"Informator" to historia o tragicznych decyzjach, do których zmuszał system — recenzja serialu HBO Max
Nikodem Pankowiak
1 kwietnia 2022, 10:02
"Informator" (Fot. HBO Max)
Nowa węgierska produkcja HBO Max zabiera widzów do lat 80. — czasów, gdy w ludziach rodziła się potrzeba demokracji, ale komunistyczny system wciąż jeszcze łamał im moralne kręgosłupy.
Nowa węgierska produkcja HBO Max zabiera widzów do lat 80. — czasów, gdy w ludziach rodziła się potrzeba demokracji, ale komunistyczny system wciąż jeszcze łamał im moralne kręgosłupy.
"Informator" to nowa oryginalna produkcja HBO Max ze środka Europy, tym razem z Węgier, która przenosi nas do drugiej połowy lat 80., gdy komuniści wciąż jeszcze mieli się dobrze, choć w społeczeństwie zaczynało narastać niezadowolenie z ich rządów. Młody student, który właśnie przybywa do Budapesztu, zostaje wciągnięty w grę między służbami a powoli podnoszącą głowę opozycją i staje przed moralnymi dylematami, które współczesnemu widzowi trudno sobie wyobrazić.
Informator – o czym jest węgierski serial HBO Max?
20-letni Geri (Gergely Váradi), główny bohater serialu, już na jego początku, w sielskiej scenerii węgierskiej wsi, daje się poznać jako człowiek, którego łatwo złamać i który bardzo kocha swojego młodszego, chorego brata. Nie dziwi zatem, że gdy w pociągu do Budapesztu, gdzie ma zacząć nowe, studenckie życie, przedstawiciel służb zaczyna grozić jego bratu, Geri szybko godzi się na współpracę.
Jego życie na Uniwersytecie Ekonomicznym nie będzie zatem beztroskim życiem zwykłego studenta. Geri musi szybko zdobyć zaufanie Zsolta Szavy (Márton Patkós), charyzmatycznego lidera reformatorskiej studenckiej grupy, który nie boi się mówić o tym, że nienawidzi komunistów. Mówić, oczywiście, szeptem, lub tylko w najbliższym, do którego Geri chce się dostać. I mimo początkowej niechęci młodych opozycjonistów, szybko zaskarbi sobie ich sympatię.
Twórcy robią wszystko, by nie oceniać Geriego i jego decyzji, to w końcu główny bohater serialu, nie może on być jednoznacznie zły, poruszamy się raczej w odcieniach szarości, czasem nawet współczując mu położenia, w jakim się znalazł. Oczywiście łatwo byłoby oceniać taki wybór, ale weźmy pod uwagę, że to młody chłopak, który właśnie opuścił wieś, by przenieść się do stolicy i jeszcze zanim do niej przyjechał, usłyszał, że jego brat umrze, jeśli Geri nie pomoże służbom w infiltracji opozycji.
Informator pokazuje komunistyczną rzeczywistość
To ogromny ciężar, z którym Geri tak naprawdę został sam, bo gdy o spotkaniu ze służbami opowiada ojcu, ten nakazuje mu milczeć i nigdy o tym nikomu nie wspominać. Aż trudno wyobrazić sobie, jak ciężko mogło być młodemu chłopakowi nosić takie brzemię. Z drugiej strony, aby też za bardzo nie wybielać decyzji, którą podjął, Geri godzi się na współpracę wyjątkowo szybko i natychmiast zabiera się do roboty. Oczywiście po drodze zaczną dopadać go wątpliwości – to plus jego sytuacja życiowa sprawiają, że trudno oceniać go jednoznacznie, ale też mimo wszystko nie pozwalają przejść nad jego grzechami do porządku dziennego.
"Informator" to moralna szarość, a zaraz całkiem kolorowy studencki świat, jakby stojący w kontraście do całej komunistycznej rzeczywistości, swoimi dżinsami i muzyką wyrażający na nią niezgodę. Twórcą produkcji jest młody węgierski reżyser Bálint Szentgyörgy ("Unfinished Business") — i trzeba mu oddać, że naprawdę przyłożył się do oddania specyfiki tamtych czasów. Scenografia to jeden z jego najmocniejszych punktów – ani przez moment nie można mieć wrażenia, że oglądamy teatr telewizji, dzięki niej serial staje się wehikułem czasu przenoszącym widza do lat 80.
Uniwersyteckie życie to oczywiście imprezy w rytm reakcjonistycznej muzyki, alkohol i kobiety. Przy całym swoim ciężarze gatunkowym, "Informator" próbuje także znaleźć lżejsze momenty i czasem rozluźniać atmosferę, aby dać odpocząć widzom od tragicznego położenia, w jakim znalazł się Geri. Jednak nawet takie momenty rozluźnienia potrafią być wykorzystane do budowania atmosfery tamtych czasów. Jednym z takich przykładów może być współlokator Geriego z akademika, który zajmuje się handlem towarami z zachodu, o które często trudno w komunistycznym państwie.
Informator – czy warto oglądać serial HBO Max?
"Informator" to kolejna bardzo udana produkcja spod szyldu HBO z Węgier. Przez widzów z innych części świata prawdopodobnie nigdy nie zostanie zrozumiana – kto nie żyje w kraju, na którym komunizm odcisnął swoje piętno, ten może mieć z tym problem. Jednakże publiczność z Polski, Węgier, Czech czy Rumunii zdecydowanie powinna po niego sięgnąć. Nie po to, by rozdrapywać stare rany – ten serial raczej tego nie robi, choćby dlatego, że skupia się na konkretnych jednostkach.
Choć to Geri pozostaje głównym bohaterem serialu, katalizatorem większości wydarzeń jest postać Zsolta. To facet, który próbuje walczyć z komunistami, za co – jak mogliśmy zobaczyć w scenie pod prysznicem – przyszło już mu płacić wysoką cenę, ale jednocześnie na początku widzom może być trudno go polubić. Za dużo wokół niego aury Mesjasza, którą sam również próbuje roztaczać. Widać, że Zsolt to człowiek z wielkim ego, przekonany o tym, że został stworzony do wielkich czynów. Pytanie, czy to przekonanie nie doprowadzi go do zguby…
Po "Informatora" warto sięgnąć jednak nie dlatego, a przynajmniej nie tylko, że dzieje się w czasach komunizmu i realistycznie je oddaje. Warto przede wszystkim dlatego, że to serial uciekający od jednoznaczności, potrafiący znaleźć koloryt w tej szarej rzeczywistości i szarość w postaciach, które na pierwszy rzut oka należałoby oceniać jednoznacznie. Istnieje prawdopodobieństwo, że ta oryginalna produkcja HBO Max zginie w zalewie innych, głośniejszych tytułów, a nie powinna. Dlatego też zachęcam, by dać jej szansę.