"The Expanse" utrzymuje wysoki poziom i trzyma w napięciu do końca — recenzja finałowego sezonu serialu
Agata Jarzębowska
16 stycznia 2022, 14:33
"The Expanse" (Fot. Amazon Prime Video)
Właśnie zakończyło się "The Expanse", jeden z najlepszych seriali science fiction, jaki mogliśmy w ostatnich latach oglądać. Oceniamy finałowy sezon i sam finał. Uwaga na spoilery!
Właśnie zakończyło się "The Expanse", jeden z najlepszych seriali science fiction, jaki mogliśmy w ostatnich latach oglądać. Oceniamy finałowy sezon i sam finał. Uwaga na spoilery!
Finał "The Expanse" zakończył historię Holdena (Steven Strait) i załogi Rocinante, kończy także pewien etap burzliwej polityki międzyplanetarnej tego świata. Ostatni odcinek zafundował emocjonujące starcia, ale jeżeli oczekiwaliśmy odpowiedzi na wszystkie pytania, to nie dostaliśmy ich. Co wbrew pozorom niekoniecznie jest wadą tego serialu.
6. sezon "The Expanse" koncentruje się przede wszystkim na starciu Marco Inarosa (Keon Alexander) z Ziemianami i Marsjanami, w walce o lepsze jutro dla Pasiarzy. I choć wątek protomolekuły wciąż jest, został zepchnięty całkowicie na bok, a na pierwszy plan wysunęła się polityka oraz wojna — czyli wszystko to, w czym "The Expanse" jest najlepsze. Choć nie wszystkie decyzje fabularne są do końca zrozumiałe.
The Expanse sezon 6 — o co chodzi z historią Cary?
Każdy odcinek zaczynał się od małej Cary (Emma Ho), więc powinniśmy i tutaj jej poświęcić jej uwagę, jako że był to intrygujący i ostatecznie bardzo niepotrzebny wątek. Wydawało się, że dowiemy się czegoś więcej na temat świeżo osiedlonej planety w Pierścieniu nr 673. I niby tak się stało: okazuje się, że dziwne psy, które ją zasiedlają, w niewytłumaczalny sposób robią coś, co pozwala "naprawiać zepsute". Cara wykorzystuje to na swoim nieszczęśliwie zmarłym bracie, Xanie (Ian Ho), niejako przywracając go do życia.
Tyle że doskonale wiemy, że to nie jest już ten sam chłopczyk, a równocześnie, z jakiegoś powodu protomolekuła bardzo dobrze się w nim zadomowiła. Niestety, wątek ten nigdy nie zostaje doprowadzony do końca. Nie wiemy, czym są te dziwne "psy", nie wiemy, co robią, gdzie, jak i, przede wszystkim, dlaczego. Co więcej, wątek ten nie ma absolutnie żadnego bezpośredniego połączenia z główną fabułą, co nie byłoby problem, gdyby nie to, że mówimy o finałowym sezonie. Pozostaje się jedynie domyślać, że twórcy widzą naprawdę duże szanse na ruszenie z ekranizacją ostatnich trzech części "The Expanse" — inaczej trudno znaleźć wytłumaczenie na wprowadzenie całkowicie nowego wątku i ucięcie go w trakcie.
The Expanse sezon 6 — w ogniu wojny
Na szczęście pozostała część serialu stoi jak zawsze na wysokim poziomie. Przede wszystkim część polityczna tego świata nie zawodzi i to aż do ostatnich sekund finałowego odcinka. Widać, że twórcy doskonale przemyśleli, jakby to mogło działać w prawdziwym świecie, gdzie przyjmuje się sojusze, gdy wymaga tego sytuacja, ale gdy kurz opada, osoby przy władzy najchętniej nie zmieniałyby znanego i wygodnego statusu. "The Expanse" jednak na to nie pozwala i świat, jaki opuszczamy, jest już zupełnie inną rzeczywistością geopolityczną, niż wtedy gdy dopiero go poznawaliśmy. I jest to polityka, która ma sens, ale równocześnie, wcale nie obiecuje, że przyszłość będzie prosta i bezkonfliktowa. Przeciwnie, jeżeli kiedyś dostaniemy kontynuację, Drummer stojąca na czele świeżo powołanej niezależnej Unii Transportowej jest doskonałym punktem wyjściowym.
6. sezon "The Expanse" to także nieustanne zaskakiwanie strategiami prowadzenia wojny, choć w tym przypadku króluje tutaj nieprzewidywalność Marco Inarosa. Co zmusza bohaterów z każdej ze stron, od Chrisjen Avasarala (Shohreh Aghdashloo) po Drummer (Cara Gee) do podejmowania wielu ryzykownych decyzji, z których każda błędna oznacza kolejne bolesne straty. I tutaj należą się brawa dla całej ekipy aktorskiej, bo po raz kolejny nie tylko nie zawiedli, ale doskonale zagrali to, o jak wysokie stawki toczy się walka. Dzięki czemu my, jako widzowie, mogliśmy poczuć dokładnie te same emocje.
W wirze walk, pościgów i trudnych decyzji scenarzyści nie zapomnieli o tych krótkich, ale potrzebnych dla widzów chwilach, w których bohaterowie moment zapominają o ciążącym zagrożeniu i po prostu cieszą się z bycia razem. Te krótkie sceny wybrzmiewają bardzo mocno, powalają na złapanie oddechu i chwilową ulgę.
The Expanse sezon 6 — wojna nie dla dobrych ludzi
"The Expanse" jest także jednym z lepszych seriali, jeżeli spojrzymy na niego pod kątem rozwoju bohaterów. Na przestrzeni wszystkich sezonów wszyscy zmuszeni byli podejmować decyzje, które zmieniały ich i pozwalały im się rozwinąć. Ale równocześnie w żadnym momencie nie zostało zapomniane, kim są tak naprawdę. Holden nie zmienił się na końcu w wytrawnego polityka, który cieszy się, że może być w centrum akcji, choć przecież nie raz udowodnił, że dałby sobie z takich czymś radę. Naomi (Dominique Tipper) nie sprzeciwiła się swoim przekonaniom, choć na szali dosłownie była jej rodzina i to właśnie ona musiała zdecydować się na największe poświęcenie ze wszystkich.
Amos (Wes Chatham) nauczył się z biegiem czasu odpowiadać za siebie i swoje czyny, ale nadal pozostał tym, który pierwszy rzuca się w sam środek piekła, bez względu na cenę. Bobbie mogła zmieniać strony konfliktów, nawet próbować być politycznym doradcą, ale koniec końców i tak pozostaje żołnierzem walczącym o lepsze jutro. I można by tak jeszcze długo wymieniać. Takie poprowadzenie bohaterów wymaga nie tylko umiejętności, ale doskonałego zrozumienia, kim są i czemu pozostają wierne. "The Exanse" jest dowodem na to, że można to zrobić konsekwentnie, bez nagłej zmiany charakterów postaci pomiędzy odcinkami.
The Expanse sezon 6 — czy czeka nas coś dalej?
Miejmy nadzieję, że rzeczywiście będzie ciąg dalszy, ponieważ 6. sezon "The Expanse" nie tylko nie wyjaśnił wątku Cary, ale także nie wytłumaczył, o co chodzi z pierścieniami i całą tajemnicza protomolekułą. I niekoniecznie jest to zarzut — gdyby wszystko nagle zostało wyjaśnione, byłoby to niezwykle nienaturalne i sztuczne zakończenie. To nie był czas i miejsce na rozwiązywanie tej konkretnej zagadki. Natomiast, dobrze by było, aby zapowiedź twórców, że to tylko chwilowa przerwa, a nie faktyczny koniec, została w przyszłości spełniona.
"The Expanse" jest serialem, który powinien obejrzeć każdy fan science fiction, a jego finał nie tylko nie zniszczył tej historii, ale rozbudził apetyt na więcej (oraz myśli: a może obejrzeć wszystko raz jeszcze?). I choć z pewnością nie trzyma się kurczowo każdych praw fizyki, to jest jednym z tych seriali sci-fi, który stoi bardzo blisko ich przestrzegania. A jakby tego było mało, jest przepięknie i widowiskowo nakręcony, każdy odcinków posiada kilkanaście kadrów, które chciałoby się wydrukować i powiesić na ścianie. Jest to zdecydowane jeden z najlepszych tytułów science fiction — taki, za którym wielu będzie tęsknić i regularnie do niego wracać.