"Genialna przyjaciółka", czyli jak kształtuje się kobieta – recenzja finału 3. sezonu serialu HBO
Mateusz Piesowicz
8 marca 2022, 21:44
"Genialna przyjaciółka" (Fot. HBO)
Nowe życie, nowa miłość, a nawet… nowa twarz. Koniec sezonu "Genialnej przyjaciółki" jak zawsze przynosi zmiany i mnóstwo wątpliwości. Jaka przyszłość czeka bohaterki? Spoilery!
Nowe życie, nowa miłość, a nawet… nowa twarz. Koniec sezonu "Genialnej przyjaciółki" jak zawsze przynosi zmiany i mnóstwo wątpliwości. Jaka przyszłość czeka bohaterki? Spoilery!
"Myliłam się. Jesteś kretynką". Ostatnie słowa, jakie kieruje Lila (Gaia Girace) do Eleny (Margherita Mazzucco) w finałowym odcinku 3. sezonu "Genialnej przyjaciółki", nie są wbrew pozorom ani szokujące, ani nawet szczególnie zaskakujące. Do ostrych opinii tej pierwszej wobec przyjaciółki zdążyliśmy się już przecież przyzwyczaić, a ta wcale nie należała do najbardziej bolesnych. Dziwić może jednak coś innego, a mianowicie reakcja Lenù, która dotąd znacznie gorzej przyjmowała krytykę ze strony Lili – co się zmieniło?
Genialna przyjaciółka – finał skupiony na Elenie
Zanim spróbujemy znaleźć odpowiedź, warto się na moment cofnąć i przypomnieć sobie, jakiego właściwie rodzaju opowieścią jest "Genialna przyjaciółka". Zwykłą historią obyczajową utkaną na relacji dwóch bohaterek na przestrzeni lat? Nie tak do końca, choć prowadzona według prostego schematu linia fabularna mogłaby sugerować inaczej. Narracja skupiająca się jednak w dużej mierze na wewnętrznych przeżyciach Eleny, która swoimi komentarzami i odczuciami dzieli się z nami od pierwszych odcinków, każe jednak uznać, że twórcy chcą nie tyle opowiedzieć od A do Z pewną historię, co raczej za jej pomocą pozwolić nam zrozumieć bohaterkę i jej decyzje. To z kolei sprawia, że serial można odczytywać jako swego rodzaju sesją terapeutyczną Lenù.
W takiej perspektywie wydarzenia finałowego odcinka "Ci, którzy odchodzą, ci, którzy zostają" (a także wcześniejszego "Spróbuj jeszcze raz") urastają do miana wręcz rewolucyjnych. "Pacjentka" zrzuca bowiem więzy, które wcześniej z pomocą innych na siebie założyła, uwalnia się z niedającego szczęścia małżeństwa i rzuca w ramiona swojej największej miłości, wybierając tym samym ścieżkę, która najbardziej odpowiada jej samej. Bez oglądania się na innych i bez życia idealnym życiem dla Lili. Liczy się tylko Elena i jej potrzeby. Można ogłosić sukces?
Myślę, że się nie pomylę, zakładając, że wielu widzów uważa wręcz odwrotnie. Wszystko oczywiście przez mężczyznę, z którym wiąże się szczęście bohaterki, bo Nino Sarratore (Francesco Serpico) dokonał sporej sztuki, urastając do miana najbardziej znienawidzonej postaci w serialu, w którym paskudnych typów nigdy nie brakowało. Każde jego wspomnienie wiązało się z czymś przykrym, każde pojawienie się zwiastowało kłopoty, każde spotkanie z Lenù wydawało się cofać bohaterkę do punktu wyjścia, nieważne jak daleko wcześniej zaszła. Złowrogi duch Nino unosił się nad nami od pierwszych odcinków tego sezonu i kwestią czasu pozostawało, kiedy w pełni się zmaterializuje.
Genialna przyjaciółka – odwaga czy ślepota Lenù?
Rozpatrując finał tylko pod względem prostego rozwoju wydarzeń, nie ma w nich niczego zaskakującego. Rozczarowana codziennością bohaterka spotyka mężczyznę, który ją docenia, inspiruje i napędza do działania, zaczynają romans, ona zostawia męża. Banał. Reżyser Daniele Luchetti oraz scenarzyści (Elena Ferrante, Francesco Piccolo, Laura Paolucci i Saverio Costanzo) poukrywali jednak znacznie ważniejsze treści pomiędzy kolejnymi etapami rozpadu jednego i eksplozji innego uczucia. Dopiero dostrzegając je, można przejść nad prostą fabułą do czegoś więcej i znów na swój sposób przejrzeć się w "Genialnej przyjaciółce" jak w lustrze.
Nie wierzę bowiem, że oglądając, jak Lenù najpierw biernie przygląda się upokarzaniu Pietra (Matteo Cecchi), jak potem okłamuje jego i córki, a w końcu nie jest w stanie zrobić kroku naprzód i trwa bezczynnie w martwym związku, nie mieliście jej absolutnie dość. Ja miałem, uważając nawet w pewnym momencie, że wraz z Nino są w sumie siebie warci. On za nic mający cudzą i własną rodzinę, gotowy żyć z kłamstwem na barkach, jakby nic nie ważyło. Ona mająca wątpliwości, odczuwająca wyrzuty sumienia, a nawet podważająca sens romansu, dostrzegając kierującą nią żądzę, ale w końcu wszystko akceptująca. A niech już lecą do tego Montpellier i nie pokazują się więcej na oczy! Lila ma co do swojej przyjaciółki absolutną rację!
Zgadza się, prawdopodobnie ma, podobnie jak do tego, że cała sprawa pewnie nie skończy się niczym dobrym. Rzecz w tym, że… Lenù to wie. Zbyt dobrze ją poznaliśmy i za dużo wiemy o jej inteligencji, żeby teraz odrzucić to wszystko w kąt i uznać, że pasja, którą błędnie wzięła za prawdziwe uczucia, kompletnie przesłoniły jej osąd. Nie, Elena doskonale zdaje sobie sprawę, w co się pakuje. Zwróćcie uwagę, że ostrzeżenia, jakimi potem zarzuca ją Lila, ona sama formułuje już wcześniej – Nino jest nadmierny, a przy tym nieszczery w uczuciach, wysysa wszystko z partnerki, wciąż powtarza te same schematy. Tylko skoro wszystko jest dla Lenù tak jasne, to czemu tego nie przerwie?
Genialna przyjaciółka pyta, kto ma prawo do błędu
Tutaj dochodzimy do momentu, gdy "Genialna przyjaciółka" w najbardziej namacalny sposób przekracza ramy zwykłej historii obyczajowej, nie tylko obserwując wydarzenia, ale wręcz wysuwając za ich pomocą zarzut wobec oglądających, którym z łatwością przychodzi osądzanie i wyciąganie wniosków. Prawda jest natomiast taka, że chwila zastanowienia wystarczy, żeby zauważyć, że pójście za głosem serca i wybór Nino to pierwsza naprawdę odważna, dotycząca wyłącznie jej samej decyzja Lenù, odkąd ją poznaliśmy.
Wyjazd z Neapolu, studia, małżeństwo, dzieci – wszystko było czymś podyktowane. Jak nie Lilą wypychającą przyjaciółkę naprzód, to wychowaniem i oczekiwaniami rodziny, tradycyjną rolą w społeczeństwie i związku, wreszcie "kształtowaniem" kobiet przez mężczyzn do pasującej im formy, o czym traktuje napisana przez Lenù książka. Powiecie, że przecież to samo dzieje się teraz z Ninem, ale nie, tutaj schemat zostaje odwrócony. To ona nie zgadza się na potajemny romans, to przez nią mężczyzna porzuca rodzinę, to ona dołącza do niego w tej decyzji. Nino tak naprawdę nie ma tu najmniejszego znaczenia, będąc sprowadzonym do roli obiektu. To Elena przejęła rolę kształtującej samą siebie.
Oczywiście to nie tak, że po odtrąbieniu takiego sukcesu przestaje się liczyć wszystko inne. Są przecież ofiary, jak zupełnie niewinna Eleonora (ukazana nawet w wizji, chociaż to akurat jeden z tych momentów, gdy serial staje się niepotrzebnie dosłowny), częściowo winny Pietro, czy przypatrujące się wszystkiemu z boku dzieci. Nie chodzi jednak o to, żeby traktować Lenù jak bohaterkę, lecz by uznać jej prawo do decyzji, nawet jeśli mamy poczucie graniczące z pewnością, że ta jest błędna. To jej błąd i ma do niego pełne prawo, choćby była jedyną osobą na świecie, która może go popełnić. Świadomość tego można uznać za prawdziwy sukces bohaterki.
Konsekwencje, bo zakładam, że takie jednak będą, przyjdą natomiast później, ale z tymi zmierzy się już "nowa" Lenù. I symbolicznie, i całkiem dosłownie, co udało się bardzo ładnie połączyć w ostatniej scenie, gdy z lustra spojrzała na nas Alba Rohrwacher ("Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie"), dotychczas tylko słyszana jako narratorka, ale w kolejnym sezonie przejmująca rolę Eleny (nie wiadomo jeszcze, kto zastąpi Gaię Girace w roli Lili). Ten zostanie oparty na ostatniej książce z cyklu neapolitańskiego Eleny Ferrante ("Historia zaginionej dziewczynki") i również będzie już finałową odsłoną serialu. O jakość jestem spokojny.