"Anna" to wciągająca podróż przez Sycylię po apokalipsie — recenzja serialu dostępnego na CANAL+
Nikodem Pankowiak
11 kwietnia 2022, 17:26
"Anna" (Fot. Sky)
Co może dziwić, popularność seriali postapokaliptycznych w ostatnich latach nie osłabła, mimo sytuacji na świecie. "Anna" to kolejna taka produkcja, ale na szczęście nie jest żadną kalką.
Co może dziwić, popularność seriali postapokaliptycznych w ostatnich latach nie osłabła, mimo sytuacji na świecie. "Anna" to kolejna taka produkcja, ale na szczęście nie jest żadną kalką.
"Anna" to włoski serial stacji Sky dostępny w Polsce od dziś na CANAL+. Jego produkcję rozpoczęto na kilka miesięcy przed pandemią koronawirusa, o czym poinformowano na samym wstępie pierwszego odcinka, chcąc zapewne uniknąć oskarżeń o cyniczne wykorzystywanie pandemii do robienia show. A byłoby to oskarżenie bardzo nietrafione, ponieważ "Anna" oparta jest na wydanej pod tym samym tytułem powieści Niccolò Ammanitiego, który odpowiada także za reżyserię i scenariusz serialu. Na całe szczęście, choć jego produkcja traktuje o mutującym wirusie, nie jest w żadnej mierze profetyczna i przedstawionej w niej wizji daleko do rzeczywistości.
Anna – o czym jest serial dostępny na CANAL+?
Serial opowiada historię tytułowej bohaterki, 13-letniej dziewczynki z Sycylii (w tej roli debiutująca Giulia Dragotto), która musi odnaleźć się w świecie po zagładzie. W świecie, w którym dzieci muszą przejąć role dorosłych, bo ci wszyscy (ale czy na pewno wszyscy?) umarli zakażeni tajemniczym wirusem. O przetrwanie oczywiście nie będzie łatwo, choć Anna "uzbrojona" jest w zostawiony przez jej matkę (Elena Lietti, "Zwariować ze szczęścia") notatnik ze wskazówkami, jak przeżyć w nowej rzeczywistości.
Problem w tym, że po kilku latach instrukcje przestają mieć sens, bo świat zmienił się na tyle mocno, że o tym sprzed wirusa przypominają głównie ruiny. Sycylia bez dorosłych to przerażające miejsce – jeśli ktoś myślał, że w postapokaliptycznym świecie dzieciaki będą zachowywały się lepiej niż ich rodzice, szybko zrozumie, że popełnił duży błąd. Pozbawione wzorców dzieci, praktycznie nieznające innego świata, często zachowują się znacznie gorzej, jakby nie miały pojęcia, co to człowieczeństwo.
Już pierwszy odcinek, w którym widzimy główną bohaterkę uciekającą przed hordą dzieciaków, które wyraźnie nie mają dobrych intencji, robi wrażenie. Oczywiście, jak to zwykle w takich serialach bywa, i tutaj nie brakuje retrospekcji pokazujących życie bohaterów w czasach, gdy ludzie już byli świadomi istnienia wirusa, ale nie do końca rozumieli, jakie zagrożenie może on dla nich stanowić. Takie wycieczki w czasie do innego świata mogą czasem irytować, bo wstrzymują akcję, ale z drugiej strony rzucają więcej światła na relację Anny i jej matki – tak istotnej tu dzięki notatnikowi, który pozostawiła córce.
Anna — serial pokazuje świat po zagładzie dorosłych
Choć łatwo byłoby tutaj o postawienie wyłącznie na szybką akcję, w końcu "Anna" składa się zaledwie z sześciu odcinków, twórcy – na czele z Niccolò Ammanitim – idą inną, mniej hollywoodzką drogą. Bardzo mocno skupiono się tutaj na głównej bohaterce, o której z czasem dowiadujemy się coraz więcej i widzimy, jak duży wpływ miało na nią funkcjonowanie samej, bez matki i ojca, w świecie pozbawionym jakichkolwiek reguł.
Podczas swojej podróży przez Sycylię, której celu wam nie zdradzę, Anna natknie się na niebezpieczne, fanatyczne grupy. Często przerysowane, jak to nieraz bywa w takich produkcjach, ale w końcu mówimy o świecie rządzonym przez dzieciaki, a jeśli coś nie ma granic, to jest to z pewnością dziecięca wyobraźnia. W czasie jej podróży możemy przekonać się, jak dużym plusem było umiejscowienie akcji na Sycylii – te wszystkie piękne miejscówki, zwykle opuszczone lub zdewastowane, zdecydowanie dodają klimatu całej produkcji.
Bo to właśnie na klimacie w dużej mierze opiera się "Anna". Ammaniti udanie żongluje między scenami akcji, a takimi, które mają dać nam możliwość szerszego spojrzenia na postapokaliptyczny świat i zamieszkujące go dzieciaki, które dla przetrwania zrobią naprawdę wiele. Anna jako jedna z niewielu żyjących w nim osób zdaje się wiedzieć, czym jest sumienie, choć to w dużej mierze zasługa jej matki, która za pomocą pozostawionego notesu jest kimś w rodzaju łącznika między starym a nowym światem.
Anna — czy warto oglądać serial o wirusie?
To, co zdecydowanie może przyciągać do "Anny", to klimat zbliżony nieco do "Władcy much", ale także cały świat (choć zamknięty na jednej wyspie), jaki wykreowali twórcy serialu. Choć wspomniałem już, że czasem bywa on nieco przerysowany, to jednak nie na tyle, by w jakikolwiek sposób mogło to widza irytować – prędzej raczej przyciągnie do ekranu, by mógł przekonać się, jak wygląda ta konkretna wizja apokalipsy.
Niektórzy jednak mogą potrzebować chwili, aby do "Anny" się przekonać. Choć już w pierwszym odcinku nie brakuje trzymających w napięciu scen, to Ammaniti ma jednak mały problem w odpowiednim zbalansowaniu historii z początków pandemii z tymi już kilka lat po niej, przez co momentami trudno zaangażować się w to, co widzimy na ekranie. Ostatecznie jednak serial nabiera wiatru w żagle i znajduje swój język.
To bardzo budujące, że europejskie telewizje coraz odważniej sięgają po historie, które wcześniej wydawałyby się typowe wyłącznie dla Amerykanów. Jak się okazuje, także na południu Europy można zrobić dobry serial o apokalipsie, nie tracąc przy tym tego lokalnego sznytu, który odróżnia produkcje z naszego kontynentu od tych zza oceanu. "Anna" jest właśnie takim działem – to serial uniwersalny, zwłaszcza teraz, gdy wciąż żyjemy w pandemii, ale czyniący zaletę ze swojego włoskiego rodowodu.