"Ben and Kate" (1×01): Przyjemnie i sympatycznie
Marta Wawrzyn
20 września 2012, 22:02
O ile z "The Mob Doctor" nie wyszło, o tyle w repertuarze komediowym FOX w tym sezonie rządzi. "Ben and Kate" to kolejna po pilocie "The Mindy Project" propozycja, którą mogę Wam polecić.
O ile z "The Mob Doctor" nie wyszło, o tyle w repertuarze komediowym FOX w tym sezonie rządzi. "Ben and Kate" to kolejna po pilocie "The Mindy Project" propozycja, którą mogę Wam polecić.
"Ben and Kate" pewnie by mnie specjalnie nie zainteresował, gdyby amerykańscy krytycy nie uznali go – wraz z "The Mindy Project" – za najlepszą komedię tej jesieni. Po obejrzeniu pilota mogę powiedzieć, że nie jest źle. A nawet że jest nieźle. "Ben and Kate" to bardzo przyjemna produkcja, która choć z pozoru banalna, ma w sobie to magiczne "coś", co czyni seriale hitami.
Nowa komedia FOX-a opowiada o rodzeństwie nazwiskiem Fox, które zmuszone było wychować się samo, bo rodzice byli zajęci wrzeszczeniem na siebie. Dzięki temu wytworzyła się między nimi fajna więź, która przetrwała, mimo że oboje już dawno dorośli. Kate, jak niemal każda siostra, uważa swojego brata za idiotę, ale mówi o nim z czułością i kiedy przychodzi co do czego, wyciąga pomocną dłoń. Ben to typowy lekkoduch, który jednak nie jest istotą bezmyślną, a o swoją siostrę dba najbardziej na świecie.
Aktorzy – Dakota Johnson (córka Dona Johnsona i Melanie Griffith) i Nat Faxon (laureat Oscara za scenariusz do "Spadkobierców") – wypadają w swoich rolach naturalnie, już na samym początku pojawia się między nimi chemia, która sprawia, że faktycznie przypominają rodzeństwo. Nieźle też moim zdaniem zagrała Maggie Elizabeth Jones – czyli mała Maddie, córka Kate, jej jedyna życiowa pomyłka i jednocześnie najlepsza rzecz, jaka jej się kiedykolwiek przytrafiła. Dzieci w serialach zwykle mnie denerwują, a tu wręcz przeciwnie! Cała trójka sprawia sympatyczne wrażenie, ich problemy i zwyczaje nie są wydumane (jak choćby w "The New Normal") i ogólnie dobrze się na nich patrzy.
Nie przeszkadza mi też to, co dzieje się na drugim planie. BJ (Lucy Punch) ma potencjał, by stać się postacią charakterystyczną w stylu Barneya z "HIMYM", choć równie dobrze może okazać się denerwującą dziewuchą z brytyjskim akcentem, którą trudno będzie znieść. Okaże się po paru odcinkach, na razie ostrożnie jestem na "tak". Nieco mniej spodobał mi się Tommy (Echo Kellum) w roli chłopaka, który ma obsesję na punkcie Kate. Najważniejsze jednak, że nie ma tu natłoku irytujących postaci drugoplanowych (jak choćby w "Go On") i że każdy próbuje być jakiś.
"Ben and Kate" już w pierwszym odcinku łapie własny rytm i własny styl. Jest tu trochę sitcomowych szaleństw, przy czym ani scenarzyści, ani Nat Faxon nie przekraczają granicy, za którą staje się to idiotyczne. Jest spokojny urok, sprawiający, że oglądamy pilota, nie rycząc ani razu ze śmiechu, ale za to uśmiechając się niemal bez przerwy. Jest odrobina sentymentalizmu, który na szczęście nie ociera się o kicz.
Danie Fox, która stworzyła ten serial, bazując na własnej relacji z bratem, udało się zachować zdrową równowagę pomiędzy komedią starego typu, gdzie wszystko jest bezmyślnym chichotem, i komedią nowego typu, gdzie wszystko jest pretensjonalną refleksją. "Ben and Kate" to serial sympatyczny, mądrze napisany, pełen subtelnego humoru i fajnych postaci. Na razie nie będę przesadzać z pochwałami, bo nie wiem, co będzie dalej i jakie historie ma w zanadrzu Dana Fox. Ale na pewno z chęcią zobaczę kolejne odcinki.