"Continuum" (1×10): Wszystko na swoim miejscu?
Michał Wilmowski
6 sierpnia 2012, 19:00
Finał 1. sezonu "Continuum" rozwiał wreszcie wątpliwości co do tego, kto jest kim. Ale zostawił uczucie niedosytu i pragnienie drugiego sezonu.
Finał 1. sezonu "Continuum" rozwiał wreszcie wątpliwości co do tego, kto jest kim. Ale zostawił uczucie niedosytu i pragnienie drugiego sezonu.
Jedno jest pewne, sugestie jakoby przyrodni brat Aleca, Julian był Kagamim były mylne. Ale to nie zmienia faktu, że Julian odegrał ważną rolę w historii Liber8. Podobnie jak reszta bohaterów tego zaskakująco dobrego serialu.
"End time" – finał 1. sezonu "Continuum" (i miejmy nadzieję, że nie był to finał serialu) przede wszystkim rozwiązał większość wątków. Wiemy skąd się wziął Kagami i Liber8, wiemy kto posłał kogo w przeszłość, choć nie całkiem możemy być pewni czemu. Twórcy, na szczęście, oszczędzili nam łopatologii i pozwolili zostawić sobie miejsce na nasze domysły. O ile więc wiemy "kto", to nie możemy być pewni "dlaczego".
To co jednak mi się najbardziej podobało to taki ponury nieco determinizm "Continuum" – okazuje się, że zmienianie przeszłości jest zadaniem trudniejszym niż mogłoby się wydawać. Wygląda to tak, jakby wydarzenia naturalnie się dostosowywały do tego, co już się zdarzyło dla tych, którzy przybyli z przyszłości. Próby zmieniania wyglądały tu na syzyfowy wysiłek. Ale przyznać trzeba, że Kiera (Rachel Nichols) nie poddawała się.
W finale dzielnie próbowała storpedować wydarzenie, które było kluczowe dla powstania Liber8 i całego ruchu. Mogła liczyć tylko na pomoc przypadkowego rozbitka z przyszłości i Aleca, który nie całkiem jeszcze zorientował się w swojej roli w całej historii.
Niemniej nic nie mogło ulec zmianie. Wszystko co zdarzyło się w naszej teraźniejszości było już zdeterminowane przez to co zdarzyło się w przyszłości. Kiera była tu bardzo ważną, wręcz kluczową postacią. Można powiedzieć, że w jakimś sensie, współtworzyła Liber8. Chyba że macie inny pomysł na wyjaśnienie zakończenia.
Fanom seriali SF na pewno spodoba się smaczek, jakim jest udział Williama B. Davisa w "Continuum". Pamiętamy go jako demonicznego "Palacza" z "Z Archiwum X", a i tu również macza palce w całej historii.