"All of Us Are Dead" to nastoletnie rozterki w czasie apokalipsy zombie — recenzja koreańskiego serialu
Karolina Noga
31 stycznia 2022, 09:57
"All of Us Are Dead" (Fot. Netflix)
Zwykły dzień w liceum, który zmienia się w walkę o przetrwanie w obliczu apokalipsy zombie. "All of Us Are Dead" to koreański serial młodzieżowy — czy warto dać mu szansę?
Zwykły dzień w liceum, który zmienia się w walkę o przetrwanie w obliczu apokalipsy zombie. "All of Us Are Dead" to koreański serial młodzieżowy — czy warto dać mu szansę?
Prawdopodobnie nikt nie chciałby zostawać w szkole dłużej niż to koniecznie — szczególnie, gdy większość uczniów zmienia się w krwiożercze bestie i kolega z ławki nagle ma ochotę nas pożreć. Walka o przetrwanie i wirus zmieniający ludzi w zombie w nowym koreańskim serialu platformy Netflix miksują się ze szkolną dramą i nastoletnimi problemami. Tylko czy taka mieszanka ma sens?
"All of Us Are Dead", tak samo jak inny koreański serial Netfliksa, "Kingdom", w dużej mierze jest historią o apokalipsie zombie. W tej adaptacji webtoonu "Now at Our School" poznajemy losy grupy nastolatków, która jest uwięziona w szkole z powodu wybuchu epidemii tajemniczego wirusa, zmieniającego ludzi w potwory. Infekcja szybko się rozprzestrzenia, a uczniowie rozpoczynają walkę o przetrwanie.
All of Us Are Dead to koreański serial Netfliksa
Jeśli o bohaterach mowa, to na pierwszy rzut oka stanowią oni dość generyczną grupę. Wredna dziewczyna Na-yeon (w tej roli świetna Lee Yo-mi, znana ze "Squid Game"), przewodnicząca klasy Nam-ra (Choi Yi-hyun), a do tego klasyczny kujon, pocieszny, pulchniejszy kolega, szkolny śmieszek czy po prostu "dzieciaki z sąsiedztwa", jak On-jo (Park Ji-hoon) i Cheong-san (Yoon Chan-young). Jest też szkolny przystojniak — Lee Su-hyeok (Park Solomon). Jednak wraz z rozwojem fabuły okazuje się, że mają oni do zaoferowania dużo więcej niż przypisane im łatki.
Mogłoby się wydawać, że młodzi bohaterowie będą podejmować głupie, nieprzemyślane decyzje — jak to zwykle bywa w serialach młodzieżowych, ale "All of Us Are Dead" daje radę wyłamać się z tego schematu. Ogromną zasługą jest gra aktorska — na oczach widza pomiędzy bohaterami tworzy się prawdziwa chemia, przez co jesteśmy w stanie uwierzyć w rodzące się pomiędzy nimi więzi.
Jednym z problemów "All of Us Are Dead" jest nie do końca umiejętne manewrowania materiałem źródłowym. Niektóre z wydarzeń zadziałałyby zdecydowanie lepiej, jeśli zostałyby umieszczone nieco później, gdy oglądający lepiej pozna bohaterów i bardziej się do nich przywiąże. Nie oznacza to jednak, że koreańska produkcja Netfliksa nie ma w zanadrzu kilku naprawdę łamiących serce momentów — szczególnie w finałowych odcinkach.
All of Us Are Dead nie jest typową historią o zombie
Zgodnie ze wskazówkami samego reżysera, odpowiednia głośność i ciemne pomieszczenie mają znaczenie, jeśli chodzi o odbiór serialu. Co ciekawe jednak, przez zdecydowaną większość czasu akcja rozgrywa się w ciągu dnia. Strach i napięcie są jednak wyczuwalne i dozowane w odpowiedni sposób. Zombie same w sobie potrafią przerazić, szczególnie na samym początku, a ich motoryka różni się od wizerunku, jaki wykreował George A. Romero. Zdecydowanie bliżej im do szybkich bestii, takich jak w "Kingdom" czy hitowym koreańskim horrorze "Zombie Express".
Konstrukcja serialu pozwala na rozładowanie napięcia — nie zawsze jest ponuro i groźnie. "All of Us Are Dead" to produkcja młodzieżowa, nie brakuje więc wstawek humorystycznych czy dłuższych rozmów pomiędzy bohaterami, w trakcie których rozwijane są postacie i relacje między nimi. Nieco gorzej wypada sposób przedstawienia świata poza murami szkoły — obserwujemy na przykład, jak wojsko próbuje radzić sobie z sytuacją. Nie jest to nic nowego i zwłaszcza dla osób zaznajomionych z tematyką zombie może być to niezbyt interesujący wątek.
All of Us Are Dead — czy warto oglądać serial?
"Squid Game" poruszało tematykę społecznych nierówności i do "All of Us Are Dead" także próbowano przemycić drugie dno. Motyw szkolnych prześladowań i systemu zezwalającego na takie praktyki wybrzmiewa naprawdę mocno — szczególnie ważną rolę odgrywa twórca wirusa, Lee Byeong-Chana (Kim Byung-chul), którego jedynym celem była chęć ochrony syna.
"All of Us Are Dead" zdecydowanie jest serialem, który wciąga. Nie jest to może historia najwyższych lotów, zresztą prawdopodobnie nie miała taka być. Koreańska produkcja zapewnia po prostu kilkanaście godzin niezłej rozrywki, momentami odchodząc od standardowych opowieści o zombie i równocześnie czerpiąc, co najlepsze, z dobrze znanych schematów. Ma swoje wady, ale suspens i bohaterowie sprawiają, że łatwo przymknąć na nie oko. Zakończenie wskazuje, że powstanie kontynuacja. Wykreowany świat zdecydowanie ma potencjał na więcej, pozostaje mieć nadzieję, że nie zostanie on zmarnowany.