, co było? "Niepewne" twierdzą, że absolutnie nie. Ruszyć naprzód można zawsze, nawet nie mając pewności, czy mamy na to czas i możliwości. Jak dla mnie, takie podejście całkiem nieźle świadczy o dojrzałości.