"Rdza" to serial, który już widzieliśmy — recenzja produkcji z Jeffem Danielsem dostępnej na CANAL+
Nikodem Pankowiak
4 maja 2022, 17:03
"Rdza" (Fot. Showtime)
"Rdza", serial kryminalny stacji Showtime dostępny od dziś na CANAL+, pyta, czy dla miłości człowiek jest w stanie porzucić swoje ideały. Pytanie szczególnie oryginalne nie jest, jak i cały serial.
"Rdza", serial kryminalny stacji Showtime dostępny od dziś na CANAL+, pyta, czy dla miłości człowiek jest w stanie porzucić swoje ideały. Pytanie szczególnie oryginalne nie jest, jak i cały serial.
"Rdza" ("American Rust") zabiera nas do Pensylwanii, do miasteczka, jakich w Stanach wiele – egzystujących w zawieszeniu, bez większej szansy na rozwój i z mieszkańcami, którzy zdają się pogodzeni ze swoim losem. Jak to często w telewizji bywa, takie miejsce staje się idealną scenerią dla morderstwa oraz późniejszego śledztwa i odkrywania tajemnic tych niby zwykłych mieszkańców, którzy jednak chowają przed światem wiele sekretów.
Rdza — o czym jest serial z Jeffem Danielsem?
"Rdza" to wyemitowany na antenie Showtime jesienią ubiegłego roku serial oparty na książce Philippa Meyera pod tym samym tytułem. Produkcja, za którą odpowiada Dan Futterman ("The Looming Tower"), dostępna teraz na CANAL+, kręci się wokół małego miasteczka w Pensylwanii, gdzie miejscowy szeryf Del Harris (Jeff Daniels, "Newsroom", "The Looming Tower") rozpoczyna śledztwo nad morderstwem. W całą sprawę wplątany jest Billy (Alex Neustaedter, "Colony"), syn Grace (Maura Tierney, "The Affair") — kobiety, w której Harris jest zakochany.
Główny bohater bardzo szybko staje zatem przed dylematem – miłość czy zawodowy obowiązek. Czy ewentualna pomoc Billy'emu i zacieranie wyraźnie wskazujących na niego śladów może pomóc mu w zdobyciu kobiety, która utknęła gdzieś między nim a swoim mężem (Mark Pellegrino, "Supernatural")? Tak prezentuje się główny wątek fabularny całego serialu, który nie jest odkrywczy w żadnym calu.
To właśnie mój największy problem z "Rdzą" — jest absolutnie nieoryginalna. Jasne, w serialach kryminalnych trudno pokazać obecnie coś, czego widzowie jeszcze nie widzieli, bo widzieli już chyba wszystko. Można to jednak nadrobić trzymającą w napięciu fabułą, charakterystycznymi bohaterami czy intrygującą scenerią – nieważne, o którym z tych elementów mówimy, w przypadku "Rdzy", mówimy o kopii kopii.
Rdza — warto oglądać serial dostępny na CANAL+?
Co z tego, że obsada robi wrażenie już na papierze, jeśli takich bohaterów jak ten grany przez Jeffa Danielsa widzieliśmy już dziesiątki. Z kolei postać Maury Tierney zdaje się przez większość czasu służyć w tym serialu jako katalizator decyzji podejmowanych przez szeryfa Harrisa. To trochę za mało jak na pierwszoplanową bohaterkę. Zresztą, tu większość postaci zdaje się zbędna, jakby scenarzyści nie mieli na nie za bardzo pomysłu, ale wprowadzili je do serialu, aby móc jakoś uzasadnić rozdmuchanie fabuły do dziewięciu odcinków.
No właśnie, to niby tylko dziewięć odcinków, ale w tym wypadku bardziej brzmi jak aż dziewięć. Cała historia jest rozwleczona, co widać już od pierwszego odcinka, który służy za swego rodzaju prolog dla całej historii. Wygląda na to, że twórcy chcieli świadomie wprowadzić do "Rdzy" powolną, senną atmosferę, ale poszli o jeden krok za daleko i niechcący uśpili widza. Nie każdy serial może być jak "Detektyw" – tutaj wyczuwalne są inspiracje hitem HBO, ale niestety same inspiracje to jeszcze za mało. Tam klimat serialu był podbudowany wciągającą historią, tu zdaje się być na odwrót.
Nie chcę "Rdzy" przesadnie krytykować, bo wciąż można znaleźć w tej produkcji kilka wartych uwagi elementów, które niestety jednak zbyt często toną w serialowej szarzyźnie. To przede wszystkim aktorstwo – mogę narzekać, że bohaterów takich jak szeryf Harris widzieliśmy już wielu, ale mimo to Daniels staje na wysokości zadania. Tierney również wyciąga absolutne maksimum z postaci Grace, która za wszelką cenę próbuje utrzymywać kontrolę nad swoim życiem, choć zdaje się nie mieć na nie większego wpływu już od dawna.
Rdza to serial kryminalny przyciągający klimatem
Wspomniałem, że miasteczek takich jak to w "Rdzy" mieliśmy już w telewizji na pęczki. To prawda, ale z drugiej strony miejsce akcji jest wciąż najmocniejszym punktem tego serialu. Ulokowane w tzw. pasie rdzy (czyli północno-wschodnich Stanach, gdzie dominuje przemysł ciężki i ludność robotnicza) miasteczko i jego zapomniani przez Boga i świat mieszkańcy to – jak już mówiłem – idealne miejsce na kryminalną zagadkę. Twórcy całkiem zręcznie ominęli łopatologię podczas pokazywania nam beznadziei tkwiących w tym świecie bohaterów – żyjących w barakach, uzależnionych od opioidów i pozbawionych nadziei na lepsze jutro.
Ktoś jednak niepotrzebnie wpadł na pomysł, aby cały ten świat pokazywać nam w wyjątkowo szary sposób – nałożona na zdjęcia soczewka pozbawia serial życia i sprawia, że tylko trudniej go oglądać. Jeśli ktoś chciał w ten sposób dodać "Rdzy" klimatu, to zdecydowanie osiągnął efekt odwrotny od zamierzonego, dzięki niemu tylko łatwiej zasnąć przed ekranem.
I to w gruncie rzeczy największy zarzut wobec tego serialu – "Rdza" jest po prostu nudna, a w przedstawioną na ekranie historię trudno się zaangażować. To serial, który może i miał w sobie potencjał, ten jednak bardzo szybko został zabity złymi decyzjami twórców. Pozostał w nim jedynie klimat Pensylwanii i zauważalne inspiracje lepszymi produkcjami, ale to zdecydowanie zbyt mało, by uzasadnić spędzenie z nim dziewięciu godzin.