"Falling Skies" (2×09): Kłopoty w raju
Andrzej Mandel
15 sierpnia 2012, 19:20
Do Charleston 2nd Mass szedł niczym do wyśnionego Edenu. Sielanka skończyła się bardzo szybko. I bardzo dobrze…
Do Charleston 2nd Mass szedł niczym do wyśnionego Edenu. Sielanka skończyła się bardzo szybko. I bardzo dobrze…
W poprzednim, niezwykle nudnym odcinku "Falling Skies" okazało się, że Charleston jednak nie jest mitem czy podpuchą. W "The Price of Greatness" nasi bohaterowie mieli okazję zakosztować prawdziwych łóżek, jedzenia i prysznica (niektórym to nie pomogło…). Wszystko zaczęło się tak sielankowo, że aż przestraszyłem się, iż nieznośna amerykańskość zniszczy to, co stworzyli twórcy przez większą część 2. sezonu, czyli porządny, całkiem mroczny klimat.
Na szczęście raj okazał się być mniej idylliczny niż się zapowiadał. Tradycyjnie dla wszelkich większych skupisk ludzkich kłopoty sprowadziła walka o władzę. Walka, której elementem stał się nagle Tom Mason (Noah Wyle). Dodatkowym powodem do kłopotów stała się strategia władz Charleston, które wolą się kryć niż walczyć z Obcymi (jak dla mnie to całkiem rozsądna strategia…).
A iskrą wzniecającą pożar okazał się być 2nd Mass i posiadane przezeń informacje – o rebelii Skittersów choćby. To wszystko razem zebrane do kupy zaowocowało paroma mocnymi, choć nieco zbyt amerykańskimi scenami, które dają nam dobry punkt wyjścia do finału 2. sezonu.
Cały sezon będzie można oceniać, oczywiście, dopiero po finale, ale już teraz widać, że scenarzyści chcą zrobić porządny punkt kulminacyjny i mieć fajny cliffhanger przed 3. sezonem. Zapowiada się solidna "rozpierducha" i coś mi się widzi, że sporo osób w Charleston może jeszcze pożałować, że zjawił się tam 2 nd Mass.
Nim to jednak nastąpi, minie jeszcze kilka dni… A nam pozostaje wyciągać wnioski z tego, co próbują nam wkładać twórcy do głów. Czyżby chcieli powiedzieć: "uważajcie na marzenia, mogą się spełnić"?