"Continuum": To była przyjemna niespodzianka
Michał Wilmowski
12 sierpnia 2012, 22:16
"Continuum", a przynajmniej jego 1. sezon, już za nami. Są też widoki na 2. sezon, więc robi się coraz przyjemniej. A dlaczego? Bo ten serial bardzo miło zaskoczył.
"Continuum", a przynajmniej jego 1. sezon, już za nami. Są też widoki na 2. sezon, więc robi się coraz przyjemniej. A dlaczego? Bo ten serial bardzo miło zaskoczył.
"Continuum" zapowiadało się fatalnie – kiepskie filmy promocyjne, sztuczne i wręcz nieprzyjemne plakaty promocyjne, to wszystko zapowiadało gniota i to gniota nad gnioty. A jednak już pierwszy odcinek dowiódł, że "Continuum" Simona Barry'ego to serial oparty na dobrym i, jak się okazało, konsekwentnie prowadzonym pomyśle.
Bohaterzy, bohaterami, ale bardzo dobrym pomysłem było wykorzystanie współczesnych odniesień do chciwych, bezwzględnych korporacji i nałożenie tego na świat przyszłości. Sprawiło to, że z Liber8, czyli głównymi czarnymi charakterami nie było wcale tak trudno sympatyzować. A przynajmniej z ich celami, bo z metodami to już zdecydowanie trudno sympatyzować. No, jeżeli jest się psychopatą, to można, ale… Nie zmienia to jednak faktu, że "Continuum" możemy też oglądać jako diagnozę współczesnej świadomości społecznej (jeżeli ktoś lubi doszukiwać się takich interpretacji, oczywiście), ale też i sugestię jak może wyglądać nasz świat jeżeli pewnym ludziom pozwolimy na zbyt wiele pod płaszczykiem ochrony wolności gospodarki.
Nie oznacza to jednak, że serial pozbawiony jest wad. Mimo wszystko Kiera (Rachel Nichols) zbyt łatwo i zbyt szybko, moim zdaniem, zaadaptowała się do warunków w przeszłości. Szczególnie, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że jedyną pomocą jaką miała był Alec (Erik Knudsen), którego zdecydowanie nie można określić jako przystosowanego społecznie młodego człowieka. Można było inaczej wykorzystać różnice kulturowe pomiędzy przyszłością, a przeszłością niż tylko ograniczać się do problemów z korzystaniem z słuchawek bezprzewodowych, samochodu i cielęcego zachwytu na widok konia. To samo zresztą tyczy się członków Liber8.
Kolejną wadą jest nadmierna, moim zdaniem, ślepota Carlosa (Victor Webster) i reszty obsady posterunku. Niezależnie od niezłej historyjki wciśniętej im przez Kierę, sporo jej zachowań powinno było wzbudzić podejrzenia, a jednak nie – nic. Trochę zbyt łatwo przechodzili nad nimi do porządku dziennego, by nie budziło to dysonansu.
Jednak wady nie przesłaniają zalet – postacie w "Continuum" nakreślone są i zagrane także całkiem nieźle. Przede wszystkim mówię tu o dwóch głównych postaciach – Kierze i Alecu. Rachel Nichols i Erik Knudsen wykonali kawał dobrej roboty napełniając swoje postacie życiem i autentycznością. Co wcale nie było takie proste, bo chwilami aż prosiło się o pójście na łatwiznę. A jednak nie.
Najbardziej papierową postacią był Eduaord Kagami (Tony Amendola), ale ostatni epizod 1. sezonu "End Times" troszkę jednak zmienił mój osąd tej postaci. Zyskał sporo tragicznego wymiaru, szczególnie w kontekście tego, że sam okazał się być cudzym narzędziem.
Dużą przyjemność sprawiło mi też całkiem niejasne zakończenie, które, w razie kontynuacji serialu, otwiera spore pole do popisu, a gdyby było inaczej zostawia nas w przyjemnym niedopowiedzeniu. Nie wyłożono nam wszystkiego łopatologicznie, tylko zostawiono pole do popisu wyobraźni. Dzięki temu "Continuum" zyskało dodatkowe punkty.
Jeżeli jeszcze nie oglądaliście "Continuum" to warto to nadrobić. Ja czekam również, z niecierpliwością na to, aż "Continuum" pojawi się w którejś z polskich stacji. Przyjemnie będzie obejrzeć po raz kolejny serial, który jest dla mnie najmilszą niespodzianką tegorocznego lata.
Plotki zaś głoszą, że "Continuum" ma jednak dostać drugi sezon. Nie jest to jeszcze pewne, ale ponoć Rachel Nichols i Victor Webster mają poinformować o tym pod koniec sierpnia.