"The Sinner" to najbardziej nierówny serial ostatnich lat — recenzja finałowego sezonu
Małgorzata Major
13 grudnia 2021, 17:03
"The Sinner" (Fot. USA Network)
Finałowy sezon "The Sinner" od dziś można oglądać na Canal+. Czy warto odbyć czwartą i ostatnią podróż z detektywem Ambrose'em? Oceniamy nowe odcinki.
Finałowy sezon "The Sinner" od dziś można oglądać na Canal+. Czy warto odbyć czwartą i ostatnią podróż z detektywem Ambrose'em? Oceniamy nowe odcinki.
"The Sinner" (w Polsce znany także jako "Grzesznik" albo "Grzesznica" — w zależności od sezonu) zapowiadał się jako potencjalny hit lata 2017 roku. W pierwszej odsłonie wystąpiła producentka Jessica Biel i z perspektywy czasu można uznać, że sezon z jej udziałem był najbardziej kuriozalny, a konkurencja była spora, o czym przekonaliśmy się w kolejnych latach.
Jedynym mocnym punktem całości od zawsze był detektyw Harry Ambrose (Bill Pullman). Neurotyczny, introwertyczny, niepogodzony sam ze sobą, wiecznie poszukujący, zagubiony we własnej emocjonalności, ale przy tym niezwykle empatyczny i inny niż większość telewizyjnych detektywów. Dlaczego? Dlatego, że nie triumfował za każdym razem, gdy wytropił "tego złego", nie pałał żądzą zemsty, ale starał się zrozumieć. W pewnym sensie przypomina nieco postać Kurta Wallandera. Brzmi ckliwie? Po części taki jest "The Sinner", ale gdyby nie rola Billa Pullmana, nie warto byłoby sobie zawracać głowy tą produkcją.
The Sinner — w poszukiwaniu świętego spokoju
Harry Ambrose to punkt wspólny wszystkich czterech sezonów. To właśnie ten prawie emerytowany detektyw za każdym razem wikłał się w dziwną historię, z której nie było dobrego wyjścia. W 4. sezonie dowiadujemy się, że w końcu przeszedł na emeryturę i wyjeżdża ze swoją partnerką Sonyą (w tej roli Jessica Hecht — kto oglądał sezon trzeci, od razu rozpozna bohaterkę z poprzedniego śledztwa detektywa) na wyspę Hanover w stanie Maine, gdzie planuje spędzić dłuższy urlop. Już pierwszej nocy, gdy Harry z powodu bezsenności udaje się na spacer po okolicy, dochodzi do wypadku. Na jego oczach dziewczyna skacze z klifu. I tutaj zaczyna się kolejny rozdział w życiu detektywa Ambrose'a.
Głównym problemem w poprzednich sezonach "The Sinner" było nadmierne moralizowanie połączone z wieloma fikołkami fabularnymi. Sezon czwarty jest bardziej subtelny pod tym względem. Oczywiście Harry pozostaje sobą – jest ciekawski, uparty, nieustępliwy i nie daje się łatwo spławić. Historia dziewczyny, która zanim skoczyła, kilka godzin wcześniej rozmawiała z Harrym, wydaje się po ludzku smutna i — na szczęście — nieozdobiona tą irytującą manierą (czytaj: moralitet alert), która stanowi znak rozpoznawczy produkcji Jessiki Biel. Od początku domyślamy się, że Percy Muldoon ukrywała jakąś mroczną tajemnicę, ale niekoniecznie będzie ona tak wielopiętrowa niczym intryga w telenoweli latynoamerykańskiej, co zafundował nam sezon pierwszy, chociaż gdy wspomnieć wygibasy intelektualne trzeciej odsłony, to też trudno być dla tej produkcji wyrozumiałym.
Wraz z Harrym próbujemy dowiedzieć się czegoś więcej o Percy (Alice Kremelberg, "Orange Is the New Black") i jej rodzinie, a ta oczywiście sprawy nie ułatwia. Dla detektywa Ambrose'a to jest szczególny moment w życiu, ponieważ dopiero co porzucił pracę policyjną i jak widać słabo mu idzie zajmowanie się swoją cywilną codziennością. Chciał skupić się na budowaniu swojej przyszłości z kobietą, która go rozumie i wspiera, a nagle wszystko to staje się drugorzędne, gdy okazuje się, że nie znaleziono Percy żywej ani martwej.
The Sinner, czyli zadając fundamentalne pytania
To, co jest wyjątkowe w Harrym, to fakt, że detektywi w jego wieku zwykle prezentowani są jako doświadczeni i prawie nieomylni mędrcy. Postać, którą stworzył Bill Pullman, jest przeciwieństwem tej figury obecnej w serialu telewizyjnym od lat. Harry, mimo wieku emerytalnego, często jest zagubiony niczym nastolatek, ciągle poddaje w wątpliwość swoje decyzje, motywacje, nieustannie zastanawia się, co powinien zrobić ze swoim życiem. A przecież jest ojcem i dziadkiem, ale jest też człowiekiem poszukującym.
Podobnie jak w poprzednich sezonach, tym razem także wnika w lokalną społeczność, poznaje ludzi i ich problemy, zawiera rozmaite znajomości, prowokujące go do kolejnych rozważań o swojej przyszłości. Tym razem prześladuje go myśl o Percy, o tym jakie było jej życie, czy coś mogło potoczyć się inaczej. Przygląda się innym dorosłym z jej otoczenia i usiłuje odgadnąć, kto miał na nią najbardziej destrukcyjny wpływ.
The Sinner w 4. sezonie zaprasza na wyspę tajemnic
Poza postacią Percy, na naszą uwagę zasługuje także jej babka Meg Muldoon (świetna Frances Fisher, znana m.in. z "Titanica"), która odgrywa znaczącą rolę w życiu lokalnej społeczności. Skoro już o Meg mowa, to nie sposób pominąć innych postaci znanych ze schematu telewizyjnego thrillera. Mamy matronę sprawującą władzę, jej następcę, życiowego nieudacznika, rodzinę wykluczoną z życia społecznego i różne podejrzane indywidua. Percy jest bohaterką, która z jednej strony mocno wrosła w lokalny koloryt, ale jednak marzy o wyjeździe i życiu poza wyspą. Jak dobrze wiemy, z takich miejsc trudno wyjechać raz na zawsze.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że wyspa Hanover to kolejny przykład niewielkiego skupiska ludzi skrzętnie ukrywającego sekrety, do których trudno przedostać się będąc obcym. Hanover to klasyczne miejsce rodem z marzeń scenarzysty piszącego serial pełen tajemnic. Każdy zna każdego, a sekrety stanowią tajemnicę poliszynela, chyba że jesteś spoza wyspy, to raczej niczego się nie dowiesz. Kadry z 4. sezonu "The Sinner" przypominają zdjęcia z 1. sezonu "The Affair". Temperatura relacji, romansów, niejasnych związków i przystań rybacka oraz lokalne knajpy serwujące rybne menu, wszystko to brzmi jak dobrze znana melodia. Nie znaczy jednak, że nie masz ochoty wysłuchać jej po raz kolejny. Zwłaszcza że to ostatnie spotkanie z detektywem, zanim uda się na prawdziwą emeryturę, tą od czasu antenowego. Można dać szansę.