"Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden" to prawdziwy comfort show — recenzja koreańskiego serialu
Karolina Noga
19 marca 2022, 14:28
"Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden" (Fot. tvN)
"Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden" to historia sportowej pasji bez patosu i kolejny dowód na to, że koreańskie produkcje to seriale warte uwagi.
"Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden" to historia sportowej pasji bez patosu i kolejny dowód na to, że koreańskie produkcje to seriale warte uwagi.
Netflix inwestuje w koreańskie seriale. Na platformie właśnie wylądowały pierwsze dwa odcinki dramy koreańskiej stacji tvN — "Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden". Po brutalnych "Squid Game" oraz "All of Us Are Dead" nadszedł czas na zdecydowanie lżejszą w odbiorze opowieść — ale równie wartą uwagi.
Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden — koreański serial młodzieżowy
W serialu poznajemy nastoletnią Kim Min-chae (Choi Myung-bin), która przerażona wizją porażki ucieka z konkursu baletowego i wprowadza się do babci. Tam znajduje pamiętnik swojej mamy z czasów młodości — i w ten sposób przenosimy się w czasie do późnych lat 90. gdzie poznajemy osiemnastoletnią Na Hee-do (Kim Tae-ri), której największą pasją jest szermierka. Gdy z powodu kryzysu finansowego jej szkolny klub zostaje zamknięty, dziewczyna rozpoczyna treningi pod okiem Yang Chan-mi (Kim Hye-eun) i u boku złotej medalistki Ko Yu-rim (Bona). Wkrótce poznaje także nowego w mieście dwudziestodwuletniego Baek Yi-jina (Nam Joo-hyuk).
Filarem "Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden", którego główna część fabuły dzieje się w latach 90., jest droga Hee-do w dążeniu do sukcesu i pokonywaniu kolejnych punktów milowych swojej sportowej kariery. Wątek sportowy można łatwo zepsuć, sprowadzając go jedynie do pełnego patosu motywu "od zera do bohatera" — w przypadku tego serialu nie ma jednak o tym mowy.
Od bohaterki bije prawdziwa pasja i determinacja, co sprawia, że niezwykłe łatwo zacząć jej kibicować. Już sam początek, w którym dziewczyna jest gotowa zostać wyrzuconą ze szkoły, by móc zapisać się do innej, gdzie działa aktywny klub szermierki daje jasno do zrozumienia, że dla Hee-do sport to coś więcej niż hobby, ale wręcz styl życia i nieodłączna część jej osobowości.
Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden to świetna rola Kim Tae-ri
Przy całej ciężkiej pracy Hee-do pozostaje sobą — nieco roztargniona młodą kobietą, która równie mocno co machanie szpadą uwielbia komiksy i chce po prostu cieszyć się życiem. Nie brakuje tutaj przerysowanych nastoletnich rozterek oraz typowych dla tego wieku nieprzemyślanych zachowań, ale to właśnie sprawia, że Hee-do to postać autentyczna, naturalna. Kim Tae-ri zachwyciła krytyków poważną rolą w "Mr. Sunshine" — tutaj gra zupełnie inną postać i robi to w sposób rewelacyjny, udowadniając, jak utalentowaną jest aktorką.
Wątek relacji Hee-do oraz Baek Yi-jina ucieka schematom romantycznych związków. Różnica wieku sprawia, że początkowo Yi-jin trzyma dziewczynę na dystans — w końcu co ta małolata może wiedzieć o życiu? Bohater mierzy się ze skutkami kryzysu, który dotknął także jego rodzinę. Próbuje utrzymać koniec z końcem, z pozoru jest także zdecydowanie bardziej dojrzały od Hee-do. Szybko okazuje się jednak, że dzięki znajomości odkrywa nowe perspektywy i uczy się chwytać ulotne chwile szczęścia.
Świetną postacią okazuje się również Yu-rim — złota medalistka, która z powodu kryzysu straciła sponsora. Dziewczyna wydaje się być przeciwieństwem Hee-do. Jest zdecydowanie mniej ekspresyjna, bije od niej chłód i jasny komunikat: trenuje po to, by wygrywać. Kontrast działa na korzyść obu bohaterek, napędzając dynamikę między nimi.
Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden — czy warto?
"Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden" to historia przenosząca nas do lat 90. i świetnie wystylizowana na tamtą epokę. Już sama czołówka wita widza rytmicznym utworem, nasuwającym na myśl motyw przewodni sitcomów z tego okresu. Fryzury, scenografia, rekwizyty — wszystko zgrywa się w idealną całość, pozwalając na wsiąknięcie w losy Hee-do.
Serial z pewnością nie przypadnie do gustu każdemu — nie brak w nim nieco dziwacznego humoru oraz charakterystycznej dla koreańskich seriali ekspresji, która dla wielu widzów może okazać się zbyt przesadzona. "Dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden" to jednak zdecydowanie warta uwagi produkcja, a przy tym przyjemny comfort show — pozwala się odprężyć i nabrać pozytywnej energii, która w dzisiejszych czasach jest szczególnie potrzebna.